niedziela, 14 marca 2010

Kościół wyznawców globalnego ocieplenia

Aztekowie składali okrutne ofiary z ludzi, a konkretnie z ich serc i krwi. Ofiary były przeznaczone dla Boga Słońce po to, aby go nakarmić i aby dalej chodził po niebie. Wyliczono, że ta krwawa łaźnia kosztowała życie nawet 20000 nieszczęśników. Rocznie. Przecież to gotowy pomysł na zastąpienie globalnego ocieplenia i wprowadzenie nowego globalnego stracha na bojaźliwe ludzkie serca, których miejmy nadzieję nikt nie będzie chciał wyrywać z naszych piersi! Współcześni „szamani” nie chcą już krwawych ofiar wystarczy nasza krwawica. Teraz oczywiście trzeba by było przeformułować nieco kult słońca. Po trzęsienie ziemi na Haiti okazało się, że kula ziemska zaczęła wirować o ułamek sekundy szybciej niż dotychczas. Czyli słońce na horyzoncie nieco przyspieszyło. I już jest powód do interwencji: Niech ziemia rusza kręci się tak jak zwykle!

Sekciarstwo to oczywiście dla wyznawców globalnego ocieplenia ostatnia deska ratunku. Jednak musimy pamiętać, że zbyt wiele pieniędzy zainwestowano w pseudonaukowe teorie a'la Łysenko, aby tak łatwo odpuścić.
Tego, że klimat się ociepla nie wiadomo na pewno. Tym bardziej fakt, czy to ewentualne zjawisko  dzieje się pod wpływem ludzkiej działalności jest jest obiektem  dalszych spekulacji i domniemań. Oczywiście każdy powód jest dobry aby zarobić trochę grosza. Na co miały być przeznaczone gigantyczne kwoty zbierane na walkę z tym czymś dokładnie nie wiadomo.
Przychodzi mi do głowy jednanie hipoteza, że w tym sposób próbowano wyciągnąć z rynku fałszywe pieniądze drukowane przez dziesiątki lat bez pokrycia. Byłaby to być może desperacka próba ratowania światowego systemu finansowego przed nieuchronnym krachem. Ale to oczywiście hipoteza.
Topniejąca z dnia na dzień grupa zwolenników teorii globalnego ocieplenia składa się już tylko z ortodoksyjnych jej wyznawców. Gorliwości niektórych z nich nie powstydziłby się nie jeden kościół. Być może ruch religijny jest rzeczywiście ich ostatnią nadzieją? Tym bardziej, że casus Azteków jest jak najbardziej adekwatny. Można by na poczekaniu wziąć jakieś wątki z religii animistycznych, przyprawić to domieszką scjentologii i dołożyć do tego kult matki ziemi ranionej przez grzesznego człowieka. Trochę kasy i religia gotowa. Inna sprawa, że gdy przypomnimy sobie o możliwości niepłacenia podatków przez różnego rodzaju sekty, których między innymi dlatego w stanach jest bez liku - to nic tylko wymyślać doktrynę. Oczywiście ojcowie założyciele będą mogli próbować nawracać niewiernych wykorzystując elementy ich starej wiary. Bo przecież jak się zrobi na ziemi całkiem ciepło to będzie jak w piekle. Najgorsze jest to, że każda religia potrzebuje męczenników ginących za wiarę. A tych będzie jak na lekarstwo.

Jak będzie to będzie. Przyszłość jest przecież niebytem. Na pewno koło podbiegunowe i Syberia nie będą „targetem” dla poszukiwania wyznawców. Ludzie muszą się bać, więc za chwilę objawi nam się nowy globalny straszak.

1 komentarz:

  1. Klimatyzm, jako ideologia, podobnie ogłupia ludzi, jak czyniły to średniowieczne, lub szyickie bractwa biczowników. Każe ludziom się "biczować", tym razem nie dosłownie ale równie destrukcyjnie, poprzez ograniczanie ich poziomu życia, w imię odkupienia wyimaginowanych zbrodni ludzkości, polegających na wytwarzaniu dwutlenku węgla.

    OdpowiedzUsuń

Jak masz ochotę to skomentuj