sobota, 4 kwietnia 2009

Ja tu gadu, gadu

A tym czasem Peter Gabriel wydał w zeszłym roku nową płytę. Nazywa się Big Blue Ball. Ktoś powie: "A słyszałeś, że Titanic zatonął?" O tym akurat wiem. Ale informacja o nowej płycie Gabriela, po prostu do mnie nie dotarła. To chyba jedyna gwiazda światowego wymiaru, kŧóra wymyka się z zasad politycznej poprawności. Nic dziwnego: ma sławę (zdobytą jeszcze jako wokalista Genesis), uznanie, pieniądze i swoją własną wytwórnię - czyli jest niezależny w pełnym tego słowa znaczeniu. Gabriel krytykuje media (The Barry Williams Show), konsumpcjonizm (Digging in the Dirt), namawia do refleksji o sprawach ostatecznych (Father, Son), nie jest obojętny na problemy społeczne (Don't Give Up, Biko) i inne zmory współczesnego zachodniego świata (Lovetown). Szuka głębi, korzeni i nie daje się zaszufladkować.
Brak szerszej medialnej promocji tej płyty, to dowód jaką strategię medialną wobec niezależnych produkcji przyjmują media, często powiązane kapitałowo z dużymi wytwórniami. Jak pisał Lem w Bombie Megabitowej (chyba), człowiek jest w stanie przyswoić sobie jakieś 4 bity na sekundę informacji i ani jednego bicika więcej. Wniosek - mamy słabe interface'y. :-) Wiedzą o tym też sece od promocji w kółko puszczając w radiu jedną lub prawie jedną piosenkę. Jak mawiał inż. Mamoń: ludziom podoba się to co już słyszeli, czego dowodem jest ftop5. Można mieć wiele zastrzeżeń do programu, ale sama idea jest słuszna: nie kupujcie po 5 razy tych samych płyt, szukajcie nowej (innej) muzyki!
Na szczęście ta informacja do mnie dotarła. Płyta nie znajduje się w oficjalniej dyskografii i jest to praca zespołowa i zawiera nagrania z lat 1991-92 i 95. Z promocyjnego podcastu można wywnioskować, że dzieło jest naprawdę godne uwagi.
Czekam na zapowiedziany na ten rok nowy album - I/O... A miało nie być o polityce...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak masz ochotę to skomentuj