Innowacja to oczywiście to wszystko o czym teraz pisze się opasłe tomiska i wielu ekspertów ma z czego żyć. Zapomina się często, że innowacja to nie coś samo w sobie lecz działanie racjonale, uzasadnione ekonomicznie i proste, podnoszące konkurencyjność lub ułatwiające jakieś rozwiązanie. Innowacyjne myślenie to Polska specjalność i często potrzeba chwili. Przede wszystkim należy dokładnie wiedzieć jakimi zasobami dysponuje dana firma lub instytucja, aby była naprawdę innowacyjna a nie autystyczna.
Oto przykład:
Trzech dżentelmenów w różnym wieku, których twarze wyraźnie wykazywały na ulubiony segment produktów przemysłu spirytusowego siedziało w muzeum. Mieli przetransportować zabytkowy mebel z jednej sali muzealnej do drugiej. Jednak międzyczasie napotkali na przeszkodę nie do przeskoczenia. Okazało się, że mebel jest nieomal tak wysoki jak otwór drzwiowy łączący obie sale. Masa „potwora” nie pozwalała na jego przeniesienie. Przewiezienie też nie wchodziło w grę. Po ustawieniu na wózku lub wózkach mebel nie zmieściłby się w otworze drzwiowym. Siedzieli tak dłuższą chwilę przysłuchiwali się dyskusji czerech „jajogłowych” na temat sposobu transportu.
- Jakoś musiała być tu wniesiona! - stwierdził kustosz
- Nie mamy pewności kiedy się tu zalazła. Stała tu od zawsze. Może została tu złożona? – powiedział mężczyzna w okularach w rogowej oprawie - kierownik placówki.
- Może oknem? - dodał najmłodszy z grupy i od razu pożałował tych słów bo wzrok trzech pozostałych jajogłowych skupił się na nim. W oczach była agresja.
- No wiem, wiem konserwator nie da zgody na rozebranie zabytkowych krat. Dwaj pozostali odetchnęli z ulgą, jednak kierownik kontynuował atak.
- A co kolega wyobraża sobie, że dla durnej szafy ściągnę dźwig za dwa tysiące za godzinę który mi zniszczy ogród przed obiektem? Jeszcze się mebel roztrzaska a to XVII wiek!
- No tak korniki tu też robiły swoje. A na rozbiórkę trzeba mieć ekspertyzę... - dodał młody potwierdzając swą kapitulację.
Dyskusja trwała i trwała, przerywana dłuższymi chwilami milczenia. „Fizyczni” obserwowali ją z dystansu, popijając przy tym wodę mineralną, która w jakimś przynajmniej stopniu miała złagodzić skutki wczorajszej imprezki.
Nagle najstarszy z mężczyzn wydobył z kieszeni roboczego ubrania portfel z niego banknot stuzłotowy i dał najmłodszemu z wypowiedzianymi szeptem słowami:
- Kup chleb, kilo boczku, tylko tłustego i trzy piwa.
Ta manifestacja a zwłaszcza ostatnie słowa ucieszyły towarzyszy niedoli. Młody bez mrugnięcia wybiegł z sali. Gdy wrócił jajogłowych już nie było. Odeszli z zakłopotanymi minami patrząc z pogardą na pozostałych w sali robotników.
Najstarszy pokroił chleb i boczek ze szczególną ostrożnością oddzielając skórkę z obfitą warstwą tłuszczu. Do wzięcia piw nikogo nie trzeba było specjalnie namawiać. Gdy wypili i zjedli, otarli bardziej symbolicznie tłuste ręce o robocze ubrania i przystąpili do pracy. W każdym z czterech rogów mebla umieścili kawałek skóry od boczku, co zresztą nie było takie proste biorąc pod uwagę jego rozmiary. Po czym jeden z mężczyzn ścierką przetarł podłogę przed meblem tworząc mokrą ścieżkę prowadzącą do drzwi. Formalnością pozostało przepchnięcie szafy przez otwór drzwiowy.
- Ale będą mieli miny! - powiedział najmłodszy z nieukrywaną satysfakcją szorując mopem tłuste ślady na podłodze.
- Tylko panowie, morda w kubeł, jakby co to nie my. - powiedział najstarszy z cynicznym uśmiechem.
- Tak jest szefie - odpowiedziało dwóch pozostałych.
