... czyli wyższy poziom abstrakcji.
Staram się pisać o rzeczach ważnych i fundamentalnych (przynajmniej dla mnie) ale także o tych, które ze względu na swą ulotność mogą przepaść w odmętach zapomnienia.
środa, 29 kwietnia 2009
Państwo policyjne
tonfami w drzwi załomocą.
Jak widać drzwi to nie problem ...
A swoją drogą ciekawe co "nawywijał" ten staruszek?
- zwinął w sklepie kotkę smalcu i utrwaliły to kamery?
- hodował w doniczce zioło na własny użytek, bo nie stać go na substytuty z koncernów farmaceutycznych?
- ciągnął mp3 z netu?
Na pewno czyn jego był wysoce społecznie naganny.
Ciekawe jak z frekwencją
czwartek, 23 kwietnia 2009
Konflikt pokoleń
- „Prejas to taki Pakugan, który zmienia kolor w zależności od ilości punków”
A mnie się wszystko z polityką kojarzy :-)
- Co to jest?
- Kobiece narządy płciowe - odpowiedział erotoman.
Lekarz narysował trójkąt - odpowiedz była taka sama. Po czym przyszła kolej na kwadrat - znowu to samo.
- Panie, Pan jesteś rzeczywiście zboczeńcem! - krzyknął lekarz
- A kto mi te świństwa pokazywał?
Gdyby włączyć współczesny program telewizyjny przed człowiekiem żyjącym 20 lat temu, to by zbaraniał i też poczuł się jak zboczeniec.
W jednym z teatrów na próbie Kalina Jędrusik zapaliła papierosa. Na scenie nie wolno palić papierosów. Zbliżył się strażak i powiedział: "Proszę zgasić papierosa, bo tu nie wolno palić". A Kalina jak Kalina - z wdziękiem odparła: "Odpierdol się strażaku". I on strasznie się zamyślił, poszedł za kulisy i tam trwał jakiś czas. Potem nabrał powietrza, wrócił na scenę, ale tam już nie było Kaliny, tylko Basia Rylska. On jednak tego nie zauważył, bo oczy zaszły mu bielmem z wściekłości, i krzyknął do Rylskiej: "Ja też potrafię przeklinać, ty kurwo stara!". Kompletnie zdumiona Basia pobiegła do Edwarda Dziewońskiego, który był reżyserem spektaklu, i powiedziała mu, że strażak zwariował, bo ją zwyzywał bez żadnego powodu. Dziewoński strasznie się zezłościł, poszedł do strażaka i powiedział: "A pan jest chuj!". Przy czym strażak też już był inny.
Więc tak wygląda życie polityczne w naszym kraju."
Etymologia
środa, 22 kwietnia 2009
Proroctwo? Zobaczymy...
Czy miałem racje? Okaże się za miesiąc.
Historia lubi się powtarzać
Nowe czasy – ten sam schemat, czyli postdemokracja
W tej chwili coraz mniejsza grupa ludzi dysponuje coraz większym majątkiem. Sadzę, że zaledwie kilka procent mieszkańców globu posiada 90% wszystkich dóbr – po kryzysie będzie to jeszcze mniejsze grono. Po to w końcu jest ten kryzys... Popadanie środków finansowych, produkcji, wszelkich materialnych dóbr, czy bycie panem ludzkiego losu już nie wystarcza. Nowo powstała wąska grupa globalnych oligarchów sięga właśnie jeszcze bardziej po władze polityczną, tworząc globalny system jedynie słusznej polityki. Demokracja ma jedną wadę: motłochem trzeba kręcić non stop, i nie zawsze się daje. Do tego trzeba wyznając armię polityków i innych figurantów, media srające ludziom w głowy, od czasu do czasu wywołać jakiś atak terrorystyczny. A to kosztuje. Polityka to biznes, więc należy zminimalizować niepotrzebne ogniwo minimalizując jednocześnie koszty. Motłoch czasami nie jest głupi i jeszcze zacznie korzystać ze swoich praw.
Jeszcze się udaje, że od ludzi coś zależy. Ale to jak z Fordem T, może być w każdym kolorze tylko nie czarny. Ludziom można wmówić także poglądy.
