Był sobie pewien parking. Nie za duży nie za mały, taki w sam raz. Tłoczył się na nim niezorganizowany gąszcz samochodów. Ale zawsze, gdy ktoś chciał wyjechać, ktoś inny uprzejmie go przepuszczał. Ów parking organizował się sam. Aż w końcu pojawili się tacy, co chcieli egzekwować swoje przywileje do miejsc parkingowych. Kolejny etapem było ogrodzenie tychże miejsc i postawienie barierek zamykanych na kluczyk umożliwiającym owym wybrańcom parkowanie właśnie w tych miejscach. I co się stało? Parking przestał być parkingiem. Pomijam już kwestie urwanych misek olejowych, przebitych opon i połamanych kluczyków, bo owe barierki to prawdziwe badziewie. Co przyniesie nadchodząca zima? Można się tylko domyślać.
Najbardziej boli jednak fakt kompletnej dezorganizacji przez pozorną organizację. Tak oto socjalizm w którym parzyło nam żyć od października 1939 roku marnuje zasoby i wszystko zmienia w parodię. A my - homo sovieticus - bo przecież w większości wyrośli i wychowani w owym socjalizmie nie zwracamy już nań uwagi.
Trochę o tym ale na meta poziomie pisze dziś Rafał Ziemkiewicz w Rzeczpospolitej. Warto przeczytać. Czy rządy fachowców doprowadzą do takiego bałaganu jak na przykładowym parkingu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak masz ochotę to skomentuj