poniedziałek, 21 lipca 2008

Single czyli jak zarobić na ludzkim nieszczęściu?

W TV widziałem felieton o tzw. singlach i szlak mnie trafił. To taka nowa świecka tradycja. Można sobie nawet zamówić stosowną obrączkę.
Kiedyś używano określeń: start kawaler, starta panna, które dość dosadnie określały pozycje społeczną danej osoby. Był także okres w naszej historii, w którym niezamężny kawaler w określonym wieku zmuszony był płacić specjalny podatek (tzw. bykowe). Istota podatku była dość oczywista, jeśli ktoś nie miał rodziny, a miał dochody – to znaczy były one relatywnie wyższe od tych, którzy także pracowali, a mieli na utrzymaniu gromadkę dziatek. Osoba, która nie weszła w związek małżeński; znaczy się była albo chora, albo wyjątkowo szpetna (dzisiaj poprawność polityczna nakazuje powiedzieć – oryginalnej urody), była w jakiś sposób niepełnosprawna, lub po prostu była zboczeńcem – po dzisiejszemu gejem lub lesbijką... Musimy pamiętać jednak o całym kontekście społecznym tego problemu. Dawno, dawno temu kiedy nie było w Polsce ZUS'u funkcję ubezpieczyciela pełniła rodzina. Tak więc z perspektywy każdego normalnego osobnika płci męskiej lub żeńskiej było posiadanie gromadki dzieci, które stanowiły swojego rodzaju polisę ubezpieczeniową na starość. Tradycyjna rodzina chłopska była i w dużej mierze jest nadal rodzinnym przedsiębiorstwem. To komuna poprzez kolektywizacyjne pomysły, a także ubezpieczenie rolników w latach 70-tych ubiegłego wieku zniszczyła odwieczny system społeczny, przy okazji tworząc podstawy do rozbicia rodziny; instytucji, która zawsze była solą w oku wszelkich lewaków. Dlaczego? Dlatego, że rodzina to ostoja niekontrolowanej wolności, gdzie normy narzucone przez jakikolwiek totalitarnym nie obowiązują. Rodzina rządzi się swoimi zasadami i ciężko tam umieścić agenta. W kwestiach rozbicia rodzin liderami na światową skalę są oczywiście Szwedzi. Ale to już inna historia.
Wróćmy zatem do starych panien i starych kawalerów – singlami zwanymi.
Owe Single, z uwagi na to, że nie muszą utrzymywać dzieci, bo ich nie mają, mają za to dużo pieniędzy bo pracują i jak Lamia w Seksmisji biorą pigułkę zamieniającą popęd seksualny na pęd ku karierze. Pracodawcy mają woły robocze, a rynek idealnego konsumenta, którego stać na wiele, i mogącego kupić takie produkty i usługi, które nigdy by nie przyszły do głowy żadnemu ojcu rodziny. O co chodzi można się domyślać....
Inna kwestia, że rynek od czasu do czasu kreuje różne „wynalazki” aby nakręcić koniunkturę w poszczególnych najczęściej podupadających segmentach rynku. Tak dzieje się na przykład z kreowaniem sztucznych subkultur młodzieżowych, lub przejmowaniem tych które istnieją dla celów komercyjnych (np. ruch hipisowski, punk rock, czy kultura hip-hop'u). Ekstremalnym przykładem tego zjawiska, do którego zdążyliśmy się zresztą przyzwyczaić jest brodaty krasnal rozdający prezenty zwany Świętym Mikołajem. Fragment legendy został połączony z jowialnym staruszkiem ubranym w głupawy kostiumik krasnala i już jest pora do zakupów. To monstrum opróżniające nasze kieszenie to wynalazek końca XIX wieku. Potem przyszedł czas na komercyjne „wydłużenie” świąt, które jeszcze za mojego dzieciństwa trwały kilak dni, a teraz – obserwując reklamy zaczynają się w połowie listopada. Chodzi o to aby kupować, kupować, kupować, nie oszczędzać, nie bogacić się bo od tego są inni... I tak brutalny kapitalizm bez wartości, w perfidny sposób wykorzystuje rożne wartości dla swych merkantylnych celów, aby wcisnąć z nas jak najwięcej.
Idealnym „beneficjentem” konsumpcjonizmu jest właśnie singiel. Wszystko co zarobi może wydać na produkty i usługi, które komu innemu trudno byłoby sprzedać. Przedsiębiorstwa zarabiają nie tylko na tym, że oferują bardzo konkretny produkt, który ma większy lub mienisz popyt, ale także na ty, że mają w swoje ofercie gamę usług, im szerszy jest to wachlarz tym większa wartość przedsiębiorstwa np. na giełdzie. Stąd intensywne poszukiwanie ciągle niewyeksploatowanych nisz rynkowych. Jakiś czas temu zmroziła mnie informacja o tym, że pewien znany koncern wypuścił lalki w wersji dla dzieci homoseksualnych. Menagerowie wyszli z założenia, że rozwój tego typu skłonności następuje już w dzieciństwie.
Reasumując, osoby samotne, dobrze zarabiające stanowią szczególne zainteresowanie rynku. No może za wyjątkiem usług pogrzebowych. Ortodoksyjny singiel zamówi za życia pogrzeb w wersji minimum bo nie ma komu (nie ma rodziny) wcisnąć dodatkowych usług. Co więcej podobno w Szwecji 70% urn z prochami nikt nie odbiera. Bo niby kto i po co?
Singiel zapieprza – od rana do wieczora dla swojego szefa ,więc szef jest zainteresowany tym aby było tak dalej.
Na szczęście społeczeństwo w naturalny sposób odrzuca wszystko co jest w brew logice. W końcu singiel to jedna w kolo grana ta sama piosenka, która się z nudzi. Tak samo znudzi się nowa świecka ideologia singli. Na szczęście prawdziwy single ma też drugą stronę...
A może single staną się podstawą do innowacji w sensie społecznym? Może dochodzimy do nowej potrzeby strojowej znanej historii. W Chinach do niedawna – jeszcze trochę ponad 100 lat temu nieomal cała administracja publiczna oparta była na eunuchach, co było skutecznym sposobem walki z korupcją. Eunuch nie miał po co kraść, bo niby dla kogo? Dla kobiety? Dla dzieci? Był oddany i służył wiernie swemu Panu bo to stanowiło jedyny cel jego życia. Nie marnował energii na bzdury. Kultura singli może stanie się podstawą nowego modelu ustrojowego? Kto wie?

1 komentarz:

  1. "Singiel (wyjątkowo szpetny z zapędami lesbijskimi) zapieprza – od rana do wieczora dla swojego szefa ,więc szef jest zainteresowany tym aby było tak dalej." :))))
    Szefunciu drogi! Piaskiem w oczy?!? ;))))))
    ...od jutra palcem nie kiwnę, o!!!

    OdpowiedzUsuń

Jak masz ochotę to skomentuj