środa, 2 grudnia 2009

Gruppenführer Wolf czyli o ułudzie podejmowania kolektywnych decyzji


Pamiętam z dzieciństwa i późniejszych powtórek ostatni odcinek „Stawiki większej niż życie”. W filmie tym siedzący w obozie jenieckim dzielny J-23 rozwiązuje swa ostatnią zagadkę. Odnajduje wśród współwięźniów zbrodniarza wojennego niejakiego WOLFa. Okazuje się, że on tak naprawdę nie istnieje. To tylko pseudonim czterech SS-manów wierzących do końca w zwycięstwo Führera. Być może nie zdolni byli do dokonanych przez siebie okrucieństw gdyby mieli za nie odpowiadać indywidualnie.
Grupa zwalnia z odpowiedzialności, grupa także powoduje, że człowiek jest wstanie poddać się jej naciskowi i konformizmowi. Czy wielkie zbrodnie XX wieku byłyby możliwe, gdyby za nimi nie stał sprawnie zorganizowany system? Pewnie nie. Porwany, osądzony i skazany po wojnie w Izraelu Adolf Eichmann - organizator holocaustu - twierdził, że jest ekspertem od kolejowej logistyki, a nie zbrodniarzem. I miał nieco racji. Wyzwanie w sensie organizacyjno logistycznym było nieprawdopodobne. System sam się finansował. Za transport ofiar trzeba było płacić różnym kolejom w różnych walutach nie mówiąc już o organizacji samego przewozu, koordynacji transportu, dzierżawie taboru itp. On przecież tylko opracował ów szatański system, a kto inny podnosił szlaban, otwierał wagony.
To trochę tak jak z plutonem egzekucyjnym. Każdy z jego członków ma świadomość, że to nie przez niego wystrzelony pocisk stał się przyczyną śmierci ofiary. W modelu demokratycznym, który właśnie przeżywa swój schyłkowy okres, rządzi wola ludu. A że lud poprzez media łatwo podejmuje decyzje takie jakie chce prawdziwa władza i wybiera tych a nie innych figurantów to przecież inna sprawa. W administracji rządzą procedury. Czyli urzędnik podejmujący decyzje może się tylko łudzić, że  nie ma wyboru. Gdyby ktokolwiek samodzielnie myjący miał podjąć decyzję nie w oparciu o durnowate przepisy, ale o zdrowy rozsądek nie byłoby pewnie wielu kretynizmów. Pytanie więc kto podejmuje decyzje? Autor procedur czy realizator?
Kolektywizm w decydowaniu to środek usypiający dla naszych sumień. Jest on potrzebny aby postąpić wbrew sumieniu. Może go zastąpić jeszcze tylko ideologia je zagłuszająca. A najlepiej jedno i drugie. Ale spokojnie. Powstaje na naszych oczach świat bez wartości. Bo gdy wszystko jest względne nie będzie potrzeby nawet zagłuszacz. Wystarczy propaganda i rozkaz. Nawet najbardziej kretyński – będzie wykonany.

Ale systemy mają to do siebie, że padają.

1 komentarz:

  1. Przerabiałem ten temat osobiście jako ofiara "bezosobowych organów". Te "organa" miały twarze, ręce i nogi konkretnych osób, z krwi i kości z imienia i nazwiska. "Organa" nie lubią jak się je nazywa po imieniu.

    Może to by była metoda na biurokrację? Ludzie powinni piętnować nie bezosobowe urzędy, a biurokratę Leona S. czy Genowefę B.

    A tak w ogóle to też piszę blog i też smuci mnie rozkwit socjalistycznej Europy.

    www.tokida.blox.pl

    OdpowiedzUsuń

Jak masz ochotę to skomentuj