Czy są dwa takie same płatki śniegu? Podobno nie. Ale gdy patrzę na nieprzeliczoną śnieżną masę za moim oknem i pomyśle to tym, że śnieg na ziemi pada od miliardów lat, to od razu przychodzi mi do głowy, że muszą lub musiały istnieć dwie identyczne śnieżynki.
Skoro tak, to może istnieje we wszechświecie też jakiś drugi ja? Jakiś zbiór molekuł, materii lub energii, który myśli widzi i czuje podobnie jak ja. Jeśli tak, to musiałby wtedy istnieć oczywiście świat podobny do naszego i wszystkie okoliczności, dzięki którym powstałem musiałby się także powtórzyć. Bo co by się stało, gdyby moja prapraprababka nie spotkała mojego praprapradziadka i nie pojawił się jakiś błysk w oku lub inna okoliczność, która doprowadziłaby do powstania mojego prapradziadka? Zbiegi okoliczności, które doprowadziły do tego, że jestem i że jestem taki jaki jestem, stanowią taką liczbę, że wydaje się to niewyobrażalne. Idąc tym tokiem rozumowania nie powinienem istnieć. A jednak istnieję, bo jestem splotem i kwintesencja tego wszystkiego lub etapem w dalszym ciągu okoliczności. To trochę tak, jak ze śniegowymi płatkami. W takim razie jako jedyny niepowtarzalny powinienem być traktowany jako dobro narodowe, albo skarb najwyższej wartości. Problem jednak w tym, że takich skarbów jak ja jest na świecie parę miliardów.
Wydaje się więc, że nie ma dwóch takich samych płatków śniegu i nie ma dwóch mnie. A może jednak? ON ma czas. Czas dla NIEGO nie istnieje, więc może eksperymentować w nieskończoność, bo ma go nieskończenie wiele. Może próbować, powtarzać, a gdy coś nie wyjdzie zaczynać od nowa.
Więc jak to było z tymi płatkami śniegu? Może jednak są dwa takie same? Podświadomie mierzymy czas długością naszego życia. A ON nie musi. ON nic nie musi. Świadomość tego, że jest się częścią czegoś tak wielkiego i tylko płatkiem śniegu na wietrze i tylko chwilą daje spokój, wielki spokój. Lęk znika. Zmieniają się też cele, zmienia się wszystko.
Skoro tak, to może istnieje we wszechświecie też jakiś drugi ja? Jakiś zbiór molekuł, materii lub energii, który myśli widzi i czuje podobnie jak ja. Jeśli tak, to musiałby wtedy istnieć oczywiście świat podobny do naszego i wszystkie okoliczności, dzięki którym powstałem musiałby się także powtórzyć. Bo co by się stało, gdyby moja prapraprababka nie spotkała mojego praprapradziadka i nie pojawił się jakiś błysk w oku lub inna okoliczność, która doprowadziłaby do powstania mojego prapradziadka? Zbiegi okoliczności, które doprowadziły do tego, że jestem i że jestem taki jaki jestem, stanowią taką liczbę, że wydaje się to niewyobrażalne. Idąc tym tokiem rozumowania nie powinienem istnieć. A jednak istnieję, bo jestem splotem i kwintesencja tego wszystkiego lub etapem w dalszym ciągu okoliczności. To trochę tak, jak ze śniegowymi płatkami. W takim razie jako jedyny niepowtarzalny powinienem być traktowany jako dobro narodowe, albo skarb najwyższej wartości. Problem jednak w tym, że takich skarbów jak ja jest na świecie parę miliardów.
Wydaje się więc, że nie ma dwóch takich samych płatków śniegu i nie ma dwóch mnie. A może jednak? ON ma czas. Czas dla NIEGO nie istnieje, więc może eksperymentować w nieskończoność, bo ma go nieskończenie wiele. Może próbować, powtarzać, a gdy coś nie wyjdzie zaczynać od nowa.
Więc jak to było z tymi płatkami śniegu? Może jednak są dwa takie same? Podświadomie mierzymy czas długością naszego życia. A ON nie musi. ON nic nie musi. Świadomość tego, że jest się częścią czegoś tak wielkiego i tylko płatkiem śniegu na wietrze i tylko chwilą daje spokój, wielki spokój. Lęk znika. Zmieniają się też cele, zmienia się wszystko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak masz ochotę to skomentuj