Efekt: 60 – 70 % Polaków nie ma swej reprezentacji politycznej. Co nie znaczy czy nie wiedzą na kogo trzeba głosować. Wiedzą i to doskonale. Gdy ludzi zapyta się jaką popierają partię – mamy sondaż, ale jeśli zaczniemy pytać ludzi o poglądy na konkretne sprawy czy sposoby rozwiązywania problemów, okaże się że nie ma partii, która w programie ma bardzo konkretne postulaty społeczne.
Samo zdefiniowanie stron politycznych jest już manipulacją. Podział na lewicę i prawicę, czy obóz solidarnościowy i komunę przypomina granice państw afrykańskich. Scena polityczna winna dzielić się na globalistów (zwolenników idei integracyjnych i internacjonalistycznych, klienteli globalnej finansjery) i lokalistów (tych, którzy chcą rozwiązywać ludzkie problemy, nie martwiących się problemy świata lecz własnej społeczności, widzących, że czym prościej tym lepiej). Tu przebiega w tej chwili główny front walki o obraz świata! Na to wszytko nakłada się jeszcze globalny proces rozwalania rodziny jako miejsca do którego zawsze system i jego macki ma ograniczony dostęp. Gdy popatrzymy z tego punktu wiedzenia na reprezentacje w sejmie okaże się, że druga grupa nie ma najmniejszej reprezentacji. Cały nasz parlament, bez mrugnięcia okiem jest prounijny, jest za płaceniem haraczu ekologicznego (co podniesie ceny prądu o połowę), czy kupowaniem nikomu nie potrzebnych samolotów bojowych za obietnicę nieistniejącego foresightu. Kolonializm? Oczywiście! Ale w wydaniu globalnym cały świat składa się z prowincji. Niepostrzeżenie powstaje świat w którym, konkretny człowiek nie będzie miał najmniejszego wpływu na poczynania władz, a wszelkie istotne decyzje będą zapadały bez udziału i wiedzy obywateli. Totalitaryzm? Tak! Mentalny, wynikający z myślenia w narzuconych kategoriach.
wtorek, 21 kwietnia 2009
O szczęściu czyli historia banalna
W absolutnie genialnym filmie The Fisher King Terry'ego Gilliama, bohater grany przez Toma Weitsa siedzi w przejściu podziemnym na wózku inwalidzkim i zbiera pieniądze. Twierdzi, że robi bardzo dobrą robotę, bo ludzie patrzą na niego i myślą: „o ten facet ma naprawdę przechlapane, więc nie ma co się przejmować wrzeszczącym szefem”. Terapia jak nic!
Czy Al jest szczęśliwy? Na swój sposób tak, bo nie ma się z kim porównać. Ludzie się porównują i to jest przyczyną ich frustracji. "Grupa odniesienia" jak mówią mądrale. Al jest szczęśliwy, bo nie wie jak przechlapane mają inne myszy. Al jest być może szczęśliwym, bo w ogóle nic nie wie.
niedziela, 19 kwietnia 2009
Ekopoezja
- "Ale ja tak widzę!"
Na to profesor:
- "Jak Pan tak widzi to niech Pan uważa, aby Pana tramwaj nie przejechał."
Ekoterryści przyjmują nowe formy walki ideowej. Przenieśli się na obszary poezji z silnymi wątkami dewiacji. A może to nie naprawdę? Może po paru głębszych towarzystwo robi sobie jaja!
Ale jak na poważnie? Jeśli tak widzą świat, to po czym? Pora zmienić dealera, albo uważać na nadjeżdżający tramwaj.
Ekokrytyka, ekopoezja, ekoliteratura, ekofilmowcy, ekodidżeje. Literatura socjalistyczna, kinematografia socjalistyczna, sztuka socjalistyczna, muzyka sicjalistyczna, ekonomia socjalistyczna. Mnożenie bytów. Po co?
