niedziela, 15 marca 2009

Wspomienia czyli you can't always get what you want

Przyniosłem do domu pudło po papierze. Myślałem, że po wzmocnieniu i oklejeniu, powstanie z niego pudło na dziecinne szpargały. Myliłem się. Pudło zostało w trybie „zaocznym” przerobione na robota Walle’go (patrz zdjęcie). Nawet wyszło nieźle. Chłopaki z dumą zaprezentowali swe dzieło. I tak to co miało być czymś przyjęło zupełnie nową formę. Ta refleksja przywołała wspomnienia i historie, które nie powinny być zapomniane.

Wspomnienie pierwsze:
Znajomy opowiadał mi kiedyś historię poprzedzającą jego ożenek. Okres zbliżony do stanu wojennego, a on z kupionego w Pewex’ie* materiału za uciułane dolary postanowił uszyć sobie ślubny garnitur na miarę. Udał się do znajdującego się w okolicy krawca powierzając mu skarb w postaci materiału. Krawiec zdjął z niego miarę i umówił się za kilka dni. Przyszły pan młody nie wiedział jednego: właściciel zakładu miał poważną schizofrenie i akurat skończyły mu się lekarstwa. Gdy stawił się w umówionym terminie w zakładzie krawieckim, jego właściciel z nieukrywaną dumą wręczył mu dwanaście małych garniturków dla dwunastu małych apostołów. Garniturki były uszyte oczywiście z drogocennego materiału. Jak skończyła się historia? Nie wiadomo. Ważne, że jest, co wspominać i małżeństwo jest szczęśliwe.
Krawiec schizofrenik przypomina mi legendę miejską o pewnym - radnym powiatowym, który także „nie był sam”. A właściwie było ich dwóch. Problem polegał na tym, że na jego głosie opierała się powiatowa koalicja, a więc być albo nie być starosty i zarządu powiatu. Na jedną sesję przychodził zwolennik koalicji, a na inną zagorzały zwolennik opozycji. Więc przed sesja radni musieli wysondować, jakie dzisiaj poglądy polityczne ma tenże. Wiem nawet, z jakiej partii był delikwent, ale nie powiem.

Wspomnienie drugie:
Moja mama dawno temu, gdy pozostawałem jeszcze w planach, udała się w pewien zimowy, mroźny dzień w jakąś daleką podroż. Gdy wracała, zdała sobie sprawę, że na przystanku nie ma rozkładu jazdy. Zaczynało po woli zmierzchać, a nie wiadomo czy autobus w ogóle przyjedzie. Postała dłuższą chwilę i mróz zaczął dawać się we znaki. Więc w akcie desperacji postanowiła udać się do najbliższych zabudowań. „Może dobrzy ludzie dadzą się, chociaż ogrzać o szklance herbaty nie wspominając?” – Pomyślała. Gospodarz zaprosi ją do środka i posadził w kuchni przy piecu. Mama wytłumaczyła swoje położenie. Powiedziała, że nie wie, o której będzie PKS, bo ktoś zerwał rozkład jazdy. Gospodarz bez skrępowania podszedł do pieca i odwrócił leżącą na podłodze blachę zapobiegającą pożarowi na wypadek wypadnięcia żaru z paleniska:
- „O 14.47 będzie następny autobus**” – oznajmił
Jak widać chłop nie tylko żywemu ale i martwemu nie przepuści.


Informacje dla osób urodzonych po 1989 roku:
* Pewex to taka sieć sklepów, których można było kupować produkty z importu lub te krajowe deficytowe, jednak nie za reżimową walutę, tylko za dolary amerykańskie. W ten sposób rząd PRL 1.0 znalazł sposób na zdobywanie niezbędnych dla zakupów surowców, technologii i spłaty odsetek zadłużenia twardej waluty. Wtedy jeszcze spłacano długi… Więcej na http://pl.wikipedia.org/wiki/Pewex
** - mniej więcej do połowy lat 90’tych ubiegłego wieku, rozkłady jazdy na przystankach PKS były ręcznie malowane na żółtych blachach czarną farbą olejną. Zapewniało to ich trwałość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak masz ochotę to skomentuj