Pamiętam z dzieciństwa i późniejszych powtórek ostatni odcinek „Stawiki większej niż życie”. W filmie tym siedzący w obozie jenieckim dzielny J-23 rozwiązuje swa ostatnią zagadkę. Odnajduje wśród współwięźniów zbrodniarza wojennego niejakiego WOLFa. Okazuje się, że on tak naprawdę nie istnieje. To tylko pseudonim czterech SS-manów wierzących do końca w zwycięstwo Führera. Być może nie zdolni byli do dokonanych przez siebie okrucieństw gdyby mieli za nie odpowiadać indywidualnie.
Grupa zwalnia z odpowiedzialności, grupa także powoduje, że człowiek jest wstanie poddać się jej naciskowi i konformizmowi. Czy wielkie zbrodnie XX wieku byłyby możliwe, gdyby za nimi nie stał sprawnie zorganizowany system? Pewnie nie. Porwany, osądzony i skazany po wojnie w Izraelu Adolf Eichmann - organizator holocaustu - twierdził, że jest ekspertem od kolejowej logistyki, a nie zbrodniarzem. I miał nieco racji. Wyzwanie w sensie organizacyjno logistycznym było nieprawdopodobne. System sam się finansował. Za transport ofiar trzeba było płacić różnym kolejom w różnych walutach nie mówiąc już o organizacji samego przewozu, koordynacji transportu, dzierżawie taboru itp. On przecież tylko opracował ów szatański system, a kto inny podnosił szlaban, otwierał wagony.
To trochę tak jak z plutonem egzekucyjnym. Każdy z jego członków ma świadomość, że to nie przez niego wystrzelony pocisk stał się przyczyną śmierci ofiary. W modelu demokratycznym, który właśnie przeżywa swój schyłkowy okres, rządzi wola ludu. A że lud poprzez media łatwo podejmuje decyzje takie jakie chce prawdziwa władza i wybiera tych a nie innych figurantów to przecież inna sprawa. W administracji rządzą procedury. Czyli urzędnik podejmujący decyzje może się tylko łudzić, że nie ma wyboru. Gdyby ktokolwiek samodzielnie myjący miał podjąć decyzję nie w oparciu o durnowate przepisy, ale o zdrowy rozsądek nie byłoby pewnie wielu kretynizmów. Pytanie więc kto podejmuje decyzje? Autor procedur czy realizator?
Kolektywizm w decydowaniu to środek usypiający dla naszych sumień. Jest on potrzebny aby postąpić wbrew sumieniu. Może go zastąpić jeszcze tylko ideologia je zagłuszająca. A najlepiej jedno i drugie. Ale spokojnie. Powstaje na naszych oczach świat bez wartości. Bo gdy wszystko jest względne nie będzie potrzeby nawet zagłuszacz. Wystarczy propaganda i rozkaz. Nawet najbardziej kretyński – będzie wykonany.
Ale systemy mają to do siebie, że padają.
Ale systemy mają to do siebie, że padają.
Przerabiałem ten temat osobiście jako ofiara "bezosobowych organów". Te "organa" miały twarze, ręce i nogi konkretnych osób, z krwi i kości z imienia i nazwiska. "Organa" nie lubią jak się je nazywa po imieniu.
OdpowiedzUsuńMoże to by była metoda na biurokrację? Ludzie powinni piętnować nie bezosobowe urzędy, a biurokratę Leona S. czy Genowefę B.
A tak w ogóle to też piszę blog i też smuci mnie rozkwit socjalistycznej Europy.
www.tokida.blox.pl