Fragmenty:
"Słychać kumkanie żab i ludzki rechot do strony ośrodka wypoczynkowego"
"Chciałbym mieszkać w wygrzebanej w ziemni norze z psem borsukiem i owcą"
Uwaga nagranie tylko dla ludzi o mocnych nerwach :))
sobota, 18 kwietnia 2009
Pierwsza jaskółka kampanii nie czyni
Dawno takich bredni nie słyszałem.
piątek, 17 kwietnia 2009
Lubelskie Hall of Fame? A czemu nie?
czwartek, 16 kwietnia 2009
Krąg głupoty
I poziom głupoty czyli dogmatyzm i lenistwo
To pewien stan błogości i samozadowolenia. Ktoś mówi na przykład: „Nie lubię opery”. A której? - pyta uczestnik dyskusji. Żadnej – odpowiada głupiec - nie widziałem żadnej i jestem pewnie, że jej nie lubię. Ustabilizowane zasłyszane poglądy zwalniają z myślenia i krytycznej oceny rzeczywistości czego skutkiem jest pewien rodzaj poczucia satysfakcji a może i szczęścia.
Głupek pierwszego poziomu ma zawsze rację i wyrobioną opinię na każdy temat. Oczywiście nieusystematyzowaną, zasłyszaną z telewizji, raczej nie przeczytaną, bo nie czyta. Próba dyskusji kończy się z reguły stwierdzeniem w rodzaju: „a w Ameryce bija murzynów”.Książka ma być pożyteczna: atlas grzybów, poradnik jak naprawić VW Golfa przy pomocy agrafki. Lubi gadżety, wierzy w postęp i Unię Europejską, ale to efekt medialnego prania mózgu na który jest szczególnie podatny. Kocha UE zwłaszcza za tanie używane bryki z Niemiec i gdy jedzie jedną z nich słychać z głośników: bub, bum, bum.
"Ignorancja jest błogosławieństwem" jak przekonywał Cypher w Matrix'ie. Narząd nie używaniu zanika. To tak jakby jakiś komputer czuł się błogo z powodu małej liczby przetwarzanych danych. Oczywiście tego typu lenistwa nie wolno mylić z lenistwem twórczym, będącym kwintesencją wszelkiej innowacyjności i źródłem rozwoju.
II poziom głupoty czyli głupi i tyle
„Stracił rozum” - mówi się potocznie. Ktoś jest głupi dlatego, że jego umysł nie potrafi prawidłowo zinterpretować dochodzących do niego bodźców w wyniku czego powstają nieporozumienia, nieracjonalność w postępowaniu, i wszelkie inne objawy głupoty. Tego zachowania nie można pomylić z zachowaniem ekstrawaganckim lub innym mającym znamiona systemowości. Ktoś może po prostu inaczej niż my pojmować rzeczywistość i interpretować bodźce, i dochodzić do innych wniosków. Nie znaczy to, że jego rozumowanie jest głupie. Także ci, którzy nie potrafią z różnych przyczyn odczytać kodu kulturowego, nie mogą być uznani za głupców pierwszego poziomu. Tak więc istota pierwszego stadium głupoty jest następująca: wpływają bodźce a nasz umysł nie jest w stanie ich zinterpretować. Innymi słowy, sama maszynka jest „uszkodzona” i nie działa prawidłowo.
III poziom głupoty czyli postradał zmysły
Dawniej aby powiedzieć delikatnie, że ktoś oszalał używano określania „postradała zmysły”. Nie jest to takie zwykłe wariowanie, bo maszynka działa prawidłowo, tylko zmysły źle podają maszynce zasłyszane lub zobaczone treści, a ona interpretuje je nieprawidłowo, bo jakże inaczej można interpretować fałszywe informacje. Podobno mózg pozbawiony jakichkolwiek bodźców zaczyna sam je generować (Odmienne stany świadomości) i zaczynamy śnić na jawie. Do tej kategorii zaliczyłbym także wszystkie niedosłyszące babcie, co przekręcają słowa, amatorów napojów wyskokowych i nie tylko napojów. Stan może być chwilowy lub stały. Innymi słowy: soft wprowadzony do maszynki jest nieprawidłowy bo się „zwaliła stacja dysków” albo wirusy wycięły kod programowy, tak bardzo, że się maszynka wiesza...
