piątek, 27 marca 2009

Rewolucyjna konserwa czyli misie i masło

Mam ze sobą pewien problem. Jestem z założenia konserwatystą. Ale jak tu być konserwatystą w kraju, który wymaga radykalnych zmian i powrotu do normalności? Dość już eksperymentów na ludziach i ręcznego sterowania ich losem. Radykalne zmiany - to rewolucja. Więc może jestem rewolucjonistą? Na szczęście rewolucja dla mnie to tylko środek a nie cel jak w przypadku bolszewików.
Przypomina mi to stary dowcip o niedźwiedzicy polarnej i jej małym synku spacerujących po arktycznej pustyni:
- Mamo – pyta mały – może ja jestem koala?
- Nie jesteś polarnym niedźwiadkiem.
- Mamo, a może jestem grizli?
- Nie!
- Mamo, a może panda?
- Nie, daj spokój? Co ci przyszło do głowy?
No bo jest mi zimno....
Mi nie jest zimno, ale jak zatytułował jeden z rozdziałów W. Łysak w Salonie: „Wkurza mnie dosłownie wszystko”. W Polsce zatracono sens wielu pojęć. Mówmy o problemach a nie o nic niezaznających etykietkach. Kiedyś ktoś napisał na murze: "Anarchia to wolność!", a ktoś dopisał: "A masło to masło". Mówmy o maśle a nie o anarchii! Przypina się tylko ludziom i poglądom etykietki, które tak naprawdę nic nie znaczą. Myślimy: liberał, konserwatysta, lewak, prawicowiec. A tak na prawdę wkurza nas to co nas otacza. Jesteśmy jak ten zziębnięty niedźwiadek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak masz ochotę to skomentuj