"We wszystkich powyższych systemach – choć z różną siłą – rozległa, nieograniczona lub słabo ograniczona władza polityczna nie tylko wywołuje ryzyko poważnych załamań gospodarki, ale dodatkowo wypiera lub osłabia fundamentalnie ważne, systematyczne siły rozwoju, przede wszystkim rynkową konkurencję i, w efekcie, najważniejszą z sił – innowacyjność gospodarki."
Również w kapitalizmie zachodniego typu (reprezentowanym przez kraje OECD) poważne kryzysy i załamanie gospodarki nie są wywoływane przez wolny rynek, lecz mają źródła polityczne. Mam tu na myśli dwie kategorie: kryzysy fiskalne i kryzysy w enklawach socjalizmu."
Leszek Balcerowicz w Rzeczypospolitej Kryzys finansowy czy kryzys myślenia?
Zdecydowanie kryzys myślenia i brak odpowiedzialności. Jakoś nigdy nie przepadałem za tym panem, ale nie mam argumentów, aby tym razem się z nim nie zgodzić. Krytykując obecny polityczny finansowy globalny porządek chłop się naraża. Do tego miedzy wierszami krytykuje naszą populistyczną miernotę polityczną, która budżet i fiskalizm traktuje jak dojną krowę do robienia większych czy mniejszych interesów. I nie chodzi tu wcale o PO, ale o system polityczno - gospodarczy funkcjonujący u nas od przeszło 20 lat. A testowanie tego nowego rozpoczęło się już w połowie lat osiemdziesiątych, gdy jak podaje w "Postkomunizmie" Jadwiga Staniszkis zaczęły powstawać spółki nomenklaturowe. Pierwszą z nich założył (o ile mnie nie myli pamięć) nie kto inny jak obecny wicepremier Waldemar Pawlak wraz z niejakim Waldemarem Świrgoniem, najmłodszym członkiem KC PZPR. Trudno więc się dziwić, że nikt przez te lata (nie licząc propagandowych zabiegów Buzka, które przyniosły w rezultacie odwrotny efekt od zamierzonego) nie podjął się zreformować podstaw funkcjonującego u nas PRLowiskeigo prawa i sposobu organizacji państwa. Nikt nawet nie próbował, bo znaczna część tzw. opozycji solidarnościowej to w istocie także marksistowskie sieroty lub ekonomiczni analfabeci, więc trudno się dziwić. Do tego nasze pozbawione elit społeczeństwo zostało ta zauroczyło się socjalizmem, że próba zmiany czegokolwiek wydaje się niemożliwa.
Pitrum Sorokin twierdził, że są dwa sposoby reformy systemu społecznego: przez system nadrzędny, od którego ten reformowany jest zależny lub przez rozwalenie. Pierwszy sposób odpada, bo Łunia jest bardziej socjalistyczna niż białoruskie kołchozy. Pozostaje tylko druga ewentualność. Pan Balcerowicz już raz próbował rozmontować system. Skończyło się tylko jego mutacją. Mając wiedzę jak padają tego rodzaju układy, które do końca idą w zaparte i dopiero jakaś mało istotna sprawa uruchamia splot wydarzeń nie do powstrzymania, należy się spodziewać, że ludzie z pustymi garnkami wyjdą na ulicę. A kto wtedy będzie winien? Oczywiście kapitalizm! O tym przestrzega Balcerowicz bawiąc się w proroka. Więc może jest możliwy trzeci pośredni scenariusz, którego Sorokin nie przewidział, a mianowicie model łączony: runięcie systemu nadrzędnego? Zobaczymy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak masz ochotę to skomentuj