sobota, 6 listopada 2010

Komentarz pod pewnym artykułem

Cóż komentarz lepszy od samego artykułu...
PO i POpieracze oraz całe lewactwo z sodomitami włącznie to Volksdeutsche czwartej grupy (12)
WP. (77.223.240.xxx) 06.11.10, 11:04
PO i POpieracze oraz całe lewactwo z sodomitami włącznie to Volksdeutsche czwartej grupy - Butwienie zdrowego rozsądku i kompleks niższości obecne wciąż u tzw. wykształconego Polaka są kluczem do rozumienia naszego kraju. Jednym z elementów charakterystycznych polskich elit (w najszerzej pojętym znaczeniu) jest nielubienie polskości; nieszanowanie polskiej tradycji, nielubienie polskiego sąsiada, pogarda dla polskiego chłopa, ergo: nielubienie siebie samego – niskie poczucie własnej wartości. Jest to zjawisko typowe nie tylko dla Polski, ale dla wszystkich krajów pobitych; jest nie tyle rezultatem systemu komunistycznego, w którym Polska była przez 40 lat zatopiona, co braku niepodległości; co przekonania o zacofaniu i poczucia klęski. By dany kraj mógł normalnie jako państwo funkcjonować, jego elity muszą widzieć wartość w jego kulturze i tradycji. Kiedyś w PRL-u śmialiśmy się z rusko/sowieckiej megalomanii, która kazała Rosjanom czy ludziom sowieckim przypisywać sobie wszystkie odkrycia geograficzne, naukowe oraz pierwszeństwo we wszystkim, czego tylko dotknęli. Było to może żenujące, może śmieszne, ale w kilku pokoleniach Rosjan zaszczepiło przekonanie o wielkości swego narodu. Ta szczepionka, pomimo upadku sowieckiego truchła, uodporniła ich na dołujące kompleksy i do dzisiaj pozwala działać z rozmachem, bez oglądania się na innych. U Polaków rozmach działania widać tylko u nielicznych tych, którzy zdołali zrzucić niewolniczy garb. W społeczeństwach pobitych, pobicie domaga się racjonalizacji – jeśli zniewolenie trwa za długo, zaczynamy winić siebie i wierzyć we własną słabość. Droga do osobistego sukcesu i wyzwolenia wydaje się wówczas polegać na pozbyciu się tego balastu – wyrzucenia cierpiętniczej Polski klęsk za okno szybko jadącego pociągu własnego życia. Tak właśnie uczynił kiedyś premier obecnego polskiego rządu Donald Tusk, który w odpowiedzi na ankietę tygodnika „Znak” w 1987 roku wprost pisał : Jak wyzwolić się z tych stereotypów, które towarzyszą nam niemal od urodzenia, wzmacniane literaturą, historią, powszechnymi resentymentami? Co pozostanie z polskości, gdy odejmiemy od niej cały ten wzniosło-ponuro-śmieszny teatr niespełnionych marzeń i nieuzasadnionych urojeń? Polskość to nienormalność – takie skojarzenie nasuwa mi się z bolesną uporczywością, kiedy tylko dotykam tego niechcianego tematu. Polskość wywołuje u mnie niezmiennie odruch buntu: historia, geografia, pech dziejowy i Bóg wie co jeszcze, wrzuciły na moje barki brzemię, którego nie mam specjalnej ochoty dźwigać… Piękniejsza od Polski jest ucieczka od Polski – tej ziemi konkretnej, przegranej, brudnej i biednej. I dlatego tak często nas ogłupia, zaślepia, prowadzi w krainę mitu. Sama jest mitem! Wrogowie troszczą się na co dzień, by to przekonanie w polskiej elicie nie zgasło. O ile więc silne narody kształcą własną elitę w przekonaniu o swej wartości i wielkości, o tyle tym podbitym funduje się wspominki zaprzeszłych zwycięstw lub cierpiętnicze rozpamiętywanie klęsk. To zapobiega wychowywaniu elity z prawdziwego zdarzenia - takiej, która nie tylko zdolna jest gardłować przy piwie – lecz tej działającej, broniącej interesów narodowych, organizującej, produkującej, walczącej zbrojnie gdy trzeba; kiedy ktoś chce nałożyć ekonomiczne czy polityczne kajdany. Gdy pobicie trwa długo – kilka pokoleń elit ulega demoralizacji. Podobnie jak niszczy człowieka wiszenie u cudzej klamki, tak wyniszcza go polityczna niemoc; kaftan, w którym nie musi podejmować istotnych decyzji i brać odpowiedzialności. Polska była w niewoli. Kilka pokoleń Polaków uczono, że gdy nie pytają, „czy im wolno?”, dostaną po łapach. Zniszczono instytucjonalne tradycje wolności. A na dodatek, ludzie administrujący polskim obszarem mieli często z Polską mało wspólnego i gardzili Polakami. Dla młodych, prężnych chcących działać, Polska skojarzona została z klęską, zacofaniem, nienormalnością. Ludzie tacy, niczym Volksdeutsche czwartej grupy, chętnie wstydliwie własną polskość chowają do kuferka, byle tylko móc się skumplować z bogatszymi, odnoszącymi sukcesy przedstawicielami innych nacji, oferującymi pole do popisu. Polskie nielubienie siebie to powód, dla którego dzisiaj tak łatwo można Polaka sprostytuować; wybić mu z głowy sen o Polsce, oferując „realne geopolitycznie” możliwości pracy i udział w cudzym sukcesie. A więc nie dość, że byliśmy bici i gwałceni, to jeszcze po tzw. odzyskaniu niepodległości tych wychylających głowę ponad powierzchnię bajora okupacji, zadeptały nasze własne „autorytety”, wytykając zacofanie, nieokrzesanie fanatyzm i co tam jeszcze się przykleiło. Państwa rodzą się, podnoszą ku świetności i umierają. Polska jako państwo zginęła umarła dawno temu, żyła jednak jej wielka idea, żył duch Polski. Tę nadzieję celowo tłamsili przez minione 20 lat ludzie, którzy choć mówią po polsku, boją się Polaków. Nigdzie nie jest napisane, że Polska musi trwać. Nie musi. Polska to wola Polaków, jeśli Polska Polakom nie jest potrzebna, pozostanie po niej jedynie lokalny koloryt, gdzieś na pograniczu starcia interesów Rosji i Niemiec. Jeśli nie zdołamy się na nowo polubić, możemy już dzisiaj zacząć myśleć o Volksliście. Polen kaputt.
http://www.polskatimes.pl/forum/watek/69046,1002.html

2 komentarze:

  1. Jestem patriotką i za to właśnie zostałam kiedyś wyśmiana. Za to, że jestem dumna z tego skąd pochodzę.Komentarz piękny.

    OdpowiedzUsuń
  2. @Andrzej

    dzieki za bibule: ladny wywiad.

    OdpowiedzUsuń

Jak masz ochotę to skomentuj