wtorek, 9 listopada 2010

Paradogmat

Mój przyjaciel zauważył dzisiaj z niezwykłą trafnością, że wolność ma naprawdę sens tylko wtedy, gdy jest wywalczona, wydarta a nie podarowana. Jeśli ktoś daruje nam wolność to nadal jesteśmy niewolnikami tego kto nam ten wolność podarował. Cała perfidia tak zwanego „odzyskania wolności” w roku 1989 polegała na tym, że zrobiono wszystko aby wyglądało to tak, że tę wolność wywalczyliśmy. Tylko wtedy byliśmy skłonni w nią uwierzyć. I tak się stało.
Wolność i jej odzyskanie to chyba największy paradogmat III RP. Jej podwalina i bezwzględna niepodważalna prawda. Bo paradogmat różni się tym od naukowego paradygmatu, że jest pospolity, działa podskórnie i bardziej perfidnie wciska się w umysły definiując świat. To połączenie paradygmatycznych prostych prawd z populizmem miejskiej legendy. Paradogmatów jest jeszcze kilka: ekologia, polityczna poprawność oraz wiara, że wszystkie nasze problemy rozwiąże niewolący nas system. A tak naprawdę on jest sam dla siebie i niczego poza sobą nie potrzebuje. Tak powstaje nowy radziecki człowiek wychowany na paradogmatach zastępujących własne myśli.
W firmie pojawiła się studentka praktykantka. Z rozbrajającą szczerością stwierdziła, że nic nie umie. Gdy zaproponowano jej przeczytanie kilku książek, ta z jeszcze bardziej rozbrajającą szczerością oświadczyła: "Chciałabym robić coś pożytecznego, a nie czytać książki". Może już wszystko stracone?

Z naiwnością dziecka twierdzę mimo wszystko, że jeszcze nie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak masz ochotę to skomentuj