Wszystko w materialnym świecie dąży do stanu równowagi - do stanu nie stanu. Nawet maszyny ciągle się psując próbują uprościć swą konstrukcję, dążąc do stanu maszynowej nirwany. Gdy po raz kolejny stanąłem przed nieomalże rytualną czynnością koszenia trawka, zdałem sobie sprawę, że tym razem moja zdezelowana kosiarka może nie wytrzymać tego pokosu. Kilka stuknięć młotkiem, dokręcenie paru śrubek, dopasowanie zerwanego sznurka rozruchowego i poszła jeszcze tym razem jak szalona. Z zainteresowaniem stwierdziłem, że jej konstrukcja z biegiem czasu staje się coraz prostsza. Już nikomu nie przeszkadza ułamana rączka, ani powykręcane koła. Gdy stanie silnik trzeba będzie zmienić ją na lepszy model.
Podobnie ma się sprawa z polską polityką, jest coraz większym gratem i coraz bardziej dąży do stanu „samouproszczenia”, przypominając już bardziej brazylijską operę mydlaną, a nie dyskurs publiczny. Nazwa mydlana opera pochodzi od tego, iż sponsorem tego typu programów byli często producenci mydła i proszków do prania. Jak narwać więc to co widzimy na naszej scenie politycznej? Opera żebracza? Opera za trzy grosze? Może od nazwy sponsora? Tylko kto nim jest?
Niestety w odróżnieniu do mojej kosiarki tzw. „klasa polityczna” znalazła doskonały sposób na przetrwanie pomimo „uproszenia”: ordynację wyborczą. Nie można jej tak po prostu odstawić na złom, moja kosiarka się nie broni a Politycy tak.
Stan równowagi i rozkładu dotyczy także i nas. Gdy umrzemy nasze ciała wracają do stanu pierwotnych materialnych substancji, z których na nowo powstaje życie. Niestety z politykami tak nie jest gdy pojawi się okazja załapania do nowej partii ruszą całymi peletonami. Może dobrym pomysłem jest zakaz uczestniczenia w życiu publicznym wszystkim osobom, które uczestniczyły w tym systemie? O! O dziwo jestem już o krok do sztandarowego hasła Andrzeja Leppera: Oni już byli. Ale on też już był…
Tylko okręgi jednomandatowe!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak masz ochotę to skomentuj