W przypadku filmów recenzenci przyznają gwiazdki. Niby proste, komunikatywne ale i subiektywne, uzależnione od indywidualnego gustu. Gdy idę do sklepu i trafiam na dział z zabawkami, biorę kolejne przedmioty do ręki i zastanawiam się jak długo moje dzieci będą się tym bawić? Jest cała masa zabawek i książek 5-minutowych, 10- minutowych są godzinne, kilkudniowe i te, które nie nudzą się nigdy. Ulubiona zabawką mojego starszego syna jest plastikowa miarka (metrówka), którą otrzymał a właściwie przejął od dziadka. Bawi się nią od lat. Miarka jest raz statkiem kosmicznym, robotem mutantem, dzikim zwierzem i tak dalej w zależności jak ja poskłada. Sądzę, że producenci tego przedmiotu nawet nie pomyśleli, że stanie się on ulubioną zabawką jakiegoś dziecka. Pamiętam jak kiedyś ją zgubił. To dopiero był dym!
Wyobraźmy sobie, że ktoś ocenia filmy, książki lub muzykę chcąc polecić je innym biorąc pod uwagę czas lub okres przez jaki pozostawał pod jej (jego) wpływem. I tak są dzieła jak u moich dzieci: pięciominutowe, albo wręcz taki o których lepiej zapomnieć. Są też i takie które potrafią odmienić życie i po ich obejrzeniu, przeczytaniu lub wysłuchaniu nic już nie jest już takie samo jak przedtem. Abbey Road Beatlesów, Script for a Jester's Tear - Marillion'u, Dzień świstaka, Miś, Czarny kot - Biały kot - Kusturicy, Łysiak, i wiele, wiele innych. Są i takie pozycje, o których lepiej zapomnieć. Np. Kod Leonarda Da Vinci – wart jest tyle ile papier, na którym wydrukowano to badziewie, czyli liczy się bardziej moc opałowa tego „dzieła”.
Ostatnio telewizja Kino Polska przypomniała bardzo rzadko pokazywany film Ryszarda Filipskiego „Zamach stanu”. Obejrzałem ten film trzeci raz w życiu za każdym razem z wypiekami na twarzy, odkrywając tam coś nowego. Jest także serial, który pokazano w reżimowej telewizji tylko raz (premiera w 1987 roku, a w III RP nikt go dotychczas nie pokazał, i podobno nie ma w tym kraju cenzury…). Co komu po prawdzie? Piłsudski nie był święty. Jest pokazany jako cyniczny skurczybyk przy, którym stan wojenny i Jaruzelski to zimowa przechadzka po ośnieżonym parku. Ale mit to mit. Prawdziwym bohaterem filmu jest chyba Wincenty Witos – od pewnego czasu mój polityczny idol. Jakim twardzielem był ten człowiek! Kierować państwem, gdy Ryscy stoją pod Warszawą to dopiero wyzwanie! W filmie szczegółowo pokazano, jakim syfem była sanacja, przez wielu teraz stawiana za wzór: Żołnierze potrafili pobić posła w jego domu, ¾ legionistów było poza Zawiązkiem Legionistów a sam Związek miał więcej członków niż było tychże. Gdyby nie II Woja Światowa i jej okrucieństwa aresztowania posłów, proces brzeski, Bereza Kartuska byłyby pewnie częściej wspominanie. Słowa Piłsudskiego: „Polska to kraj idiotów” – powinny widnieć na cokołach wszystkich pomników wystawianych Marszałkowi. Ale naród potrzebuje herosów, mitycznych bohaterów.
Wydaje się, że Polska jest od powstania w XX wieku do dzisiaj krajem totalnej politycznej awarii. Jak pisał R. Ziemkiewicz Polska to kraj, w którym wszyscy pływają w kisielu i przyzwyczaili się do tego.
W przypadku „Zamachu Stanu” mamy do czynienia chyba z filmem po którego uważnym obejrzeniu nic nie jest takie jak wcześniej. Odciskającym piętno przez swoją pieczołowitość. Wtedy też pływano w kisielu… Taki edukacyjny zamysł miał widać Filipiki, który po ukończeniu filmu został skazany na środowiskowy ostracyzm.
