niedziela, 2 października 2011

Wielkie żebry

Na niespełna tydzień przed wyborami słychać ostatnie akordy propagandowej symfonii. Przede wszystkim nie jest już ważne co mówią politycy, lecz bardziej to czego nie mówią. Widać wyraźnie, że spod setek frazesów i banałów wyłania się pustka, której nie sposób już zasłonić. Nie mówią o kryzysie, fatalnej sytuacji na każdym odcinku. Zieje brak pomysłów wzorców i jakiejkolwiek dyskusji.
W strategi "dominującego na rynku politycznego przedsiębiorstwa" widać wyraźnie nowy "trynd", który równa Polaków do z Cyganami z filmów Kusturicy. Oto obiecują nam 300 miliardów Euro "unijnej kasy". Nie chcę tu pisać o historycznych Lechu Wałęsie - historycznym pomysłodawcy tej kampanijnej blagi i o jego stu milionach. Nie wypada też wspominać o tym, że to oszustwo, bo łatwiej jest odesłać do jednego z moich na ten temat tekstów.
Chodzi mi głównie o to, jakimi muszą nas – potencjalnych swych wyborców – widzieć umiłowani przywódcy, skoro jedyne co w sytuacji potencjalnej utraty namiestnikowska przychodzi im do głowy, to właśnie owe „wielkie żebry”. Nie rozwój, produkcja, innowacyjność pod każdym względem i w każdej formie, wolność pod każdym względem będąca źródłem dobrobytu, radykalna naprawa państwa, lub tego co z niego zostało choćby po to, aby zachować zwykłą przyzwoitość. Nie. Oni obiecują nam łupy z czyjejś pracy, które jeszcze w większym stopniu pozbawią nas realnych mechanizmów rozwoju. Jak w filmie „Czas Cyganów” jedyne co możemy ich zdaniem to strugać biedaka. I gdyby poprzetrącać nam kulasy wzbudzalibyśmy może jeszcze większą litość i jeszcze większe miliardy byłby do pozyskania. Żałosne. 
Widać rozbudowana koncepcja straszenia PiSem w postaci pobąkiwania, że ów PiS może rządzić sam już nie zadziała. Wyciągnięto nawet Powiatowego, który się obawia i wielkiego reżysera, który już nie wiele czai. Czyży inne autorytety pochowały się w swych daczach? Sondaże zwariowały. Albo więc realna przewaga PiSu nad PO jest tak dramatycznie wielka, że nie da się już tego ukrywać i nawet sponsorowane sondażonie chcą uniknąć kompromitacji, albo cybernetycy amatorzy z PO mają jakiegoś asa w rękawie. Być może ostatnie dni kampanii będą opierać się na na haśle: „Jak już nie kochasz Platformy, to chociaż idź zagłosuj na Palikota.” To stary plan „B” opisany przeze mnie już rok temu. Okazuje się, że Palikot jako „nowy król sondaży” ma olbrzymie poparcie wśród gimnazjalistów. Na szczęście dzieciaki jeszcze nie mają praw wyborczych i zdążą  zmądrzeć do następnych wyborów. Widać od razu dlaczego "umiłowani przywódcy" wpadli kiedyś na pomysł obniżenia wieku wyborczego. Tonący brzytwy się chwyta.
Skąd ta panika i taktyczne gierki? To dość proste. PO przez cztery lata nieudolnych, pozoranckich rządów zawiodła miliony ludzi, którzy uwierzyli, że reformy w ramach systemu są możliwe. A tej straconej wiary żadnym zaklęciami nadrobić się nie da, bo jak wiadomo zawiedziona miłość przemienia się w nienawiść. 

 Tak długo jak nasza rzeczywistość będzie zniekształcana przez wrogie nam media, tak długo będzie gotowała się ta obrzydliwa polityczna strawa łgarstw w polskim kotle. Nie jest ważne kto weźmie namiestnikostwo. Ważne, aby mówił prawdę, słuchał prawdy i bardziej reprezentował interesy kraju niż kolonizatorów. Tego sobie i państwu życzę, choć wiem, że na spełnienie tego postulatu trzeba będzie nam jeszcze trochę poczekać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak masz ochotę to skomentuj