wtorek, 11 października 2011

Lodołamacz

Jak powszechnie wiadomo, bolszewicy dzielą się na dwie zasadnicze kategorie: jedna składa się z ideowych półgłówków a'la Imagine Johna Lennona, drugą stanowią karierowicze i inne wszelkiej maści cyniczni cwaniacy. Pierwsi wierzą w swe utopijne ideały, drudzy wiedzą, że to ściema ale w ich mniemaniu ich wyborcy tego nie wiedzą. Przyznam się szczerze, że znam kilku wyżej i niżej postawionych lewaków. Cechą charakterystyczną tej ideowej formacji jest to, że im wyżej jest postawiony dany lewak, tym znacznie częściej należy do drugiej niż do pierwszej kategorii lewaków. Należy zaznaczyć, że wspólną cechą obu kategorii jest całkowita niechęć do wszelkiej abstynencji. Kiedyś, dawno temu spotkałem pewnego wysoko postawionego lewaka w pewnym gastronomicznym. Dzięki temu spotkaniu budżet państwa wzbogacił się o sporą kwotę z tytułu alkoholowej akcyzy. Mniejsza o to ile tego było, ale wraz z kolejnymi kolejkami mój kompan stawał się coraz bardziej szczery. Dyskutowaliśmy – rzecz jasna – o politycznych doktrynach. Mój współbiesiadnik stał ostro na antyklerykalnym stanowisku i konieczności równania obywateli. Zapytałem go więc, czy skoro on taki lewak, to czy popiera homoseksualne małżeństwa. Wtedy się obruszył i wiedział, że tu się ze mną zgadza i że ze zboczeńcami nie chce on ani jego kumple mieć nic wspólnego.
Być może cała ta historia zaginęłaby już dawno w odmętach mojej pamięci, gdyby nie tryumf wyborczy pewnej wesołej kompanii z nazwą a'la Andy Warhol. Mam na myśli rzecz jasna Ruch Pop Art'cia. Otóż okazało się widocznie, że lodołamacz postępu, który miał płynąć przez skuty lodem ocean ciemnogrodu utknął na mieliźnie. Mielizną było SLD, które za bardzo – jak uczy powyższa przypowieść – na wszystkie postępowe postulaty godzić się nie chciało. Co więcej dogadywało się po cichu z klerem i w ogóle nie słuchało się nowych wytycznych z cantali, trzymając się za bardzo starych bolszewickich doktryn. Należało więc natychmiast stworzyć nowe SLD, które będzie popierało nową uciskaną klasę robotniczą w postaci różnego rodzaju homosiów. Dawnej, jak w przypadku Stalina i KPP, tego rodzaju sprawy załatwiono "analogowo". Teraz nie wypada. Wyzwania wyrwania lewicy z  mielizny podjął się Janusz Palikot, do którego za chwilę dołączą co sprytniejsi lewaccy działacze z drugiej kategorii, gdyż to nie pierwszyzna zmieniać doktrynę jak góra rozkazuje. Tak więc za chwile czeka nas powtórka z Zapatero i ponowne przesuwanie granic postępu. Pan Janusz już zadeklarował bezkrytyczne i bezstołkowe poparcie dla rządu Premiera Tuska podnosząc w ten sposób jego przetargowa kartę w negocjacjach z Pawlakiem. Ale nie łudzimy się. Za chwilę pojawią się inicjatywy legislacyjne w postaci obowiązkowych marszy równości w każdej gminie. Pan Janusz przecież nie po to zasiadał w Komisji Trójstronnej, aby bezkrytycznie nie wykonywać wytycznych.
Lodołamacz będzie więc płynąć, przesuwając granice i kierując ciemnogród na właściwe tory. A my będziemy gapić się w telewizory, które będą przez kolejne lata przekonywać jakim obciachem jest popieranie PiSu i wszelkiego prawicowego oszołomstwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak masz ochotę to skomentuj