środa, 26 października 2011

Refleksie z lektury starej książki

Ostatnio czytam "Tai-Pan'a" James'a Clavell'a. Akcja tej napisanej w 1966 r. powieści historycznej rozgrywa się w czasie pierwszej Wojny Opiumowej (1841 rok). Nie chcę opisywać, ani recenzować tej lektury. Chcę tylko zwrócić uwagę na dwa zawarte w niej pouczające, z pozoru mało istotne detale, które mogą mogą w sposób istotny dotyczyć naszej rzeczywistości. 
  1. W pewnym momencie główny bohater Dirk Struan otrzymuje pismo od dyrektora banku w którym trzymał niemal cały zgromadzony przez siebie kapitał. Bank informuje, że w wyniku intensywnego wycofywania wkładów przez klientów przestał właśnie być wypłacalny. Płaci co prawda jakieś grosze za jednego funta, co może być przeznaczone na ewentualny zakup wacików dla swej pięknej niewolnicy. Innymi słowy tytułowy Tai-Pan jest bankrutem. Informacje o tym przyjmuje z zakłopotaniem, ale samą informacje o upadku banku traktuje jako naturalną. Ma tylko pretensje do siebie, że dał namówić się na trzymanie całych oszczędności w jednym banku.
  2. Wrogowie naszego bohatera zadbali już o to, aby o plajcie banku dowiedzieli się wszyscy. Nikt nie chce pożyczyć mu pieniędzy. Czyni to potajemnie pewien Chińczyk – wieloletni jego partner w interesach. Po uzgodnieniu wielkości odsetek i terminów spłat, Struan pyta Chińczyka czego jeszcze chce w zamian za udzielenie kredytu? Ten wyciąga pięć pieczęci, macza je w tuszu i odbija na uprzednio przygotowanych karteczkach. Informuje go, że jeśli ktoś przyjdzie z taką pieczęcią należy spełnić jego prośbę. Anglik pyta w jakiem czasie to nastąpi? Chińczyk odpowiada, że za dwa pokolenia. 
A teraz wnioski:
  1. Jeszcze w XIX wieku, a podejrzewam, że i w połowie XX wieku, gdy powstawała ta książka, upadłość banku była czymś oczywistym i naturalnym, gdyż bank był traktowany jako normalne przedsiębiorstwo wypłacające dywidendy, ale i obarczone pewnym stopniem ryzyka. Nikomu nie przychodziło do głowy ratowanie banków. Stało się i już. Dopiero potem dowiadujemy się, że wypłacanie depozytów i doprowadzenie do upadku banku było celową robotą wrogów Tai-Pana, ale to inna historia. 
  2. Upadłość nie jest końcem świata. Jest na pewno lepszym rozwiązaniem niż emisja pieniędzy bez pokrycia, która to musi skończyć się wcześniej czy później o wiele większą katastrofą. 
  3. Drugi przywołany fragment odkrywa przed nami nieco z chińskiej mentalności i sposobu ich myślenia. Pokazuje czym jest trwałość i siła tej kultury. My myślimy w kadencjach zazdroszcząc zachodnim potęgom umiejętności myślenia w dekadach. Bez względu na to jak myślą europejczycy ich horyzont czasowy zamyka się w perspektywie własnego istnienia na tym łez padole. To może jest przyczyną naszych dzisiejszych kłopotów. Powstanie mechanizmu nadmiernej nadprodukcji pieniądza i pozbawienia go pokrycia w czymkolwiek to doskonały przykład naszej krótkowzroczności. Twórcy powstałego tuż przed I Wojną Światową FEDu, jeśli nawet zdawali sobie sprawę z konsekwencji tej decyzji, uznali pewnie, że proces ten będzie dotyczyć czasów bardzo odległych, bo wykraczających poza ich i ich dzieci ziemską egzystencję. Tym czasem „perpetuum mobile” emisji pieniędzy i ich pożyczania państwu, oraz spłaty powstałego w ten sposób długu poprzez pożyczanie kolejnych świeżo wyemitowanych pieniędzy dopiero teraz zaczyna przybierać znamiona katastrofy. Chińczycy natomiast potrafią myśleć w perspektywie pokoleń i to jak widać nie tylko o sprawach publicznych, ale także o strategii rozwoju rodzinnych interesów. Krótkowzroczność naszej cywilizacji zaczyna być po woli jej gwoździem do trumny. 

Swego czasu mój ojciec trafił na pewien zagraniczny bazar, na którym miał kupić określoną ilość tkaniny. Wybrał poszukiwany rodzaj i przystąpił do negocjacji o cenę. Ta zaproponowana przez sprzedawcę była wygórowana. Mój tata zaproponował cenę kilkakrotnie niższą. Polski sprzedawca natychmiast przerwałby negocjacje i puścił w stosunku do potencjalnego klienta stosowną wiązankę. Ten natomiast wyjął z kieszeni przenośny kalkulator (co było na owe czasy szczytem szpanu) i powiedział, że jest w stanie sprzedać za tę cenę tenże materiał ale w ilości 140 kilometrów. Jak widać każda nacja ma swoją specjalności i kulturowo zakorzenioną specyfikę myślenia. Coraz częściej patrząc na wyniki kolejnych wyborów i otaczającą nas rzeczywistość, zaczynam myśleć o Polakach jako o narodzie przede wszystkim totalnych frajerów.

7 komentarzy:

  1. Oj, zastawiasz pułapkę na inteligencję czytelnika żonglując dwoma określeniami: "niewypłacalność" i "upadłość",

    :) :)

    Jak może zabraknąć wypłacalności pieniędzy u ich producenta?
    (1.000.000 -> ENTER i już się dzisiejszy bank wypłaci.)