IV poziom głupoty czyli wszystko gra
Z pozoru nie dostrzegalny. Nie jest leniwy, uczy się, rozmyśla, zmysły mu nie szwankują. Jednak to co do owych zmysłów dociera pokryte jest fałszem. Głupiec IV kategorii jest najbardziej niebezpieczny bo jest powszechny, masowy, szczególnie podatny na propagandę nawet gdy czyta to Wyborczą, jak ogląda to TVN. Z uporem maniaka powtarza innym co słyszał lub przeczytał. Jest politycznie poprawny. Nie chce być kontrowersyjny więc jego poglądy są zależne od tego co słyszy i widzi. Lubi być w stadzie, ale jednoczesne pragnie przynależeć do jakiejś elity. Łatwo przypina innym etykietki w rodzaju: oszołom. Jest bliskim przyjacielem głupka pierwszej kategorii.
System pracuje prawidłowo, tylko w izolacji od innych systemów. Jest jedynie słuszny jak Windows Microsoftu. Nie przyjmuje do wiadomości, że świat może być inny. W końcu jak wytłumaczyć ślepcowi od urodzenia jak wyglądają kolory. Trochę jak w Matriksie.
Jak się wyrwać z kręgu głupoty?
Nie bać się porażki. Nie słuchać co mówi krąg głupoty. Szukać własnych poglądów, iść pod prąd, nie ulegać modom, BYĆ SOBĄ.
niedziela, 12 kwietnia 2009
Rosjanie mają swoją wersję zbrodni katyńskiej
Jeśli w naszym rządzie ktoś ma jaja, natychmiast powinna pójść do Rosjan w tej sprawie nota dyplomatyczna.
Należy głosić prawdę: kręcić i rozpowszechniać jak najwięcej filmów na ten temat. "Katyń" Wajdy to zdecydowanie za mało. Trzeba dotrzeć do jak największej liczby odbiorców na zachodzi i w Rosji i poruszyć ich sumienia.
Poza tym należy wprowadzić prawo "kłamstwa katyńskiego"! Za głoszenie poglądów sprzecznych w tej sprawie z historyczną prawdą 5 - 10 lat więzienia. Oczywiście potem konieczny byłby lobbing w Parlamencie Europejskim nad wprowadzeniem takich przepisów w UE.
Niemożliwe? Żydzi robią tak w sprawie Holocaustu, zróbmy i my w kwestii Katynia. Dla Żydów Holocaust i wycieczki młodzieży żydowskiej zwiedzających obozy koncentracyjne w Polsce, to czynniki narodotwórcze. Dla nas Katyń może być też takim czynnikiem i poważnym narzędziem kształtujących naszą tożsamość: Nikomu nie możemy ufać bo wszyscy nas zawiedli. Od wielu lat wmawia nam się, że wszyscy się kochają, a Niemcy i Rosjanie to nasi bracia i sojusznicy. Tak zachowuje się naród podbity. To oczywiście sprzeczne z zasadą poprawności politycznej.
Dziwi mnie, dlaczego gramy w tą grę i utrwalamy nasze poddaństwo i charakter kolonialny naszego kraju. To, że z kimś można robić interesy i go szanować, nie oznacza wcale, że należy zaprosić go do naszego domu i położyć spać do łóżka z własną połowicą.
Ciekawe tylko czy w kraju, gdzie elity są zaprzedane niepolskim interesom będzie to możliwe? Pewnie nie...
P.S.
Niezwykle interesujący komentarz pod cytowanym wyżej artykułem autorstwa Pana Bolesława Paszkowskiego (13/04 03.40). Radzę przeczytać, bo takie rzeczy lubią znikać...
http://forum2.dziennik.pl/read.php?3,737063,page=2
Non omnis moriar czyli świąteczny natłok skojarzeń
- W 1970 oficjalnie przestał działać zespół The Beatles. Należąca jednak do czwórki z Liverpoolu lub ich spadkobierców firma Apple Corps., pozostała i ma się świetnie. Co chwila wydaje "nowe" materiały. Nikt przecież nikomu nie zabronił zarabiać na tym co kiedyś wymyślił. Na jesień jest przygotowywane nawet nowe wydawnictwo, które z pewnością odniesie globalny sukces.
