Wcześniej już o tym wspomniałem. Proponuję inne kryterium podziału sceny politycznej. Nie lewica i prawica, bo coraz mniej to znaczy. Ugrupowania polityczne dzielą się na zwolenników globalizacji i lokalisów. Globaliści dążą do jak największej koncentracji władzy i kapitału, co zaczyna zagrażać podstawom wolności i demokracji w Europie. Lokaliści to ci, którzy chcą aby większość problemów była rozwiązywana na poziomie krajowym i lokalnym, a więc aby była zachowana jak największa kontrola społeczna nad działaniami polityków. To właśnie sfera wolności gospodarczej, wolności praw jednostki i jej wpływu na decyzję władz jest największym skarbem Europy, który należy pielęgnować. Potrzebne jest wyznaczanie sfery poza, którą jakakolwiek władza nie ma prawa wstępu. Lokaliści chcą aby bogacili się ludzie a nie koncerny.
To kultura polityczna wbiła nam do głowy podział na lewo i prawo. W grupie lokalistów z pewnością znajdzie się trochę osób o poglądach lewicowych, lecz generalnie to raczej prawica. Ważne jest to co dzieje się w najbliższej okolicy, a nie zbawianie świata na siłę. W tej chwili światem nie rządzą politycy, lecz bezimienne wielkie korporacje. Jest coraz mniej ludzi bogatych i coraz mniej biednych. Nie ma to nic wspólnego oczywiście z wolnym rynkiem, ani i ideałami socjalizmu. Problem jest po prostu ponad tym wszystkim co do tej pory uznawaliśmy za przedmiot walki politycznej.
Tylko gdzie owych lokalistów szukać na Polskiej scenie politycznej? W parlamencie ich nie uświadczysz. W samorządach i owszem. Ludzie rozumieją to instynktownie. Dlatego wielu działaczy samorządowych z powodzeniem startuje w wyborach do parlamentu. Tylko co z tego jak poddani dyscyplinie partyjnej stają się z reguły „kolejną cegłą w murze”. Problem w tym aby ludzie zadali sobie sprawę, że nie chodzi tu o wolność: osobistą, gospodarczą, słowa i wolność samą w sobie. Człowiek to zwierze polityczne jak nauczał Arystoteles i potrafi się samo zorganizować. Poziom przesterowana w Unii osiągnął chyba apogeum, a głosowany jutro pakiet telekomunikacyjny być może jest kroplą, która przeleje szalę społecznego niezadowolenia. Jest to zresztą świetny przykład typowo globalistycznego działania. Pod petycją do Eurodeputowanych podpisało się 55 tys. ludzi, czyli ludzie potrafią się jeszcze zorganizować w obronie ich praw. To dobry znak na przyszłość.
To kultura polityczna wbiła nam do głowy podział na lewo i prawo. W grupie lokalistów z pewnością znajdzie się trochę osób o poglądach lewicowych, lecz generalnie to raczej prawica. Ważne jest to co dzieje się w najbliższej okolicy, a nie zbawianie świata na siłę. W tej chwili światem nie rządzą politycy, lecz bezimienne wielkie korporacje. Jest coraz mniej ludzi bogatych i coraz mniej biednych. Nie ma to nic wspólnego oczywiście z wolnym rynkiem, ani i ideałami socjalizmu. Problem jest po prostu ponad tym wszystkim co do tej pory uznawaliśmy za przedmiot walki politycznej.
Tylko gdzie owych lokalistów szukać na Polskiej scenie politycznej? W parlamencie ich nie uświadczysz. W samorządach i owszem. Ludzie rozumieją to instynktownie. Dlatego wielu działaczy samorządowych z powodzeniem startuje w wyborach do parlamentu. Tylko co z tego jak poddani dyscyplinie partyjnej stają się z reguły „kolejną cegłą w murze”. Problem w tym aby ludzie zadali sobie sprawę, że nie chodzi tu o wolność: osobistą, gospodarczą, słowa i wolność samą w sobie. Człowiek to zwierze polityczne jak nauczał Arystoteles i potrafi się samo zorganizować. Poziom przesterowana w Unii osiągnął chyba apogeum, a głosowany jutro pakiet telekomunikacyjny być może jest kroplą, która przeleje szalę społecznego niezadowolenia. Jest to zresztą świetny przykład typowo globalistycznego działania. Pod petycją do Eurodeputowanych podpisało się 55 tys. ludzi, czyli ludzie potrafią się jeszcze zorganizować w obronie ich praw. To dobry znak na przyszłość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak masz ochotę to skomentuj