środa, 23 grudnia 2009

Do abordażu! Czyli fuzja czy wrogie przejęcie?

Kilka dni temu w Gazecie ukazał się artykuł z którego wynika, że poseł Komorowski zaproponował PSL’owi nie koalicję lecz trwały sojusz wyborczy i programowy. Według słów Komorowskiego PO byłaby gotowe oddać tzw. ludowcom tekę premiera w nowym - starym rządzie. Na drugi dzień wystrzeliła informacja o zajęciu kont PSL przez skarbówkę za stare błędy i wypaczenia wyborcze. Tak więc proponowany przez Komorowskiego sojusz to już nie taka tam propozycja tylko strategia na przerwanie dla PSL, dla którego wsparcie tego rodzaju może być ostatnim wyjściem. Pytanie tylko czy ratując będących w rozpaczliwiej sytuacji rozbitków marynarze z PO nie wpuszczają na swój pokład wojowniczych piratów?
Mało kto pamięta, że podobny abordaż w historii tego ugrupowania miał miejsce już kilkakrotnie. Jeszcze przed wyborami w 1947 roku, gdy niektórzy mieli złudzenia, że w Polsce będzie istnieć prawdziwa demokracja, ówczesny PSL został w dużej mierze inwigilowany przez "piracką" agenturę, która w konsekwencji doprowadziła do przejęcia i uczynienia z niej fasadowej przystawki, pod marką ZSL. Gdy nastał czas tzw. demokracji po roku 1989 przez niektórych nazywanym drugą komuną, ZSL przeprowadzała najbardziej spektakularny w swej historii abordaż. Grupa ta nazwała się PSL’em przyłączając do dawnego ZSL kilka grup rozłamowców. To czy stało się to legalnie czy nie nadal budzi kontrowersje. Przez ostatnie 20 lat partia ta, dzięki tzw. "dużej zdolności koalicyjnej" tego ugrupowania uczestniczyła w wielu rządach, niezliczonej liczbie koalicji na szczeblu samorządowym dorabiając się dziki temu całej armii etatystycznych działaczy. Ceną za "dużą zdolność koalicyjną" jest realna bezideowość tego ugrupowania gdyż powszechnie wiadomo, że PSL może z każdym. Między czasie doszło przez ostatnie 20 lat do kilku prób nadania temu ugrupowaniu jakiejś ideowej linii. Wszelkie tego rodzaju próby kończyły się fiaskiem i odejściem części działaczy. Ostatnia duża tego rodzaju próba naprowadzenia piratów na dobą drogę i dania im listów kaperskich odbyła się w 2005 roku. Wtedy to część działaczy pod przywództwem Podkańskiego, Wojciechowskiego i Kuźmiuka odeszła z partii. Ci trzej – wtedy eurodeputowani - właściwe zostali z niej wyrzuceni, jak się potem okazało nielegalnie. Powołali oni konserwatywne PSL „Piast” przemianowane potem na Stronnictwo „Piast” ratujące historyczny honor ruchu ludowego. Tłem całego zamieszania była sprzedaż za niewielką część wartości siedziby partii przy ul. Grzybowskiej w Warszawie. Paradoksalnie odejście części konserwatywnych działaczy umocniło ciemne geszefciarskie i bezideowe jądro PSL.
A teraz nadeszły kłopoty, odcięcie od publicznej kasy przez najbliższe kilka lat. Będzie to próba charakterów i ideowości. Chyba, że propozycja Platformy zostanie przyjęta. Pytanie tylko, kto na tym robi doby interes? Sadzę, że jednak PSL. Z Platformą łączy ich jedno: bezideowość. Tego typu zaproszenie wprawionych w morskich potyczkach wilków morskich na wspólny pokład oznacza tylko jedno: przejęcie statku. Piratów łączy doświadczenie, wiedza i silne więzi. Broń Boże nie przyjaźni, lecz każdy ma na każdego jakiegoś haka, widzę, że część łupu ukryta została przed kapitanem. Pod nową banderą: już co prawda bez czaszki i piszczeli pożeglują sobie jeszcze przez jakiś czas. A co będzie potem? A kogo to obchodzi. Byle był rum, wiatr wiał w żagle, a między czasie uda się może złupić co mniejsze okręty.

Wierzę w ruch ludowy, wierzę w „korzenie traw”. Wiem jednak, że salony wymagają co jakiś czas przewietrzenia, bo gdy siedzi w nich zbyt długo niedomyte towarzystwo zaczynia cuchnąć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak masz ochotę to skomentuj