- Po mimo odtrąbionej 20 lat temu śmierci socjalizmu w Polsce ten istnieje i ma się dobrze. Nawet coraz lepiej. Jest na to coraz więcej dowodów. Pod spodem PRL - czy bardziej PRL 2.0 rozwija się nadal i ma się dobrze. To już nie jest problem demontażu systemu, lecz powstrzymania jego dalszego rozwoju. Przy wsparciu towarzyszy z Unii nasi towarzysze budują socjalizm w Polsce pozostając nadal jego przewodnią siłą. Świadczy o tym fasadowość instytucji, zbyt wielka rola administracji, postępujące ograniczenie swobód obywatelskich i unikanie starych drażliwych tematów. Polecam artykuł w Rzeczypospolitej, który należy czytać między wierszami, jak za okupacji...
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że do gry zostały zaproszona tzw. Prawica, przystając na warunki tej rozgrywki. Wszelkie działające w naszym kraju partie polityczne to tak na dobrą sprawę podświadome klony PZPR. Bo niby skąd obecni liderzy czy polityczni organizatorzy maja czerpać swe wzorce? Zmiana formy jak z buddyjskim naczyniem polegała na tym, że nieboszczka przestała istnieć, a istniejące wewnątrz niej frakcje - oficjalne stały się odrębnymi bytami politycznymi. Dowody?
Paradoksy historii, celowy proces, czy zbieg okoliczności?
- Ilu członków pierwszej Solidarności należało do PZPR (drugiej to już nawet nie liczę)? Sporo.
- W sejmowym klubie AWS było więcej byłych członków PZPR niż w SLD.
- Akcja Wyborcza Solidarność w znaczniej mierze to w tej chwili PO, tylko bez Solidarności i kilku pożytecznych idiotów. Czyli pozostała Akcja Wyborcza, a więc z założenia coś nietrwałego, doraźnego i nastawionego na krótkotrwałe cele.
sobota, 11 kwietnia 2009
Ekologiczne mity i ich pogromcy
piątek, 10 kwietnia 2009
Tak przy Wielkim Piątku
Wniosek: jak najmniej administracji - jak najwięcej organizacji pozarządowych. Jak najmniej świadczeń - jak najwięcej zadań społeczności lokalnych, nieformalnych grup samo-sąsiedzkiej pomocy. Ale najpierw trzeba zdać sobie sprawę jak dalece zatomizowane jest społeczeństwo - także przez media.
poniedziałek, 6 kwietnia 2009
Jak nas określą?
Może będziemy epoką systemów? Politycznych, społecznych, ideologicznych, wreszcie energetycznych, informatycznych i korporacyjnych. Będziemy epoką systemów totalitarnych. Systemów potrafiących zwolnic ludzi z odpowiedzialności wyrzutów sumienia, myślenia i wpychających się w każdy aspekt życia. Po woli będzie coraz mniej miejsca na indywidualizm, na swobodne "pozasystemowe" myślenie. System jak nazywał go Kotarbiński to: "pewna całość, której elementy przyczyniają się do powodzenia lub niepowodzenia tej całości". Ma on jedną wadę jest mało innowacyjny i aby się zmienić musi paść, bo w swej złożoności rozległy system jest słaby.
Jedyne co potrafią współcześni "mędrcy" to nadawać przedrostek "post". Wiedzą czy im się tak wydaje, że coś minęło...
Pociesza mnie tylko jedno: są ludzie którzy myślą podobnie
niedziela, 5 kwietnia 2009
Mnożenie bytów nie bez potrzeby
Ciągle tworzy się nowe terminy definiujące naszą rzeczywistość. Proces ten czasami następuje spontanicznie czasami jest sterowany*. Czasami pewnie terminy się przyjmują a inne nie (np. leonowanie**). Nie mówi się już np. zboczeniec lub homoseksualista, gdyż te określenia nie pozwalają pedziom szerzyć polityki społecznej tolerancji. Wymyślono więc słowo „gej”. Teraz wszyscy od prawa do lewa nie nazywają pedziów inaczej. Łatwiej jest walczyć o prawa gejów, lub kochających inaczej, niż o prawa pedziów lub zboczeńców.
