poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Rozkaz: „waruj” czyli o skundleniu

„Polityk naszych czasów to elokwentny ćwok, pazerny, przebiegły, bez światopoglądu, zasad etycznych, gąbka. Prawica, lewica, konserwatyzm, liberalizm – to dla niego pojęcia o dowolnej treści. Żongluje nimi jak piłeczkami. Śliski jak wąż. Łatwo się go nie pozbędziemy.”
Marek Nowakowski „Stan rzeczy”, „Uważam Rze” nr 25/2011 s. 56.
Wszystkie nasze przewodnie siły narodu rozpoczęły już dość wczesną kampanię udając, że chcą poinformować swych wyborców o swych programach, których podobnie jak statutów (co udowodniłem już kiedyś) nikt nie czyta. Ostatnie dni mimo ogórkowego sezonu obfitują w znaki większe lub mniejsze, które informują nas  sposób pośredni o naszej realnej pozycji. 
Raport Komisji Millera, który miał być naszą, niezależną analizą smoleńskiej tragedii, jak można było się spodziewać niczego nie odsłonił i nie wyjaśnił. Całość przypomina raport policyjny z oględzin zwłok jakiegoś nieszczęśnika, który „popełnił samobójstwo strzelając sobie w plecy serią z karabinu maszynowego”. Postawiono co prawda kilka otwartych kwestii. Szkoda tylko, że raport nie zajął się kunktatorską postawą naszych władz tuż po katastrofie z przekazaniem całości kontroli nad śledztwem stronie rosyjskiej. Chcąc zachować polityczną poprawność i dobre stosunki z Rosjanami, nasi „umiłowani przywódcy” postanowili pokazać szersze tło całej sprawy. To miecz obosieczny. Jaka musi być prawda o tragedii, skoro nasze władze postanowiły przyznać się skandalicznego bałaganu, totalnego chaosu i niekompetencji, aby stworzyć owo „tło”? Trzeba być przecież skrajnie naiwnym aby sądzić, że bałagan w naszym kraju dotyczy tylko tych konkretnych instytucji i tego konkretnego przypadku. 
Ale wskaźników ilustrujących poddaństwo naszym „strategicznym partnerom” jest więcej. Ilustrują one, że w końcu elity „bękarta Traktatu Wersalskiego” pojęły swoją fasadową rolę. Daleko nie trzeba szukać. 
Oto zaledwie kilka tygodni temu nasz dzielny Prezydent Komorowski powiedział w czasie rocznicy mordu komunistów w Jedwabnem, że Polacy ponoszą odpowiedzialność za ten mord. Co więcej, przeprosił i poprosił o przebaczenie. To wielce chrześcijańskie podejście ma wszakże jedna zasadniczą historiozoficzną przywarę: za holocaust przestają być odpowiedzialni wyłącznie Niemcy. Zatem nasi suwereni mają już wyciągniętego niczym królik z kapelusza wspólnika w dokonanym przez nich mordzie. Nie są ważne historyczne fakty, ani pieniądze wydane na odszkodowania. Ważne jest odrobinę czystsze sumienie. 
Tenże sam nasz umiłowany przywódca wczoraj po mszy św. w intencji powstańców warszawskich powiedział między innymi: 
„Jesteśmy z naszym ówczesnym wrogiem w jednym sojuszu obronnym i w zjednoczonej Europie. Utrwalamy nowe kanony współżycia, wspólnie opowiadamy się przeciwko dominacji silniejszych państwa nad słabszymi, potępiamy dyskryminację rasową, klasową i narodowościową”  [...]
„A jeśli tak, to warto rozważyć, czy Powstanie Warszawskie nie jest najbardziej wymownym symbolem walki o te wartości, które dziś uznajemy za wspólne”
Wnioski:
1. Winę za celowy lub przypadkowy bałagan u nas i po stronie naszych wschodnich braci oraz za  śmierć naszych elit ponoszą niedouczeni piloci. Byli niedouczeni do tego stopnia, że nawet nie potrafili wylądować. O aktywacji jakiegoś durnego guzika nie wspominając. Ale przecież to nic niezwykłego skoro nie znali rosyjskiego, więc na pewno nie potrafili przeczytać do czego służy ten guzik. Co ciekawe śp. gen. Błasik w oczach propagandy przestał być naciskającym pijakiem, a stał się mężem opaczności, który jako jedyny na pokładzie samolotu znał się na odczycie wysokości.
2. Komunistów w Jedwabnem wyrżnęli Polacy podjudzeni przez niemieckiego okupanta więc ponoszą taką samą odpowiedzialność za holocaust, łuk kurski i Babi Jar. Ale słowa Prezydenta wskazują na to, że III Rzeczypospolita jako swego rodzaju niemieckie peryferium al'a Generalne Gubernatorstwo przejmie niedługo całkowitą moralną odpowiedzialność za wszelkie zbrodnie naszego protektora przez ostatnie tysiąc lat.
3. Powstanie Warszawskie było wypadkiem przy pracy, który się już więcej nie powtórzy. Bo po co się znowu buntować? Trzeba pogodzić się z losem i budować tysiącletnią Unię. Dawniej, za czasów wcześniejszej integracji europejskiej nasi dawni wrogowie, a obecni przyjaciele żądali od nas tylko Gdańska i korytarza do Prus. Teraz kwestia rury na dnie Bałtyku łączącego naszych „strategicznych sojuszników” nie wzbudziła najmniejszych kontrowersji ze strony naszych „umiłowanych przywódców”. Po prostu nikt ich nie pytał o zadanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak masz ochotę to skomentuj