Włoska żona
W „Chłopcach z ferajny” Martin’a Scorsese jest taka scena w której stara włoszka (nawiasem mówiąc grana przez matkę reżysera) opowiada pewną historię: Przy stole siedzi liczna rodzina włoska i je posiłek plotkując. Jeden tylko z biesiadników siedzi jakiś osowiały.
Nagle ktoś go pyta:
- Giuseppe czego się nic nie odzywasz?
A on na to:
- A o czym mam mówić, że żona mi się puszcza?
A na to jego żona:
- Giuseppe ty tylko gadasz i gadasz!
O czym tu gadać? Właściwie wszystko zostało już powiedziane 17 września przez Obamę i 1 września przez Putnia. To wszystko zostało już też przez Michalkiewicza i Ziemkiewicza skomentowane w sposób do którego trudno coś dodać:
http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=916
http://fakty.interia.pl/felietony/ziemkiewicz/news/koniec-poczatku-poczatek-konca,1371048
A my żyjemy sobie w błogim śnie. Co chwilę wyskoczy tylko na mównicę nasz drogi Premier wcielając się idealnie w rolę włoskiej żony i zaklinając rzeczywistość opowie jak to jest u nas wspaniale.
Dwóch artystów
A media żyją swoim życiem. Przez ostatni tydzień dwóch artystów scen popularnych wyróżniło się tworzeniem nowej jakości w stosunkach z publicznością.
Pierwszy to niejaki Peja. Raper - cokolwiek to znaczy. W czasie koncertu jakiś gościu pokazywał mu bardzo przytka więc on zaczął namawiać pozostałych resztę zgromadzonej publiczności nie pokazującej brzydko, aby coś zrobili aby tak me ten przestał pokazywać paluszek. Tłum zrozumiał słowa swego idola dość dołowanie i postanowił zlikwidować wyciągnięty palec wraz z ręką, a potem w raz z całym jej właścicielem. Będzie pewnie tak jak, tuż po wojnie jeden z taksówkarzy postanowił zrobić porządek z pasażerem, który nie chał zapłacić rachunku za przejazd. Kierowca obił go korbą do uruchamiania silnika, a potem przed sadem tłumaczył, że on go tylko potraktował kluczykiem zapłonowym.
Drugi to lider zespołu Kult niejaki Kazik. Po tym jak z tłoczni ktoś ukradł materiał z jego nowej płyty i umieścił w Internecie, nazwał swych chlebodawców - czyli publiczność również bardzo brzydko. Pisałem o tym na wykopie, więc się powtarzać nie będę.
W ten oto sposób definiuje się naszą rzeczywistość. Ów kloaczny dyskurs choć w innej formie przenosi się na forum polityczne. Dzisiejsza uchwała sejmu nazywająca Katyń „zbrodnią wojenną mająca znamiona ludobójstwa” wpisuje się być może w nowy porządek politycznej poprawności. Oby nie obrazić nikogo zwłaszcza oprawców Tym bardziej że niedługo będą znowu mieli być może w Kraju Nadwiślańskim wiele do powiedzenia.
Lekcje polskiego
Prasa donosi, że po reformie oświaty dzieci nie będą się uczyć już czytać i pisać w przedszkolach po polsku. Angielski oczywiście pozostaje nadal priorytetem w edukacji maluchów.
Z drugiej zaś strony, dziś rano usłyszałem w radiu, że w Niemczech wydano pierwszy podręcznik do nauki języka polskiego dla Niemców. W końcu naród panów musi znać podstawowe pojęcia w tubylczym języku zanim on wyginie. Jakoś trzeba się porozumiewać. Określenia typu: „kop tu”, „przynieś”, „postaw”, „pochyl się niżej”, „za dużo lejesz płynu do mycia naczyń”, „papier toaletowy ma dwie warstwy, więc go nie składaj”, muszą być znane w Niemczech także po polsku. Pewnie ostatni tego rodzaju podręcznik został wydany jeszcze w czasach wcześniejszej próby integracji europejskiej w pierwszej połowie lat czterdziestych.
A może, skoro nie mamy elit z prawdziwego zdarzenia, kiedy nie dorobiliśmy się prawdziwego państwa, to należy nas podbić i w dyskursie publiczny posługiwać się głosem rynsztoku? Może jesteś my nardem z góry skazanym na klęskę? Może należy nas podbić, uciemiężyć i zgnoić? Chyba, że stać nas jeszcze na jakiś zryw. Być może nie militarny ale świadomościowy? Być może kolejna narodowa klęska stanie się za chwilę punktem wyjścia do odbudowy wszystkiego? Miejmy nadzieję. Ona ponoć umiera ostatnia.
