„To nienormalny kraj skoro najlepiej sprzedają się jazzowe płyty” – tak według Rzeczypospolitej miał powiedzieć Leszek Możdżer po otrzymaniu podwójnie platynowej płyty za swój album. Możdżer bezwzględnie wybitnym muzykiem jest i jako taki nie musi się wyznawać na niczym więcej. Ludzie lubiący jazz, to ludzie umiejący myśleć abstrakcyjnie bo tego wymaga ta muzyka, a więc także często wykształceni i odnoszący zawodowy i społeczny sukces. Można powiedzieć „elita”. No dobrze, ale do tego, aby taki sukces odnieść potrzeba czasu, więc są to przeważnie obok młodzieży akademickiej (choć ta podobno na wymarciu i to nie tylko ze względów demograficznych) także ludzie w średnim wieku. Reszta „konsumentów” muzyki jest młoda nie ma kasy na płyty, za to zna się na Internecie, więc ciągnie z sieci MP3 aż grzeją się kable. Ot i cały powód tryumfu - co tu dużo ukrywać – niszowego wykonawcy w oficjalnych rankingach.
Po zmiażdżeniu przez Kaczyńskiego Lisa w jego własnej norze odniosłem wrażenie, że oglądam stary film pod tytułem „nieoczekiwana zmiana miejsc”. Oto mamy spokojnego, opanowanego, o umyśle ostrym jak brzytwa Kaczyńskiego i tłukącego się w bereciku z antenką PKSem po Polsce sfrustrowanego, zagubionego, wypalonego i przestraszonego Tuska. Jakże ten obraz jest daleki od kreowanego przez media stereotypu? Ale ludziom zwolnionym z obowiązku samodzielnego myślenia można wmówić wszystko.
Oto jesteśmy światkami na kilka dni przed wyborami ponownych sondażowych cudów. Tym razem – podobno - znów prowadzi PO jadące na czele wyborczego peletonu w pomarańczowej koszulce lidera. Uwiarygodnia to tylko tezę o tym, że wcześniejsze „równie wiarygodne sondaże” pokazujące zrównanie się PO i PiS były ściemą nastawioną na zdyscyplinowanie niechętnego do udania się do urn elektoratu. Teraz już widocznie uznano, że elektrowstrząs podziałał, więc pora powrócić do starej, ściemy o kraju mlekiem i miodem płynącym i o tym, jak wielkie poparcie ma przewodnia siła narodu. Problem polega na tym, że ludzie unikają jak ognia swych politycznych sympatii i deklaracji, a więc po raz kolejny może dojść do cudu nad urną.
W kotle miesza Palikom, szukając na listach PO PiSowiskiej piątej kolumny, oraz wystawiając w wyborach - jak sam przyznał - ludzi upośledzonych intelektualnie. Może to jakiś sposób? Cesarz Kaligula chcąc ośmieszyć do reszty instytucję senatu wstawił do niego swojego konia. Być może nic bardziej nie odsłoni figuranctwa i fasadowości postdemokratyczncyh instytucji, niż wprowadzenie do parlamentu sporej liczby śliniących się i robiących pod siebie pensjonariuszy? SLD także włącza się w ten „trynd”, nie mając nic do ukrycia, za to wiele do pokazania. Oto jedna z kandydatek w swym spocie, idąc za przykładem dawnej włoskiej deputowanej zwanej Cicciolina prawie pokazała cycki. Z tego co pamiętam w TV Ilona Staller dawała nawet je pomacać swym zwolennikom. PRLowska telewizja pokazywała to rzecz jasna jako wynaturzenie zgniłego zachodniego parlamentaryzmu i niewiele się pomyliła. Nawiasem mówiąc, nigdy bym nie przypuszczał, że znajdę jakiś pozytyw PRLowskiej telewizji, a tu proszę. Kaligula? Cicciolina? Ach te italiańskie skojarzenia! Czy kandydatka SLD ma coś ma do powiedzenia? Nie wiadomo, ale do pokazania z pewnością. Nie odsłoniła przecież jeszcze wszystkich swych atutów. Widocznie poszła za głosem swego byłego partyjnego szefa, który niegdyś przed wyborami do Europejskiego Zgromadzenia Komisarzy Ludowych – zwanym Parlamentem Europejskim, wziął udział w rozbieranej sesji. Powiedział, że rozbiera się dla Europy. Prorok? W tej chwili Europa rozbiera się sama, więc może lepiej nie przeszkadzać?
Tak więc wszystko zaczyna być coraz bardziej jasne. Pomysł Palikowa w tym szerszym kontekście zaczyna zyskiwać sens. Oto do parlamentu dostaną się nie tylko upośledzeni, ale również seksualni dewianci i nimfomanki ze skłonnościami do ekshibicjonizmu. Generalnie powszechnie wiadomo, że zabawa w listka figowego przysłaniającego prawdziwe oblicze polityki wymaga skłonności masochistycznych oraz olbrzymiego tupetu. A więc być może rację ma Palikot szukając z szeregach PO piątej kolumny! W świetle przecież postępowych zasad, każda dewiacja powinna mieć swoją reprezentację. Być może zatem kluczem do tworzenia kolejnych parlamentarnych koalicji jest jakaś sekretna obsesja? Być może poza wszelkimi skrzętnie ukrywanymi skłonnościami jest sekretne umiłowanie do starszych i mądrzejszych lub do dawnych oficerów prowadzących? Kto wie?
Zatem generalnie Możdżer ma racje: „To nienormalny kraj”, w wielu, wielu innych, pozamuzycznych aspektach również.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak masz ochotę to skomentuj