Po mrozach przyszła dziś odwilż zwiastująca wiosnę.
- Wszystko płynie! - powiedział pewien gospodarz domu obrasowując topniejące masy śniegowe nawet nie zdając sobie sprawy z filozoficznej głębi tego lapidarnego stwierdzenia.
Pierwsze symptomy rychłego nadejścia wiosny są może niewielkie, ale ów cud przyrody już się zaczął.
Dziś usłyszałem z ust mojego przyjaciela podobno stary dowcip także o cudach:
Ksiądz z rabinem spierają się czyja religia jest lepsza.
- Gdy płonął kościół, poprosiłem parafian aby się modlili razem ze mną i Pan Bóg zesłał nam deszcz, który ugasił pożar. – przekonuje ksiądz.
- Wszystko płynie! - powiedział pewien gospodarz domu obrasowując topniejące masy śniegowe nawet nie zdając sobie sprawy z filozoficznej głębi tego lapidarnego stwierdzenia.
Pierwsze symptomy rychłego nadejścia wiosny są może niewielkie, ale ów cud przyrody już się zaczął.
Dziś usłyszałem z ust mojego przyjaciela podobno stary dowcip także o cudach:
Ksiądz z rabinem spierają się czyja religia jest lepsza.
- Gdy płonął kościół, poprosiłem parafian aby się modlili razem ze mną i Pan Bóg zesłał nam deszcz, który ugasił pożar. – przekonuje ksiądz.
Na co odpowiedział rabin:
- A ja idę w szabas chodnikiem i widzę na nim leżący portfel wypchany pieniędzmi. W szabas oczywiście jako pobożny Żyd nie mogę tknąć pieniędzy. Wtedy klękam na trotuarze i zaczynam się modlić. I staje się cud! Dookoła jest sobota, a tuż przy portfelu stał się poniedziałek!
Tak więc cud też może zdarzyć się każdemu. Bo gdy chodzi o kasę - zwłaszcza ciężką - cuda sią na porządku dziennym.
- A ja idę w szabas chodnikiem i widzę na nim leżący portfel wypchany pieniędzmi. W szabas oczywiście jako pobożny Żyd nie mogę tknąć pieniędzy. Wtedy klękam na trotuarze i zaczynam się modlić. I staje się cud! Dookoła jest sobota, a tuż przy portfelu stał się poniedziałek!
Tak więc cud też może zdarzyć się każdemu. Bo gdy chodzi o kasę - zwłaszcza ciężką - cuda sią na porządku dziennym.
Na przykład przed komisją zeznaje dziś niejaki Rosół. Od razu przypomniał mi się "Mikołajek", w którym jedną z postaci jest sfrustrowany nauczyciel o tym pseudonimie. Zawdzięczał go temu, że kazał sobie patrzeć głęboko w oczy, a przecież „oka są w rosole”. Ten za to zeznający przed komisją Rosołek kręci i raczej nie patrzy tym głęboko w oczy. Widocznie drób z którego powstał był wyjątkowy chudy. Po wczorajszych "zupnych wynurzeniach" panny Sobiesiakówny na temat pomidorowej można domniemywać, że komisja w sprawie hazardowej afery ma wyjątkowo kulinarny charakter. Ale jakie czasy taka komisja. A że czasy są neosaskie, więc: „jedz, pij i popuszczaj pasa.”
W końcu Rosołek - tym bardziej chudy - mówiący ludzkim głosem to byłby cud niebywały...
W końcu Rosołek - tym bardziej chudy - mówiący ludzkim głosem to byłby cud niebywały...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak masz ochotę to skomentuj