czwartek, 9 września 2010

Atrakcyjne w treści ogłoszenie

Wszyscy wiedzą chyba, główny wątek „Misa” oparty jest na lipnym ogłoszeniu, dzięki któremu prezes Ochódzki i jego wspólnik kierownik produkcji Hochwander chcą znaleźć dublera do mało ważnej roli w filmie. Dubler jest potrzebny po to, aby Ochódzki mógł wyjechać na jego dokumentach do Londynu, w celu zabrania przed swą byłą żoną pieniędzy z założonego tam niegdyś wspólnego konta. Oczywiście Ochódzki nic nie mówi Hochwanderowi o koncie. Wciska mu za to kit o cioci z Londynu, nieistniejącym bracie bliźniaku, którego trzeba szybko znaleźć itp. To wiedzą wszyscy.
Mało kto wie jednak, że aby wykonać rekwizyt do filmu w postaci gazety ze zdjęciem, należało przejść przez procedurę kontroli cenzorskiej. Bo nie było ważne, czy ktoś wydrukował dwa egzemplarze gazety, czy kilka tysięcy. Pierwsza komuna niczego nie bała się tak jak pisanego słowa bez należytej kontroli, więc nie było rady. Ta dzisiejsza komuna również boi się wszelkiej myśli, lecz jest znacznie sprytniejsza. W przekazie medialnym tworzy pseudo pluralizm. Różne gazety piszą niby co tylko chcą, a tak naprawdę powtarzają propagandowe treści. W tym tumulcie giną przy okazji niewygodne dla władzy wywrotowe prawdy, więc urząd na Mysiej w Warszawie przestał być już komukolwiek do czegokolwiek potrzebny. Ale przepraszam za tę dygresję. 
Co więc uczyniono w „Misiu” aby posiąść gazetę z ogłoszeniem i uczynić z niej gazetowy rekwizyt bez konieczności przejścia cenzorskiego nadzoru? Zamieszczono w poczytnym warszawskim dzienniku ogłoszenie, że szuka się dublera. Genialne, proste, szybkie i tanie! Ogłoszenie w filmie jest lipne, jak lipna była ciotka z Londynu i  poszukiwania dublera. A prawdziwe bo to, że ludzie otwierając gazetę sprawdzali w lustrze czy przypadkiem nie są podobni do Stanisława Tyma! I tak miesza się "prawda czasu i prawda ekranu"!
Gdzie więc jest prawda, a gdzie fałsz? Gdzie jest prawda czasu, a gdzie prawa ekranu? „Miś” w metaforyczny sposób pokazywał prawdę o tamtych czasach, w których rzeczywistość była fałszywa i oparta wyłącznie na szwindlach. Kto teraz podejmie się nakręcić prawdziwy film o naszych czasach? 


Wiedza na temat ogłoszenia, jak i jego zdjęcie pochodzi z książki „Miś czyli rzecz o Stanisławie Barei” Macieja Łuczaka, Pruszyński i spółka, Warszawa 2003.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak masz ochotę to skomentuj