Z łezką w oku wspominam mój pierwszy PC – 386 DX 4x100 z dyskiem twardym 170 MB. Tak MGB a nie GB! To był rok 1994. Może to dziś brzmieć śmiesznie bo dzisiejsze pamięci przenośne są mają dziś wielokrotnie większą pojemność, ale na tym komputerze można było zrobić dokładnie wszytko; od edycji tekstów liczenia czy po rysowanie 3D. Jeszcze nie tak dawno można było usłyszeć twierdzenie, że nie ma wolnych komputerów jest tylko wolne oprogramowanie. Postęp w tej materii jest sztuczny i wymuszany przez producentów oprogramowania. Konsumenci to kupują zachłystując się wmawianymi im przez marketingowców hasłami o nowych możliwościach nowego oprogramowania, co w rezultacie jest mitem. W bardziej zaawansowanych aplikacjach hordy programistów poprawiają naturalne błędy pozostawione w poprzednich wersjach programów – co jest zresztą naturalne, i już jest pretekst do nowej wersji programu. Zaczną część aplikacji biurowych działających obecnie w naszych komputerach wymyślono i napisano jeszcze w latach 70tych minionego wieku, wtedy – kiedy sadzono że coś takiego jak komputer osobisty to mrzonka i nieporozumienie. Być może PC to ostatni wielki wynalazek jak się upowszechnił na świecie (dał drogę dla rozwoju Internetu, który podobnie jak telefony komórkowe by odkryty znacznie wcześniej przed PC)? Z tą tezą można się oczywiście polemizować. Ale jedno jest pewne: proces postępu technologicznego, cywilizacyjnego, czy kulturalnego nie jest linearny, o ile w ogóle występuje. Przełomowych odkryć naukowych naprawdę jest jak na lekarstwo. Cała masa nowych rozwiązań to pochodna innowacyjnych zastosowań odkrytych już wcześniej zjawisk. Rudno postępem w sensie etycznym czy technologicznym nazwać inżynierach genetyczną, która staje się niebezpieczną zabawką grona naukowców na siłę eksplorujących wtórnie „coś co się sprzeda."
Dlatego tak palącym, także w wymiarze etycznym - problemem jest tworzenie globalnych standaryzowanych systemów zarządzania wiedzą.
Postęp to narzucona nam przez kulturę wiara, że coś nowego zastępuje stare. Ułudzie postępu towarzyszy wiara, że stare jest oczyszczacie gorsze a nowe lepsze. Kiedyś gdy na świat zaczęły przychodzić pierwsze tzw. dzieci z próbówki zapytano Stanisława Lema, czy kiedyś ten sposób rozmarzania stanie się standardem? On odpowiedział, że nigdy chociażby dlatego, że tradycyjny sposób jest o wiele przyjemniejszy...
Co najciekawsze, wiara w postęp nie jest to wiara wcale tak stara. XVII wiek to dopiero moment w którym zdano sobie strawę, że coś takiego jak postęp – zwłaszcza ten technologiczny – w ogóle istnieje. W ostatnich latach nasze oczekiwania co do nowych produktów są przeogromne, zwłaszcza jeśli chodzi o gadżety elektroniczne.
W przypadku technologii pojawia się jeszcze jeden bardzo istotny czynnik hamujący rozwój technologii - ułudę postępu. Badania naukowe zwłaszcza te zaawansowane technologicznie prowadzone są przez instytucje powiązane z korporacjami, które obok armii USA mają środki na realizacji kosztownych i ambitnych poszukiwań naukowych. Wiele nowatorskich i naprawdę potencjalnie zmieniających życie rozwiązań nie jest wdrażanych do produkcji z jednego powodu; wcześniejsze inwestycje w ten obszar badań jeszcze się nie zwróciły.
Przykład: Do dziś w komputerach stosowane są twarde dyski. Mogły by być już dawno zastąpione pamięciami masowymi, ale środki zainwestowane w te technologie jeszcze muszą się zwrócić i dać koncernom zakładany zysk. Oczywiście z pewnością istnieją już biznesplany określające moment zastąpienia tych urządzeń przez pamięci masowe, ale na to musimy jeszcze kilka lat poczekać…
Oczywiście tego typu praktyki nic nie mają wspólnego z wolnym rynkiem, ale kto powiedział, że w dobie korporacjonizmu czyli epoki post kapitalistycznej mamy do czynienia z wolnym rynkiem. Nic podobnego. Akcie przedsiębiorstw należą do różnych inwestorów, którzy dysponują akcjami konkurencji, która w tym wszystkim okazuje się pozorna. Stąd fuzje, dla obniżenia kosztów...
