Zbliżają się wybory do Europarlamentu. Formacje ustawiły się w blokach i nawet zaczęły już kampanię - zwłaszcza przepychanek. A teraz moja prognoza:
1. Ludzie nie pójdą głosować. Frekwencja będzie może na poziomie 20%. Słuszna świadomość, że do PE idzie się po to aby brać kasę i nic nie robić jest powszechny. Nie ma co ukrywając, że w znaczniej mierze zgodny z prawdą. Uprawnienia Parlamentu Europejskiego są praktycznie żadne (nie licząc uchwalenia budżetu) i fasadowe. PE został wymyślony po to, aby osłabić pozycję parlamentów krajowych i posiadający wielkie tradycje parlamentaryzm europejski uczynić fasadową forma legitymizacji władzy w epoce postdemokracji.
2. Pójdą aparatczycy i ludzie naprawdę wkurzeni. Żelazny "nadęty" elektorat Polskiej Zjednoczonej Platformy Obywatelskiej głosować nie pójdzie, bo co innego powiedzedzeć ankieterowi, a co innego zadać sobie trud i pójść głosować. Ze strony aparatczyków można liczyć na administrację i ich rodziny "popowieszanych" pod konkretnych polityków. Ze strony wkurzonych na wszystkich tych dla, których Unia najlepiej jakby nie istniała.
3. Znaczna część społeczeństwa (według mnie ok 60%) nie ma swojej reprezentacji politycznej. Po co robić prezent komuś, kto i tak ma kasę. Wielkość tych, którzy nie pójdą głosować będzie realnym wskaźnikiem jak wielki jest to odsetek. Oczywiście "reżymowe" media będą mówić o "wykluczonych" i ludziach nie mających poglądów, ale bojkot to też pewne stanowisko. Ludzie po protu nie akceptują zasad gry, w którą zaczęto z nimi grać, a jedyny sposób aby dać temu wyraz, to nie wzięcie kart do ręki.
Czy miałem racje? Okaże się za miesiąc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak masz ochotę to skomentuj