Ostatnio jedna z lokalnych gazet zaatakowała mnie "Światowym Dniem Mycia Rąk". Nie mam nic oczywiście przeciwko myciu łapek nawet przed każdym posiłkiem i po każdym wyjściu z kibelka, a nawet nie koniecznie przez jeden dzień w roku, ale zaintrygowany tymże zjawiskiem zacząłem się przyglądać nieco bliżej zjawisku zwanemu umownie: "światowy dzień". Bo kto ustanawiania tego rodzaju wynalazki? Jaka władza dała sobie prawo ustalania celebrowanych obchodów czegokolwiek i narzucania ich ludziom? W "Misiu" tradycja urodziła się we związkach, a Dzień Mycia Rąk powstał z inicjatywy UNICEF – jak donosi prasa. A więc może to ta globalna przybudówka ONZtu stojąca na straży globalnego wychowania przyszłych pokoleń ustawia wszystkie tego typu wynalazki? Oj chyba nie.
Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę "światowy dzień" a wyświetli się tyle nowych świeckich tradycji, że trudno w roku znaleźć tyle dni na obsadzenie tego wszystkiego. Oto co znalazłem na Google w przeciągu może minuty:
- Światowy Dzień Życzliwości
- Światowy Dzień Czerwonego Krzyża i Czerwonego Półksiężyca
- Światowy Dzień Młodzieży
- Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich
- Światowy Dzień Ptaków
- Światowy Dzień Ochrony Zwierząt
- Światowy Dzień Nerek
- Światowy Dzień Uśmiechu
- Światowy Dzień Trędowatych
- Światowy Dzień Chorego
- Światowy Dzień sprzątania biurka
- Światowy Dzień pocałunku
- Światowy Dzień pluszowego misia
- Światowy Dzień ziemi
- Światowy Dzień zdrowia
- Światowy Dzień Społeczeństwa Informacyjnego
- Światowy Dzień Kota
- Światowy Dzień bez Tytoniu
- Światowy Dzień wody
Światowy dzień... Hmm. Szczytne ideały mieszają się z propagandą i banałem. Można więc obchodzić wszytko cokolwiek się komu podoba. Ale kto daje komukolwiek prawo tworzenia takich obowiązujących wszystkich bytów? Dlaczego tego typu twory dotyczą jednych sfer ludzkiego życia a innych nie? Znaczy się, że tego dnia myjemy łapki, a innego już czyste rączki nas nie obchodzą, za to nasza uwaga kierowana jest w stronę czegoś tam. Oczywiście światowe dni podchwytywane są przez radosne i przodujące w pracy operacyjnej i wychowaniu politycznym dziarskie zastępy medialnych półgłówków. I już mamy odtrąbione globalne wycie na medialnym rykowisku. Samo zjawisko zakrawa na jakiś zbiorowy system globalnej tresury.
Mamy też Orwellowski wątek w całej sprawie. Bo "światowy dzień" to nic innego jak "globalne święto". A dlaczego nie nazwa się tego czegoś "świętem"? Bo to słowo jest passe. Za bardzo kojarzy się z sacrum. A może o to chodzi, aby dawne święta z ich patronami wypchnąć z kalendarza i z ludzkiej pamięci?
Jeśli twój przeciwnik jest silniejszy od ciebie i nie dasz rad go pokonać użyj jego siły w walce z nim samym. Niech ręka, którą wymierzył w ciebie cios zostanie pociągnięta, a on niech dzięki swej sile roztrzaska się o pobliską ścianę – głosili niegdyś mistrzowie wschodnich szkół walki. Jeśli „nowa świecka tradycja” organizowania nowych globalnych świat już jest, więc niech pojawiają się i takie święta, które ową machinę postępu roztrzaskają o ścianę. Niech kretyni w mediach nich je lansują ile wlezie. Tak więc może warto ustanowić (równie samowolnie) nowe "światowe dni"?
Oto moje propozycje:
- Światowy dzień walki z polityczną poprawnością,
- Światowy Dzień rzetelnego dziennikarstwa,
- Światowy Dzień mówienia prawdy,
- Światowy Dzień edukacji ekonomicznej,
- Światowy Dzień bez kredytu,
- Światowy Dzień niezależnej prasy,
- Światowy Dzień modlitw o zbawienie bliźnich zajmujących się globalną lichwą,
- Światowy Dzień troski o masonerię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak masz ochotę to skomentuj