niedziela, 17 października 2010

Produkt

Na wiodącym na polskim rynku serwisie aukcyjnym znalazłem kategorię produktów, które przy bliższym przyjeżdżaniu się im skłaniają do pewnych refleksji, o tym co dzieje się w ludzkich domach i umysłach. Chodzi o wyglądające jak prawdziwe dzieci lalki dla dorosłych kobiet zwane "reborn". Zabawki te wykonywane są z taką pieczołowitością, że aż trudno odróżnić je od pierwowzoru. Są często wykonane z prawdziwych włosów noworodków. Mają nawet prawdziwe rzęsy, o czym nie zapominają pochwalić się ich sprzedawcy. Obok samych lalek rozwija się po woli rynek specjalistycznych akcesoriów, ubranek i „zamiennych części”. Lalki kosztują krocie. Mimo to nie widać specjalnego braku nimi zainteresowania, czego dowodem są opinie zachwyconych nimi klientek. 
Niby wszystko o.k.: jest towar, jest klient. Jednak nasuwa się pytanie: po co komu potrzebna jest lalka będąca wierną imitacją noworodka? Jakie potrzeby lub braki zaspokaja ten produkt? To oczywiście indywidualna sprawa każdego kupującego ale same przychodzą do głowy pewne hipotezy. 
Lalka taka nie płacze, nie choruje i nie marudzi, nie zadaje pytań. A przecież tak samo można ją przytulić, gdy po dwunastu czy szesnastu godzinach pracy dobrze wykształcona, dobrze zarabiająca kobieta z dużego miasta wróci do domu. Lalka czeka cierpliwie w szefie lub w szufladzie na swoją panią. W końcu trzeba spłacić kredyt. A co powiedziałby koleżanki, szef? Przecież dziecko to wielki wydatek. Poza tym ma je tylko biedota. 
Może lalka nosi imię nienarodzonego poświęconego w imię kariery i przyjemności prawdziwego maluszka, który miał przyjść na świat a nie przyszedł? W końcu jest dość prawdopodobne, że lalki tego rodzaju zaspokajają potrzebny macierzyńskie. Gdy inne rzeczy są ważniejsze od podszeptów natury, powstaje taka potrzeba, a wraz z nią i rynek. Lalki to skutek nie przyczyna. Imitacja małego człowieka, a tak wiele dramatów, łez i pragnień. W nocy w samotności przytulone do piersi lalki stają się czymś innym niż tylko kawałkiem plastyku i materiał. Stają się substytutem szans, pragnień i utraconej, niechcianej lub wypartej miłości. Żyjemy w czasach niespotykanego jeszcze w dziejach odejścia od natury, czy bardziej wynaturzenia.

A potem dziwmy się czemu umiera nasza cywilizacja. Jeśli chcemy się tego dowiedzieć czemu tak się dzieje zbadajmy motywy ludzi kupujących „blizny po miłości”. Wtedy będziemy wiedzieli jaka choroba opanowała nasz świat. W końcu każda taka sprzedana lalka odpowiada prawdziwemu dziecku, któremu nie dane było nadejść. Jaki odsetek kupujących lalki kobiet był wcześniej klientkami klinik aborcyjnych? Jaki odsetek kobiet za późno zdało sobie sprawę, że czas na macierzyństwo minął zajęty przez karierę, dodatkowe studia czy próżny hedonizm? 

2 komentarze:

  1. Zamieszczam mój komentarz jako "anonimowy", ponieważ błyskotliwe i zmuszające do myślenia artykuły w tym blogu nie są podpisane. Nawet pseudonimem. Nie wiem więc, czy mam się zwracać do autora, czy do autorki.
    Będę od tej pory używać ksywy "Niezupełnie Zgadzający Się". Ponieważ niezupełnie się zgadzam.
    I tutaj pojawia się problem. Mnie nie można zweryfikować i każdy może się podszyć pod moją ksywę.
    Zacznijmy od tego: proszę autora/autorkę o zamieszczenie tutaj odpowiedzi na mój komentarz z propozycją rozwiązania tego problemu.
    Dziękuję,
    Niezupełnie Zgadzający Się

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam na imię Andrzej. To chyba rozwiewa wszelkie wątpliwości.

    OdpowiedzUsuń

Jak masz ochotę to skomentuj