środa, 12 października 2011

Bazarowa szulerka

Na czym polega dyplomacja? To dość proste. Zamiast powiedzieć: „sper...j”, trzeba sprawić tak, aby nasz rozmówca poczuł szczęście i dreszcz emocji przed czekającą go wkrótce wyprawą. Stare sprawdzone mechanizmy. Wszystko w rękawiczkach i bez zbędnego szumu.
Gdy reżimowe media debatują wciąż o sukcesie wyborczym PO, (który tak naprawdę żadnym sukcesem nie jest, bo szambo zacznie się za chwilę wylewać) lub o menażerii Palikota, tuż obok nas dzieją się rzeczy, które przeszły prawie bez echa.
Oto stosując się do wskazanej wyżej dyplomatycznej zasady, Komisja Europejska postanowiła warunki pod jakimi zgodzi się na przedłużenie obowiązywania tzw. Protokołu z Kioto, czyli umowy międzynarodowej, narzucające na ratyfikujące je kraje obowiązek ograniczenia emisji CO2. Okazuje się, że jednym z warunków tej ratyfikacji przez Unię, jest podpisanie go przez inne kraje – emitujące duże ilości CO2, które dotychczas tego nie uczyniły. Co to oznacza? A no to, że cała Unijna ekopolityka idzie do kosza, a warunki to tylko sprytny sposób na wybrnięcie z niezręczniej sytuacji. Dlaczego? Dlatego, że Europa emituje zaledwie 11% CO2 na świecie. Reszta przypada na USA, Chiny, Indie i jeszcze kilka innych krajów, które nawet nie chcą słyszeć o jakimś ograniczeniu emisji. I mają rację. Tym bardziej, że w wyniku proekologicznych, bezpodstawnych regulacji w Europie pozostało już nie wiele z klasycznego przemysłu, który z konieczności uciekł na inne kontynenty pustosząc europejską gospodarkę. Pozaeuropejskie potęgi gospodarcze maja gdzieś unijne propozycje i tak jak nie ratyfikowały Protokołu za pierwszym razem tak samo nie uczynią tego obecnie dopóki ktoś nie udowodni, że człowiek ma jakikolwiek wpływ na zmiany klimatyczne. Przy tym wszystkim, unijne deklaracje wydają się tylko propagandową próbą nazwania sromotnej dyplomatycznej klęski ich chorej polityki „planowanym wycofaniem się na z góry upatrzone pozycje”. Wcześniej komisarze naiwnie uznali, że polityka prawnej gry w trzy karty, która sprawdza się na kontynencie, będzie także akceptowana poza nim. Pomylili się.
Próba ostatniego kolonialnego narzucenia reszcie świata ekologicznej ściemy poniosła właśnie ostateczną klęskę. Doskonale to pokazuje jakim grajdołem stała się Europa po kilku dekadach rządów socjalistów.

W mediach elektronicznych ukazała się na ten temat tylko zdawkowa PAPowska notatka. Nic więcej. Po co denerwować lud tubylczy prawdziwą polityką? Jeszcze się połapie jakich wybrał pajaców i gdzie rozdaje się naprawdę karty. Jak widać poza naszym kontynentem. 
Co zrobi teraz Unijna bolszewia? Nie wiadomo. Na pewno ostatnią rzeczą jaka przyjdzie im do głowy, to zaniechanie nakładania ekologicznych kryptopodatków. Bo choć inni na świecie nie kupili klimatycznego kitu, każdy powód jest dobry aby złupić lokalnych frajerów. W końcu trzeba skąteś brać pieniądze na tak potrzebne „prorozwojowe” programy, przy których zamiast wziąć się do uczciwej roboty, wyżywi się cała masa przyjaciół i znajomych królika. Tak więc europejska zabawa w Janosika, który zabiera bogatym i biednym, a oddaje sobie, będzie nadal trwała w najlepsze.
A oto kolejny dowód http://www.se.pl/twoje-pieniadze/poradnik-se/unia-chce-zabrac-oszczednosci-polakow_209272.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak masz ochotę to skomentuj