Najważniejszą rzeczą jakiej u nas brakuje to systemy przepływu informacji zarówno w instytucjach jak w otoczeniu, dzięki którym konkretna wiedza będzie zawsze tam gdzie w danej chwili jest potrzebna. To tak niewiele, i aż tak wiele.
Oto przykład:
Trzech dżentelmenów w różnym wieku, których twarze wyraźnie wykazywały na ulubiony segment produktów przemysłu spirytusowego siedziało w muzeum. Mieli przetransportować zabytkowy mebel z jednej sali muzealnej do drugiej. Jednak międzyczasie napotkali na przeszkodę nie do przeskoczenia. Okazało się, że mebel jest nieomal tak wysoki jak otwór drzwiowy łączący obie sale. Masa „potwora” nie pozwalała na jego przeniesienie. Przewiezienie też nie wchodziło w grę. Po ustawieniu na wózku lub wózkach mebel nie zmieściłby się w otworze drzwiowym. Siedzieli tak dłuższą chwilę przysłuchiwali się dyskusji czerech „jajogłowych” na temat sposobu transportu.
- Jakoś musiała być tu wniesiona! - stwierdził kustosz
- Nie mamy pewności kiedy się tu zalazła. Stała tu od zawsze. Może została tu złożona? – powiedział mężczyzna w okularach w rogowej oprawie - kierownik placówki.
- Może oknem? - dodał najmłodszy z grupy i od razu pożałował tych słów bo wzrok trzech pozostałych jajogłowych skupił się na nim. W oczach była agresja.
- No wiem, wiem konserwator nie da zgody na rozebranie zabytkowych krat. Dwaj pozostali odetchnęli z ulgą, jednak kierownik kontynuował atak.
- A co kolega wyobraża sobie, że dla durnej szafy ściągnę dźwig za dwa tysiące za godzinę który mi zniszczy ogród przed obiektem? Jeszcze się mebel roztrzaska a to XVII wiek!
- No tak korniki tu też robiły swoje. A na rozbiórkę trzeba mieć ekspertyzę... - dodał młody potwierdzając swą kapitulację.
Dyskusja trwała i trwała, przerywana dłuższymi chwilami milczenia. „Fizyczni” obserwowali ją z dystansu, popijając przy tym wodę mineralną, która w jakimś przynajmniej stopniu miała złagodzić skutki wczorajszej imprezki.
Nagle najstarszy z mężczyzn wydobył z kieszeni roboczego ubrania portfel z niego banknot stuzłotowy i dał najmłodszemu z wypowiedzianymi szeptem słowami:
- Kup chleb, kilo boczku, tylko tłustego i trzy piwa.
Ta manifestacja a zwłaszcza ostatnie słowa ucieszyły towarzyszy niedoli. Młody bez mrugnięcia wybiegł z sali. Gdy wrócił jajogłowych już nie było. Odeszli z zakłopotanymi minami patrząc z pogardą na pozostałych w sali robotników.
Najstarszy pokroił chleb i boczek ze szczególną ostrożnością oddzielając skórkę z obfitą warstwą tłuszczu. Do wzięcia piw nikogo nie trzeba było specjalnie namawiać. Gdy wypili i zjedli, otarli bardziej symbolicznie tłuste ręce o robocze ubrania i przystąpili do pracy. W każdym z czterech rogów mebla umieścili kawałek skóry od boczku, co zresztą nie było takie proste biorąc pod uwagę jego rozmiary. Po czym jeden z mężczyzn ścierką przetarł podłogę przed meblem tworząc mokrą ścieżkę prowadzącą do drzwi. Formalnością pozostało przepchnięcie szafy przez otwór drzwiowy.
- Ale będą mieli miny! - powiedział najmłodszy z nieukrywaną satysfakcją szorując mopem tłuste ślady na podłodze.
- Tylko panowie, morda w kubeł, jakby co to nie my. - powiedział najstarszy z cynicznym uśmiechem.
- Tak jest szefie - odpowiedziało dwóch pozostałych.
Najważniejszą rzeczą jakiej u nas brakuje to systemy przepływu informacji zarówno w instytucjach jak w otoczeniu, dzięki którym konkretna wiedza będzie zawsze tam gdzie w danej chwili jest potrzebna. To tak niewiele, i aż tak wiele.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak masz ochotę to skomentuj