wtorek, 16 marca 2010

Trzy dobre...

No i znowu myślałem, że padnę ze śmiechu. Okazuje się,  - jak donosi wyborcza - że po mimo kryzysu, zwiększającej się inflacji, zmniejszenia dochodów, galopującego bezrobocia zbliżamy się coraz bardziej do krajów wysoko rozwiniętych, bo… coraz mniej wydajemy na jedzenie. Takie rewelacje to mogła tylko napisać wyborcza, ale jak papugi ten kretynizm zaczęli powtarzać i inne media oraz tzw. „eksperci”.
Ponieważ pieniądze w domowym budżecie w przeciwieństwie do budżetu państwa nie biorą się w powietrza, wiec jak słusznie zauważono przejadamy nasze oszczędności. W to jestem skłonny uwierzyć. W krajach zachodnich społeczeństwa mają „skłonność do chomikowania” bo mają z czego chomikować. Zdecydowana część naszego społeczeństwa już nie.
Słysząc owego newsa od razu przypomniała mi się historia o koniu, którego właściciel postanowił oduczyć go od jedzenia. Jak nie trudno było się domyśleć po pewnym czasie szkapina zdechła. Właściciel skomentował ten fakt, że jeszcze jakby koń pożył ze dwa dni to na pewno by się od jedzenia ostatecznie odzwyczaił, a tak eksperyment się nie udał.
Ale teraz na poważnie. Tekst oparty jest na raporcie GUS. A GUS podaje suche statystyczne "fakty" bez ich interpretacji. Interpretacją zajęli się oczywiście spece z wyborczej, którzy wszystko potrafią obrócić na sukces. Statystycznie każdy człowiek ma jedną pierś i jedno jądro, lecz faktem jest że takich ludzi nie ma. Statystyka pokazuje pewne tendencje ale łatwo przy analizie statystycznej dość do błędnej interpretacji rzeczywistości. To, że wydajemy mniej na jedzenie oznacza, że spora części społeczeństwa zaczyna po prostu na jedzeniu oszczędzać, jedząc mniej lub produkty tańsze lub gorszej jakości. A inna grupa (ta bardziej zamożna) być może wydaje więcej na rozrywkę, bo nie jest w stanie już wyjechać na wyspy kanaryjskie. Średnia z tych dwóch grup daje nam zafałszowany obraz polaka jedzącego mniej i wydającego więcej na kulturę. Ale to tylko pozór.
Czas kryzysu ma swoje reguły. Jedną z nich jest wzrost zapotrzebowania na rozrywkę. Ludzie chcą uciec od normalnego świata i zastąpić go choć na chwilę marami i przyjemnościami. W latach 30-tych XX wieku nie przez przypadek rozwinął się na potęgę w USA przemysł filmy. Repertuar filmów też był interesujący. Przeważały rewie i Wilmy pokazujące życie wyższych sfer, musicale. Jednym słowem odrobina szczęścia w pigułce. W tej chwili rozwija się na potęgę przemysł produkcji gier komputerowych, bo ludzie mają jeszcze jeden powód aby na chwilę zapomnieć o rzeczywistości. Bardzo ciekawym wskaźnikiem charakteryzującym kryzys jest także wzrost sprzedaży luksusowych aut. Paradoks? Nie do końca. Gdy pada firma a prezes kupuje luksusowe auto, wszyscy przez pewien czas myślą, że jeszcze nie jest tak źle. Wierzyciele nie dobijają się po długi, a kontrahenci myślą, że jeszcze watro nie stawiać kreski na tej firmie. Oczywiście do czasu, bo każde zaklinanie rzeczywistości kończy się tym, że owa rzeczywistość staje się odporna na zaklęcia.

Innymi słowy statystyka bez szerszego kontekstu mówi nam niewiele. Samo występowanie związku korelacyjnego między dwoma zmiennymi świadczy tylko o współwystępowalności zjawisk, a nie o ich logicznej lub funkcjonalnej zależności. Zawsze można powiedzieć, że im więcej staży pożarnych przyjeżdża do pożaru, to tym pożar jest większy ,a nie odwrotnie, lub można także wysunąć teorię, że im więcej bocianich gniazd we wsi tym większy przyrost naturalny. Choć tak naprawdę jedno z drugim nie ma nic wspólnego. Tak jest i w tym przypadku.
Ale po wyborczej nie można się spodziewać niczego więcej… W końcu jak w kultowym skeczu kabaretu „Tey”: nie mówmy, że w ciągniku jest popsute jedno koło mówmy, że trzy są dobre…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak masz ochotę to skomentuj