Co ciekawe pedofil pozostaje pedofilem a potępienie społeczne dla tej przypadłości nie maleje.
Komuniści lub postkomuniści nazywają się teraz socjaldemokratami. Zieloni lewicowcy nazywani są "ekologami" choć ich działalność z ekologią nie ma nic wspólnego.
Tak więc podstawą daleko-falowej inżynierii społecznej i oswajania ludzi z nowymi poglądami jest stworzenie nowych pojęć, a nie "wypranie" znaczeń starych. To drugie trwa znacznie dłużej i nie wiadomo co przyniesie, więc lepiej wymyślać nowe pojęcia "symulując" postęp. Owa ofensywa pojęciowa, co ciekawe nie doczekała się kontrofensywy ze strony środowisk konserwatywnych. A szkoda, bo przecież to proste. Na przykład, wystarczy uparcie trzymać się starego określenia "homoseksualiści", a unikać określenia "geje", lub stworzyć alternatywne byty. Bynajmniej nie ponad potrzeby. Homoseksualistów można nazywać np. wspólnikami – od spółkowania, pupkującymi lub pupnikami – od wiadomo czego, albo zapalnikami od trzymania wiadomo za co. Tzw. „ekologów” można nazywać ekoterrorystami - co według mnie lepiej oddaje istotę ich profesji, lub np. glonofilami.
Należy uruchomić tylko pewnien słowotwórczy proces, a wtedy będziemy mieli odpowiedzi na "ciemnogród", "oszołomów", czy "prawicowych radykałów"
* Dawno temu gdy Związek Radziecki dokonywał podboju kosmosu. Aleksiej Leonow 1965 roku jako pierwszy człowiek wyszedł w otwarta przestrzeń kosmiczną. Po czym już na ziemi specjalna komisja nazwała to właśnie lenowaniem. Termin się kompletnie nie przyjął, czego dowodem jest fakt, iż nawet w Googlach ten termin nie występuje.
**Tego typu proces tworzenia nowych nazw nie jest w naszej kulturze czymś nowym. Kiedyś nawet przykładano to tego większą wagę i organizowano nawet specjalne konkursy. Np. słowo czołg, pochodzi od czołgania, a nie jak w wielu językach od tank. Słowo samochód to opisowa definicja – bo sam chodzi.
Pomysł godny mefista
sobota, 4 kwietnia 2009
Ja tu gadu, gadu
Brak szerszej medialnej promocji tej płyty, to dowód jaką strategię medialną wobec niezależnych produkcji przyjmują media, często powiązane kapitałowo z dużymi wytwórniami. Jak pisał Lem w Bombie Megabitowej (chyba), człowiek jest w stanie przyswoić sobie jakieś 4 bity na sekundę informacji i ani jednego bicika więcej. Wniosek - mamy słabe interface'y. :-) Wiedzą o tym też sece od promocji w kółko puszczając w radiu jedną lub prawie jedną piosenkę. Jak mawiał inż. Mamoń: ludziom podoba się to co już słyszeli, czego dowodem jest ftop5. Można mieć wiele zastrzeżeń do programu, ale sama idea jest słuszna: nie kupujcie po 5 razy tych samych płyt, szukajcie nowej (innej) muzyki!
Czekam na zapowiedziany na ten rok nowy album - I/O... A miało nie być o polityce...