Nie ma lepszego biznesu niż wmówienie komuś, że na czymś zrobi świetny interes. Jakieś 10 lat temu ulice zdobiły białe budki z rożnami, gdzie można było kupić świeżo upieczonego kurczaka. Jednoczesne i masowe [pojawienie się tego rodzaju urządzeń sugeruje, że ktoś mówił ludziom, że zrobią na tym interes. Wszystko oczywiście skończyło się błyskawiczną klapą większości „interesów” bo nie było Az tak masowego popytu na pieczony drób. Wniosek biznes na białych przyczepkach zrobił ktoś kto wmówił ludziom jak będą świetnie na tym wychodzić, oczywiście nie informując ich ile tego typu urządzeń sprzedano w ich mieście. Podobnie we współczesnym świecie jest z technologiami. Ale gdzie tu postęp?
Dlatego tak palącym, także w wymiarze etycznym - problemem jest tworzenie globalnych standaryzowanych systemów zarządzania wiedzą.
Postęp to narzucona nam przez kulturę wiara, że coś nowego zastępuje stare. Ułudzie postępu towarzyszy wiara, że stare jest oczyszczacie gorsze a nowe lepsze. Kiedyś gdy na świat zaczęły przychodzić pierwsze tzw. dzieci z próbówki zapytano Stanisława Lema, czy kiedyś ten sposób rozmarzania stanie się standardem? On odpowiedział, że nigdy chociażby dlatego, że tradycyjny sposób jest o wiele przyjemniejszy...
Co najciekawsze, wiara w postęp nie jest to wiara wcale tak stara. XVII wiek to dopiero moment w którym zdano sobie strawę, że coś takiego jak postęp – zwłaszcza ten technologiczny – w ogóle istnieje. W ostatnich latach nasze oczekiwania co do nowych produktów są przeogromne, zwłaszcza jeśli chodzi o gadżety elektroniczne.
W przypadku technologii pojawia się jeszcze jeden bardzo istotny czynnik hamujący rozwój technologii - ułudę postępu. Badania naukowe zwłaszcza te zaawansowane technologicznie prowadzone są przez instytucje powiązane z korporacjami, które obok armii USA mają środki na realizacji kosztownych i ambitnych poszukiwań naukowych. Wiele nowatorskich i naprawdę potencjalnie zmieniających życie rozwiązań nie jest wdrażanych do produkcji z jednego powodu; wcześniejsze inwestycje w ten obszar badań jeszcze się nie zwróciły.
Przykład: Do dziś w komputerach stosowane są twarde dyski. Mogły by być już dawno zastąpione pamięciami masowymi, ale środki zainwestowane w te technologie jeszcze muszą się zwrócić i dać koncernom zakładany zysk. Oczywiście z pewnością istnieją już biznesplany określające moment zastąpienia tych urządzeń przez pamięci masowe, ale na to musimy jeszcze kilka lat poczekać…
Oczywiście tego typu praktyki nic nie mają wspólnego z wolnym rynkiem, ale kto powiedział, że w dobie korporacjonizmu czyli epoki post kapitalistycznej mamy do czynienia z wolnym rynkiem. Nic podobnego. Akcie przedsiębiorstw należą do różnych inwestorów, którzy dysponują akcjami konkurencji, która w tym wszystkim okazuje się pozorna. Stąd fuzje, dla obniżenia kosztów...
Nie ma lepszego biznesu niż wmówienie komuś, że na czymś zrobi świetny interes. Jakieś 10 lat temu ulice zdobiły białe budki z rożnami, gdzie można było kupić świeżo upieczonego kurczaka. Jednoczesne i masowe [pojawienie się tego rodzaju urządzeń sugeruje, że ktoś mówił ludziom, że zrobią na tym interes. Wszystko oczywiście skończyło się błyskawiczną klapą większości „interesów” bo nie było Az tak masowego popytu na pieczony drób. Wniosek biznes na białych przyczepkach zrobił ktoś kto wmówił ludziom jak będą świetnie na tym wychodzić, oczywiście nie informując ich ile tego typu urządzeń sprzedano w ich mieście. Podobnie we współczesnym świecie jest z technologiami. Ale gdzie tu postęp?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak masz ochotę to skomentuj