W „Chłopcach z ferajny” Martin’a Scorsese jest taka scena w której stara włoszka (nawiasem mówiąc grana przez matkę reżysera) opowiada pewną historię: Przy stole siedzi liczna rodzina włoska i je posiłek plotkując. Jeden tylko z biesiadników siedzi jakiś osowiały.
Nagle ktoś go pyta:
- Giuseppe czego się nic nie odzywasz?
A on na to:
- A o czym mam mówić, że żona mi się puszcza?
A na to jego żona:
- Giuseppe ty tylko gadasz i gadasz!
O czym tu gadać? Właściwie wszystko zostało już powiedziane 17 września przez Obamę i 1 września przez Putnia. To wszystko zostało już też przez Michalkiewicza i Ziemkiewicza skomentowane w sposób do którego trudno coś dodać:
http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=916
http://fakty.interia.pl/felietony/ziemkiewicz/news/koniec-poczatku-poczatek-konca,1371048
A my żyjemy sobie w błogim śnie. Co chwilę wyskoczy tylko na mównicę nasz drogi Premier wcielając się idealnie w rolę włoskiej żony i zaklinając rzeczywistość opowie jak to jest u nas wspaniale.
Dwóch artystów
A media żyją swoim życiem. Przez ostatni tydzień dwóch artystów scen popularnych wyróżniło się tworzeniem nowej jakości w stosunkach z publicznością.
Pierwszy to niejaki Peja. Raper - cokolwiek to znaczy. W czasie koncertu jakiś gościu pokazywał mu bardzo przytka więc on zaczął namawiać pozostałych resztę zgromadzonej publiczności nie pokazującej brzydko, aby coś zrobili aby tak me ten przestał pokazywać paluszek. Tłum zrozumiał słowa swego idola dość dołowanie i postanowił zlikwidować wyciągnięty palec wraz z ręką, a potem w raz z całym jej właścicielem. Będzie pewnie tak jak, tuż po wojnie jeden z taksówkarzy postanowił zrobić porządek z pasażerem, który nie chał zapłacić rachunku za przejazd. Kierowca obił go korbą do uruchamiania silnika, a potem przed sadem tłumaczył, że on go tylko potraktował kluczykiem zapłonowym.
Drugi to lider zespołu Kult niejaki Kazik. Po tym jak z tłoczni ktoś ukradł materiał z jego nowej płyty i umieścił w Internecie, nazwał swych chlebodawców - czyli publiczność również bardzo brzydko. Pisałem o tym na wykopie, więc się powtarzać nie będę.
W ten oto sposób definiuje się naszą rzeczywistość. Ów kloaczny dyskurs choć w innej formie przenosi się na forum polityczne. Dzisiejsza uchwała sejmu nazywająca Katyń „zbrodnią wojenną mająca znamiona ludobójstwa” wpisuje się być może w nowy porządek politycznej poprawności. Oby nie obrazić nikogo zwłaszcza oprawców Tym bardziej że niedługo będą znowu mieli być może w Kraju Nadwiślańskim wiele do powiedzenia.
Lekcje polskiego
Prasa donosi, że po reformie oświaty dzieci nie będą się uczyć już czytać i pisać w przedszkolach po polsku. Angielski oczywiście pozostaje nadal priorytetem w edukacji maluchów.
Z drugiej zaś strony, dziś rano usłyszałem w radiu, że w Niemczech wydano pierwszy podręcznik do nauki języka polskiego dla Niemców. W końcu naród panów musi znać podstawowe pojęcia w tubylczym języku zanim on wyginie. Jakoś trzeba się porozumiewać. Określenia typu: „kop tu”, „przynieś”, „postaw”, „pochyl się niżej”, „za dużo lejesz płynu do mycia naczyń”, „papier toaletowy ma dwie warstwy, więc go nie składaj”, muszą być znane w Niemczech także po polsku. Pewnie ostatni tego rodzaju podręcznik został wydany jeszcze w czasach wcześniejszej próby integracji europejskiej w pierwszej połowie lat czterdziestych.
A może, skoro nie mamy elit z prawdziwego zdarzenia, kiedy nie dorobiliśmy się prawdziwego państwa, to należy nas podbić i w dyskursie publiczny posługiwać się głosem rynsztoku? Może jesteś my nardem z góry skazanym na klęskę? Może należy nas podbić, uciemiężyć i zgnoić? Chyba, że stać nas jeszcze na jakiś zryw. Być może nie militarny ale świadomościowy? Być może kolejna narodowa klęska stanie się za chwilę punktem wyjścia do odbudowy wszystkiego? Miejmy nadzieję. Ona ponoć umiera ostatnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak masz ochotę to skomentuj