czwartek, 23 września 2010

Wyrób cementopodobny

Ostatnio poznałem człowieka, siedzącego "po uszy" w branży budowlanej. Opowiedział mi o produkcji cementu. Otóż w ramach tzw. innowacji (co po polsku tłumaczy się jako ciągłe, bezsensowne poprawianie czegoś co już dawno wymyślono), postanowiono do cementu dodawać tzw. wypełniacze. A co to wypełniacz? A no wszelkiej maści popioły, odpady i inne syfy. I tak cement, który zwykle składał się z czterech składników zaczął składać się z kilkudziesięciu. Oczywiście nie wpłynęło to w żadnej mierze na jego jakość. Wręcz przeciwnie. Po wsypaniu takiej substancji do wody, na wierzchu pojawia się od razu pływający popiołowy pył. W odpowiedzi na to masowe fałszerstwo (oczywiście zgodne z prawem i normami), ktoś nawet ponoć wpadł na pomysł i wypościł na rynek produkt pod nazwą: ”prawdziwy cement”, który cieszy się dużym wzięciem. I niech ktoś powie, że nie ma rynku!
Zapotrzebowanie na cement wywołane boomem inwestycyjnym spowodowało, że należało go produkować więcej przy minimalnych kosztach inwestycyjnych w produkcję. Pieniądz gorszy zawsze wypiera lepszy. Jak widać zasada ta dotyczy również cementu. Gdy z oszukanego cementu powstanie oszukany beton z ziemią zamiast kruszywa, siłą rzeczy powstanie z tego oszukana droga, wybudowana za oszukane Łunijne pieniądze.
No i mamy piętrowe oszustwo, do którego na każdym szczeblu ktoś dokłada trochę blagi i "substancji zastępczych" i "zastępczych wartości". I tak nurzamy się we wszechogarniającym kłamstwie.  Być może pierwszy PRL był nawet na swój sposób uczciwy? Nie ośmielili się nazwać co produkowali czekoladą lecz wyrobem czekoladopodobnym. Dziś nikt nawet nie miałby skrupułów. Na dawnym wyrobie tego typu widniałby dumny napis: "czekolada klasyczna". 

2 komentarze:

  1. chcialbym przypomniec ksiazke "a w patafii nie bardzo" gdzie swieze masło po przywiezieniu do sklepu wkladane bylo od razu do jełczarni, gdzie jełczało, po to by mozna bylo pare kostek swiezego nie zjelczalego sprzedac spod lady pare razy drozej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja małżonka twierdzi, że tak samo jest z proszkiem do prania. Ten sam z Niemiec jest o wiele lepszej jakości, a ten dla Polaczków musi zawierać jakiś wypełniacz, bo przecież nie może przy takim samym składzie chemicznym kosztować znacząco mniej. A wszystko to przy braku silnych prawdziwych organizacji konsumenckich. Ręce opadają. PRL Bis wiecznie żywy. A co najgorsze, nie widać szans aby coś się szybo zmieniło, bo do zmian potrzebna jest społeczna podmiotowość....

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Jak masz ochotę to skomentuj