sobota, 14 sierpnia 2010

Propaganda sentymentalna

Jak to się dzieje, że tzw. telewizja publiczna w ramach swej misji cały czas nas indoktrynuje i to w starym stylu? Wczoraj czołowa "salonowa stacja kulturalnego postępu i walki z wszelkim ciemnogrodem" czyli "TVP Kultura" pokazała "Pancernika Potiomkina". Przedwczoraj zostaliśmy skatowani "niezwykle zabawną komedią radziecką z czasów pierwszej czystki" pt. "Świat się śmieje". I tak codziennie od jakiegoś czasu. Faktem jest, że ostatnio mało u nas rosyjskich filmów. Przyznam się, że jakiś czas temu przegapiłem "Los człowieka". Lecz dlaczego nikt nie pokaże absolutne genialnej i fenomenalnej "Wyspy" Pawła Ługina? Czy nowego rosyjskiego kina niezależnego, które bije na głowę nasze lumpeninteligenckie produkcje? 
Czy w czasach finansowej mizerii przyszedł okres odkurzania archiwów i puszczania dzieł, na które już wygasł okres praw autorskich? Nie koniecznie. To tylko stara propaganda, tym razem sentymentalna.
Faktem jest, że od jakiegoś czasu media publiczne prześcigają się w pokazywaniu starych propagandą podszytych produkcji. "Dom", "Polskie drogi", "Czterej pancerni i pies", "Stawka większa niż życie", "Daleko od szosy". A gdy się skończą są puszczane od początku. 
W PRL nie kręcono wyłącznie filmów i seriali iście proradzieckich. Ale jakoś nie widać: "Blisko, coraz bliżej" - serial o losie Śląskiej rodziny walczącej z germanizacją czy "Najdłuższa wojna nowoczesnej Europy" - obrazujący także zmagania z germanizacją i walkę Poznaniaków o polskość? Gdzie jest  „Pogranicze w ogniu” - ilustrujący walkę Polskiego wywiadu z Niemcami? Gdzie jest „Pan na Żuławach” pokazujący losy reemigrantów z Francji na poniemieckich terenach? Czy są one antyniemieckie, a Niemcy to przecież teraz nasi przyjaciele? Czy to była propaganda? Może tak. Ale nie ma nic gorszego jak propaganda wielokierunkowa, nieskoordynowana, wzajemnie się wykluczająca. Czy seriale te podzieliły los największego „pułkownika” III RP czyli serialu R. Filipskiego „Zamach stanu” - z benedyktyńską niemal starannością pokazującego przebieg i skutki zamachu majowego? Po co jątrzyć. Historia ma być prosta: czarno - biała, a nie skomplikowana i poskręcana.
W końcu jak mawiał inżynier Mamoń w „Rejsie”: „Ludzie lubią to co już słyszeli”. A jak nie było im dane usłyszeć lub zobaczyć to nie mają czego lubić. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak masz ochotę to skomentuj