Chyba znalazłem winnego
Kto stoi za katastrofą można się zastanawiać. Żadne hipotezy nie są do końca wykluczone. Przyszło mi do głowy, że pośrednim i głównym sprawca była... telewizja. Chęć pokazania się na szklanym ekranie była dla części uczestników delegacji istotnym powodem aby się udać do Katynia. Za dobrze znam to towarzystwo, aby o tym nie wiedzieć. Zaplanowana była transmisja "na żywo", a przecież rozmodlone postacie polityków nad grobami wyglądają tak poważnie, że konserwatywny elektorat może będzie chciał na te buźki głosować. Poza tym jakby to wyglądało, gdyby samolot wylądował na innym lotnisku, a zaplanowana transmisja pokazywała puste krzesła i dziennikarze informowaliby, że prezydencja delegacja opóźnia się. Efekt odwrotny do zamierzonego. Jakie to przyziemne!
No i stało się
Nieprzygotowane na katastrofę media nie wiedziały jaką strategię obrać. Wybrały więc rutynową strategię, czyli na Księżniczkę Dianę - królową ludzkich serc. Strategia polega na niepohamowanym żalu i wychwalaniu niemalże anielskich cnót ofiary tragedii. Nieprzemyślana strategia przyniosła swoje nadspodziewane efekty - odwrotne od zamierzonych: osłoniła przede wszystkim obłudę mediów i ich możliwości. Część społeczeństwa „połapała się” (mam nadzieję na zawsze) jak działa system medialnej propagandy. Nagle medialny obraz śp. Prezydenta uległ tak diametralnej zmianie, że trudno byłoby tego nie zauważyć.
A premier?
Premier już był w Katyniu. Na obchodach organizowanych przez Rosję z okazji „wielkiej czystki” kilka dni wcześniej tak jak nasze państwo nie organizowałoby obchodów. Dlaczego nie pojechał w rocznicę rozstrzeliwań? Powody były dwa: bo już tam był i dlatego, że był tam ON. A z NIM nie można się pokazywać. Przecież będą razem w TV! I tym sposobem zabójcze dla opozycji media uratowały życie premiera... Zaczyna się mówić o odnowie życia politycznego w Polsce. To kolejna blaga, bo prawdziwa odnowa wyjdzie, ale nie z tymi ludźmi u steru. Do tego potrzeba jest społeczna sanacja moralna, a ta nie nastąpi dopóki nie skończy się „wielkie grillowanie”. Niestety, koniec „wielkiego grillowania” nastąpi, gdy społeczeństwo odczuje nieuchronne skutki katastrofy gospodarczej naszych finansów publicznych, ale do tego czasu można jeszcze trochę poudawać.
Kto stoi za katastrofą można się zastanawiać. Żadne hipotezy nie są do końca wykluczone. Przyszło mi do głowy, że pośrednim i głównym sprawca była... telewizja. Chęć pokazania się na szklanym ekranie była dla części uczestników delegacji istotnym powodem aby się udać do Katynia. Za dobrze znam to towarzystwo, aby o tym nie wiedzieć. Zaplanowana była transmisja "na żywo", a przecież rozmodlone postacie polityków nad grobami wyglądają tak poważnie, że konserwatywny elektorat może będzie chciał na te buźki głosować. Poza tym jakby to wyglądało, gdyby samolot wylądował na innym lotnisku, a zaplanowana transmisja pokazywała puste krzesła i dziennikarze informowaliby, że prezydencja delegacja opóźnia się. Efekt odwrotny do zamierzonego. Jakie to przyziemne!
No i stało się
Nieprzygotowane na katastrofę media nie wiedziały jaką strategię obrać. Wybrały więc rutynową strategię, czyli na Księżniczkę Dianę - królową ludzkich serc. Strategia polega na niepohamowanym żalu i wychwalaniu niemalże anielskich cnót ofiary tragedii. Nieprzemyślana strategia przyniosła swoje nadspodziewane efekty - odwrotne od zamierzonych: osłoniła przede wszystkim obłudę mediów i ich możliwości. Część społeczeństwa „połapała się” (mam nadzieję na zawsze) jak działa system medialnej propagandy. Nagle medialny obraz śp. Prezydenta uległ tak diametralnej zmianie, że trudno byłoby tego nie zauważyć.
A premier?
Premier już był w Katyniu. Na obchodach organizowanych przez Rosję z okazji „wielkiej czystki” kilka dni wcześniej tak jak nasze państwo nie organizowałoby obchodów. Dlaczego nie pojechał w rocznicę rozstrzeliwań? Powody były dwa: bo już tam był i dlatego, że był tam ON. A z NIM nie można się pokazywać. Przecież będą razem w TV! I tym sposobem zabójcze dla opozycji media uratowały życie premiera... Zaczyna się mówić o odnowie życia politycznego w Polsce. To kolejna blaga, bo prawdziwa odnowa wyjdzie, ale nie z tymi ludźmi u steru. Do tego potrzeba jest społeczna sanacja moralna, a ta nie nastąpi dopóki nie skończy się „wielkie grillowanie”. Niestety, koniec „wielkiego grillowania” nastąpi, gdy społeczeństwo odczuje nieuchronne skutki katastrofy gospodarczej naszych finansów publicznych, ale do tego czasu można jeszcze trochę poudawać.
P.S.
O Panie daj temu biednemu umączonemu narodowi prawdziwych poważnych polityków, a nie medialnych pajaców i figurantów. Ostatni chyba poważny niezależny polityk nazywał się Władysław Sikorski i o ironio z tym Sikorskim nie miał nic wspólnego. Na dodatek zginął także w lotniczej katastrofie, co do której nie ma już wątpliwości, że była ohydnym mordem. Czy zatem w swej rutynie służby mają podobnie jak media jedne sprawdzony sposób uśmiercania niezależnych mężów staniu z kraju nad Wisłą. Tego niestety dowiedzą się lub nie nasze prawnuki, gdy Rosjanie otworzą archiwa. Anglicy swych po Gibraltarze jeszcze nie otwarli...
O Panie daj temu biednemu umączonemu narodowi prawdziwych poważnych polityków, a nie medialnych pajaców i figurantów. Ostatni chyba poważny niezależny polityk nazywał się Władysław Sikorski i o ironio z tym Sikorskim nie miał nic wspólnego. Na dodatek zginął także w lotniczej katastrofie, co do której nie ma już wątpliwości, że była ohydnym mordem. Czy zatem w swej rutynie służby mają podobnie jak media jedne sprawdzony sposób uśmiercania niezależnych mężów staniu z kraju nad Wisłą. Tego niestety dowiedzą się lub nie nasze prawnuki, gdy Rosjanie otworzą archiwa. Anglicy swych po Gibraltarze jeszcze nie otwarli...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak masz ochotę to skomentuj