    Nie "upadłość", lecz "upodłość".



    Czytałem ten cykl o Struanach. Tego jest kilka części. Jedna z nich, nie pamiętam która, dość miarodajnie opisuje praprzyczyny wojen opiumowych. Te są interesujące, gdy porównawczo przyłoży się je do dzisiejszego postępowania Chin w handlu zagranicznym.

    Otóż cesarz Chin dowiedziawszy się, iż Europa, a przynajmniej Anglia, dostała szmergla na punkcie picia herbaty, wydał ichni "dekret", że "długonosym barbarzyńcom" można sprzedawać herbatę, wyłącznie za zapłatą srebrem z ręki do ręki po cenach sztywnie ustalonych.

    Nie za złoto, nie za papier, nie na skrypt dłużny, ale wyłącznie za srebro. Za to srebro, w żadnym przypadku Chińczykom nie wolno było niczego kupować od "długonosych".

    Ci zorientowali się, że handel kwitnie, ale niczym kwiat jednej nocy, bo wkrótce na całym świecie zabraknie srebra (za wyjątkiem Chin -rzecz jasna). To make long story short, "długonosi" zbrojnie wymusili więc handel w drugą stronę, czyli zrównoważenie chińskiego eksportu chińskim importem.

    Za bilansujący towar wybrali opium oraz jego promocję w palarniach, a Chińczycy okazali się ciekawi nałogu. Przy okazji, rozwój nałogu zniszczył wcześniejszy autorytet zakazującego Cesarza.

    Stąd dwa współczesne wnioski (światowy i polski):

    1) na czym w końcu będzie polegało zrównoważenie bilansu światowego handlu z Chinami zważywszy, że papieru, w odróżnieniu od srebra, na pewno nie zabraknie, lecz uwzględniając wątpliwość: po co Chinom tyle makulatury?

    2) jaki towar kupili w Polsce palikociarze bilansując obroty perspektywą legalnego ćpania?

    Pozdro.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobry tekst.

    @ Orjan
    Ciekawe.
    Dodam tylko, że Chińczycy bardzo szybko przerabiają tę makulaturę na ropę,
    np. kupując złoża w Sudanie.

    Pozdr.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak znam życie, Amerykanie będą za chwilę próbowali wywołać jakiś konflikt gdzieś w Azji, aby chociaż część posiadanych przez Chińczyków papierów rozpłynęła się. Inna sprawa, że Chińczycy rzeczywiście dość mocno inwestują w Afryce i to nie tylko w surowce, ale w całą infrastrukturę. Ale to całkiem inna historia.

    @Orian
    Odnoszę wrażenie, że Twój komentarz jest ciekawszy od mojego tekstu

    @Juliusz Wnorowski
    Dziękuję za przychylność i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. @Andrzej

    Bynajmniej, ja tylko wcześniej zacząłem Clavell'a.


    @Juliusz Wnorowski

    Większość tej makulatury, czy raczej impulsów wraca jednak do USA. Przede wszystkim w postaci tantiem prawno-autorskich i od własności intelektualnej. W sumie, chiński wysiłek, ale amerykański geszeft.

    Gorąco się zrobi dopiero wtedy, gdy Chińczycy oświadczą, że nie honorują praw własności intelektualnej.

    Potoczny błąd spojrzenia na Chiny polega na uchylaniu się od patrzenia w kategoriach wielkich liczb. Ludziom imponuje, że oni wywalili np. 1 mld USD na coś. Ale to po znacznie mniej, niż po 1 baksie na skośnooką twarz!

    Jeżeli warto wierzyć w jakąś wielką gospodarkę w Azji, to raczej w Hinduską. Podobnie wielka, lecz oparta jest o własny wielki rynek wewnętrzny. Chińska będzie naprawdę wielka (albo nie), gdy się dorobi własnego rynku wewnętrznego. Wolnego.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czyżbym wykrakał? Właśnie usłyszałem w rado o propozycji Chin odnośnie "ratowania" unijnych finansów. Chcą pomóc Europie. Pamiętając o tym, że chłopaki tam planują na parę pokoleń do przodu robi się ciekawie. Post ten zaczyna nabierać zupełnie innego wymiaru. Swoją drogą, skoro Chińczycy chcą wziąć na siebie część europejskiego deficytu może to tylko ilustrować jakie naprawdę przedśmiertne drgawki przeżywa Łunia. Pewnie "pomocy" udzielą nam w dolarach, więc koło się zamyka.

    OdpowiedzUsuń
  6. @Andrzej

    Jeśli te dolary zamienią na euro, to kurs euro wzrośnie względem dolara i USA mają znowu do przodu.

    OdpowiedzUsuń
  7. @orjan

    W tej kwestii rozłożył mnie kiedyś na łopatki ten wykład:
    http://www.youtube.com/watch?v=YGjtZtSV6T0

    Linki do kolejnych części:
    http://www.youtube.com/watch?v=DxR7aFKhUP8
    http://www.youtube.com/watch?v=5rBL51TwKo0
    http://www.youtube.com/watch?v=bt7UrL2srCU
    http://www.youtube.com/watch?v=tLG8LQRyrqg
    http://www.youtube.com/watch?v=lelOlwAukpI
    http://www.youtube.com/watch?v=F1tQMF4HE_M
    http://www.youtube.com/watch?v=61uI1ryRBF8

    OdpowiedzUsuń

Jak masz ochotę to skomentuj