Inna sprawa, że bardzo podobny stylistycznie JFK Oliver'a Stone'a nakręcono dopiero w USA za 10 lat. Mówiono wtedy, że powstał nowy gatunek… Ale jak wiem z hollywoodzkiej „pięciominutówki” Polacy nie odkryli tajemnicy Enigmy tylko zrobili to Angle…
Macdonaldyzacja naszego życia sięgnęła już dawno kultury. Wszystko jest „robione” tak jak hamburgery: masz zapłacić, zeżreć i wys…ć, robiąc w ten sposób miejsce dla kolejnego „epokowego dzieła”. Gdyby zacząć inaczej recenzować może większa liczba ludzi sięgnęłaby po niezależną i niekoniecznie promowaną twórczość? Może? Chyba jestem naiwny.
Wyobraźmy sobie, że ktoś ocenia filmy, książki lub muzykę chcąc polecić je innym biorąc pod uwagę czas lub okres przez jaki pozostawał pod jej (jego) wpływem. I tak są dzieła jak u moich dzieci: pięciominutowe, albo wręcz taki o których lepiej zapomnieć. Są też i takie które potrafią odmienić życie i po ich obejrzeniu, przeczytaniu lub wysłuchaniu nic już nie jest już takie samo jak przedtem. Abbey Road Beatlesów, Script for a Jester's Tear - Marillion'u, Dzień świstaka, Miś, Czarny kot - Biały kot - Kusturicy, Łysiak, i wiele, wiele innych. Są i takie pozycje, o których lepiej zapomnieć. Np. Kod Leonarda Da Vinci – wart jest tyle ile papier, na którym wydrukowano to badziewie, czyli liczy się bardziej moc opałowa tego „dzieła”.
Ostatnio telewizja Kino Polska przypomniała bardzo rzadko pokazywany film Ryszarda Filipskiego „Zamach stanu”. Obejrzałem ten film trzeci raz w życiu za każdym razem z wypiekami na twarzy, odkrywając tam coś nowego. Jest także serial, który pokazano w reżimowej telewizji tylko raz (premiera w 1987 roku, a w III RP nikt go dotychczas nie pokazał, i podobno nie ma w tym kraju cenzury…). Co komu po prawdzie? Piłsudski nie był święty. Jest pokazany jako cyniczny skurczybyk przy, którym stan wojenny i Jaruzelski to zimowa przechadzka po ośnieżonym parku. Ale mit to mit. Prawdziwym bohaterem filmu jest chyba Wincenty Witos – od pewnego czasu mój polityczny idol. Jakim twardzielem był ten człowiek! Kierować państwem, gdy Ryscy stoją pod Warszawą to dopiero wyzwanie! W filmie szczegółowo pokazano, jakim syfem była sanacja, przez wielu teraz stawiana za wzór: Żołnierze potrafili pobić posła w jego domu, ¾ legionistów było poza Zawiązkiem Legionistów a sam Związek miał więcej członków niż było tychże. Gdyby nie II Woja Światowa i jej okrucieństwa aresztowania posłów, proces brzeski, Bereza Kartuska byłyby pewnie częściej wspominanie. Słowa Piłsudskiego: „Polska to kraj idiotów” – powinny widnieć na cokołach wszystkich pomników wystawianych Marszałkowi. Ale naród potrzebuje herosów, mitycznych bohaterów.
Wydaje się, że Polska jest od powstania w XX wieku do dzisiaj krajem totalnej politycznej awarii. Jak pisał R. Ziemkiewicz Polska to kraj, w którym wszyscy pływają w kisielu i przyzwyczaili się do tego.
W przypadku „Zamachu Stanu” mamy do czynienia chyba z filmem po którego uważnym obejrzeniu nic nie jest takie jak wcześniej. Odciskającym piętno przez swoją pieczołowitość. Wtedy też pływano w kisielu… Taki edukacyjny zamysł miał widać Filipiki, który po ukończeniu filmu został skazany na środowiskowy ostracyzm.
Inna sprawa, że bardzo podobny stylistycznie JFK Oliver'a Stone'a nakręcono dopiero w USA za 10 lat. Mówiono wtedy, że powstał nowy gatunek… Ale jak wiem z hollywoodzkiej „pięciominutówki” Polacy nie odkryli tajemnicy Enigmy tylko zrobili to Angle…
Macdonaldyzacja naszego życia sięgnęła już dawno kultury. Wszystko jest „robione” tak jak hamburgery: masz zapłacić, zeżreć i wys…ć, robiąc w ten sposób miejsce dla kolejnego „epokowego dzieła”. Gdyby zacząć inaczej recenzować może większa liczba ludzi sięgnęłaby po niezależną i niekoniecznie promowaną twórczość? Może? Chyba jestem naiwny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak masz ochotę to skomentuj