piątek, 3 kwietnia 2009
Ciepłą rączką
Finansowanie partii
Gdy Car wyznaczał gubernatora jakiejś prowincji, chciał od niego dwóch rzeczy: określonej ilości rekruta i określonej ilości złota z podatków. Nie wyznaczał przy tym pensji dla gubernatora wychodząc z założenia, że wszytko co ukradnie jest jego. Nie rozumiem całej populistycznej zadymy wokół finansowania partii politycznych i dogrzania tego starego kotleta. Parte są organizacjami społecznymi dążącymi do przejęcia władzy i jej sprawowania dla realizacji swego programu i wizji kraju. Jest wiele organizacji społecznych - stowarzyszeń i fundacji, które dotacji z budżetu nie otrzymują, chyba, że realizują jakieś projekty. Organizacje te mają też swoje cele - co więcej - mogą tworzyć komitety wyborcze i startować w wyborach. Więc albo wszystkie zwierzątka są równie, albo wszystkie są równie, a niektóre równiejsze. Albo dotujemy wszystkich – co jest chore (bo wystarczy zebrać kilkanaście osób, założyć organizacje i przejść na garnuszek państwa) albo nikogo. Inna sprawa, że dotacje otrzymują wyłącznie partie posiadające poparcie powyżej 3% - czyli te które ocierają się o władzę, bądź ją sprawują. Są to ugrupowania, które pieniądze mają i mogą się rozwijać. Są też i te, które nie będą ich miały nigdy.
W normalnym świecie ludzie majętni przekazują darowizny na partie. Potem ta się odwdzięcza stołkiem lub kontraktem. I tak się kręci ten interes. Oczywiście poza bezpośrednim związkiem biznesu z polityką istniej przeogromna sfera ideałów społecznych i osób je reprezentacyjnych. Czego u nas jak na lekarstwo. W Polsce ludzie majętni to przeważnie była nomenklatura lub ludzie z nią powiązani, więc normalizacja w tej kwestii nie wchodzi w grę.
Wskaźnikiem naturalnej konfliktogenności polskiej klasy politycznej jest ciągłe omijanie problemu legalizacji lobbingu. To wszystko cena jaką płacimy za nałożenie demokratycznego płaszczyka na stare PRLowskie struktury.
czwartek, 2 kwietnia 2009
Cztery lata temu czyli kto pierwszy?
http://www.prw.pl/articles/view/6016/papiez-na-lozu-smierci-ogladal-piotra-kraske-w-tvp
Napoimy nasze konie w Gangesie
- „Potem już tylko Berlin i cała Europa” – grzmiał z trybuny.
- „Co potem?” - zapytał jeden z towarzyszy.
- „Dotrzemy do Atlantyku! A potem zawrócimy i napoimy nasze konie w Gangesie” - grzmiał towarzysz, który za 20 lat dokonał żywota z czekanem w głowie. Ale wtedy miał swój dzień.
Na dotarcie do Atlantyku trzeba było czekać prawie 90 lat. Jak to? - ktoś zapyta. To proste:
Realną władzę w Europie sprawuje teraz Komisja Europejska złożona z przewodniczącego i 25 komisarzy (ludowych) odpowiedzialnych z poszczególne odcinki życia w Europie.
Przeprowadziłem stosunkowo proste badanie. Przejrzałem życiorysy wszystkich członków Komisji Europejskiej. Okazuje się, że większość z nich ma jasny lewicowy lub liberalno – lewicowy rodowód. Siim Kallas – rodem z Estonii był nawet w przeszłości członkiem KPZR! Pochodząca z Kraju Nadwiślańskiego Pani Danuta Hübner była niegdyś działaczką SLD, a obecnie będzie ponoć stawać w szranki wyborcze do Parlamentu Europejskiego z listy Polskiej Zjednoczonej Platformy Obywatelskiej. Ale i tak wszystkich bije na głowę swym życiorysem przewodniczący Komisji Pan José Manuel Durão Barroso, który oficjalne przyznaje się do maoistowskich korzeni.
Ograniczenie roli parlamentów krajowych i centralizacja państwa europejskiego przyniesie w rezultacie ograniczenie możliwości wpływu obywatela na podejmowanie decyzji. Będzie to realne ograniczenie praw obywatelskich. A tu już o krok do totalitaryzmu. Oczywiście administracja będzie blisko obywatela będzie samorządowa, ale nie będzie miała wpływu na nic. Proces fasadowości instytucji publicznych w naszym kraju jest już faktem. Konie odpoczywają.
Barroso pochodzi z Portugalii, a więc jeszcze chwila i lewicowe rumaki zrobią zwrot, po czym zatopią swe wiecznie spragnione pyski w gangeskim nurcie. Miejmy nadzieję, że po drodze połamią sobie nogi lub wskutek kryzysu skończy im się obrok.