poniedziałek, 11 października 2010

Wolność zagrożona

Polecam rozważania jednego z najbardziej błyskotliwych myślicieli społecznych naszych czasów i mojego inteletualnego idola od ponad 20 lat prof. Zdzisława Krasnodębskiego. Udało mu się przy okazji znaleźć pierwszy przekonujący mnie argument o tym, że nasze członkostwo w UE wreszcie się do czegoś przydało. Nie jest to jednak powód do chluby:

"W artykule opublikowanym w „Foreign Afairs”, będącym fragmentem wspomnianej książki, Sołdatowa i Borogan piszą, że w związku z odkryciem pokładów gazu łupkowego w Polsce, „zaniepokojona tym, na co niezależność energetyczna mogłaby pozwolić opornemu rządowi w Warszawie, Moskwa szybko zaczęła zabiegać o swego długoletniego rywala. W kwietniu Putin uczestniczył w uroczystościach upamiętniających masakrę w Katyniu w 1940 roku”.
Teraz, gdy rząd Donalda Tuska w osobie wicepremiera Waldemara Pawlaka wynegocjował długoterminową umowę gazową, wiadomo że nieszybko urwiemy się z tego paska. Na szczęście sprawa znajduje się w ręku komisarza UE od spraw energii Günthera Oettingera. Można przypuszczać, że rozwiązaniem będzie zagwarantowanie nam w razie czego dostaw gazu z Niemiec, sprowadzanego z Rosji gazociągiem bałtyckim, oraz jakiś udział firm europejskich, zapewne niemieckich, w gazociągu jamalskim.
Warto w tym kontekście przypomnieć, że w marcu tego roku minister Radosław Sikorski, który znowu dał świadectwo swych nienagannych manier, oświadczył, że sprawa blokowania dostępu do portu w Świnoujściu przez gazociąg północny została definitywnie rozwiązana. Okazało się jednak, że nic nie jest załatwione. Jak już wielokrotnie się zdarzało członkom tego rządu, wprowadził w błąd polską opinię publiczną."[...]

Dalej autor pisze:
"Bardziej szczerzy niż przedstawiciele rządu bywają publicyści i literaci, którzy trwożliwie dają do zrozumienia, że lepiej położyć uszy po sobie, bo wobec Rosji nic nie możemy. Zasugerował to też Edmund Klich. W ostatnio udzielonym wywiadzie dla „Wprost” z 13 – 19 września znowu próbkę swych analitycznych zdolności dał Jerzy Urban, jak za dawnych czasów, gdy współpracował z generałem Pożogą.
Stwierdził on z zadowoleniem, że: „Kaczyński traci zdolność międzynarodowego funkcjonowania jako człowiek władzy w Polsce. Procesy ponadpolskie już go w tej chwili wykluczają. Rosja zaczyna się integrować w jakiś sposób z Unią Europejską i jest to nieodwracalna tendencja. Dla Europy to jedyny ratunek przed marginalizacją, a dla Rosji to jest jedyny ratunek, by nie zostać przedmieściem Chin. W tym scenariuszu Polska Kaczyńskiego może pełnić co najwyżej funkcje przeszkody wewnątrz Unii. To nie leży w niczyim interesie. Kaczyński traci więc zdolność funkcjonowania międzynarodowego, bo nie jesteśmy osobnym światem i koncepcje w stylu „grunt to niepodległość” są XIX-wieczne, nie przystają do rzeczywistości”.
Słowa Urbana nie wywołały sprzeciwu redaktora Piotra Najsztuba, który wywiad przeprowadzał. Pewnie dlatego, że podziela satysfakcję Urbana. W ogóle nie odbiły się szerszym echem, jakby Urban powiedział coś zupełnie oczywistego – że to nie Polacy decydują, komu powierzają władzę, lecz jakieś siły „ponadpolskie” (czy jest to kondominium czy protektorat to już bardziej szczegółowe zagadnienie). Urban cieszy się przy tym, że z przyczyn biologicznych liczba „staro-Polaków” będzie się zmniejszać."[...]

"To, że dzisiaj środki dominacji są o wiele subtelniejsze i nie wymagają militarnej okupacji lub kulturowego ucisku, nie zmienia faktu, że jest to polityka zagrażająca wolności Rzeczypospolitej i jej istnieniu jako podmiotu politycznego."[...]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak masz ochotę to skomentuj