wtorek, 21 kwietnia 2009

O szczęściu czyli historia banalna

Nie wiem czy człowiek jest w stanie osiągnąć pełnię szczęścia. Próba wmówienia ludziom, że na tym łez padole można osiągnąć nirwanę jest pewną forma populizmu i ludzkiej pychy. Ale znam pewne stworzenie które jest z pewnością szczęśliwe. Nazywa się Al, jest myszą kupioną dzieciom. Jakieś rok temu zwiał z klatki i żyje sobie pod podłogą wychodząc tylko od czasu do czasu. Posmakował wolności, wiec ponowne zamknięcie go do było by nie "humanitarne" (raczej nie mysioitarne, ale znowu mnożę byty). Nie boi się specjalnie domowników. Gdy jest głodny to wychodzi. Ostatni nawet przyszedł się przywitać i wziął mi z ręki nasionko.
W absolutnie genialnym filmie The Fisher King Terry'ego Gilliama, bohater grany przez Toma Weitsa siedzi w przejściu podziemnym na wózku inwalidzkim i zbiera pieniądze. Twierdzi, że robi bardzo dobrą robotę, bo ludzie patrzą na niego i myślą: „o ten facet ma naprawdę przechlapane, więc nie ma co się przejmować wrzeszczącym szefem”. Terapia jak nic!
Czy Al jest szczęśliwy? Na swój sposób tak, bo nie ma się z kim porównać. Ludzie się porównują i to jest przyczyną ich frustracji. "Grupa odniesienia" jak mówią mądrale. Al jest szczęśliwy, bo nie wie jak przechlapane mają inne myszy. Al jest być może szczęśliwym, bo w ogóle nic nie wie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak masz ochotę to skomentuj