środa, 17 listopada 2010

Postpolityka

Brak jakichkolwiek programów wyborczych na plakatach pokazuje, że w głównym nurcie polityki wszystko jest już wiadomo, wszyscy wszystko wiedzą, a programy byłyby tylko niepotrzebnym mieszającym w głowach wyborcom dodatkiem. Rozpoczął się za to festiwal obietnic, charakterystyczny dla neobolszewickiej postdemokracji. Z plakatów spoglądają na nas coraz to piękniejsze twarze, coraz lepsze są zdjęcia, coraz chwytliwsze są sztuczki. Jeden kandydat przedstawia się jako Bond, jedyną zaletą innej kandydatki jest to że jest ruda i bezczelnie pisze na swych plakatach: „Ruda do Rady”. W innym jeszcze miejscu spogląda na nas przeurocza piękność (na załączonym zdjęciu). Okazuje się, że to była Miss. Ta z kolei na plakacie nie musi nic pisać. I może to dobrze. Gdyby otworzyła usta czar mógłby prysnąć. Kandydatka ma 19 lat, a więc posiada doświadczenie i wystarczającą wiedzę, aby reprezentować swych wyborców. Umieszczenie jej na listach w sensie politycznym jest absurdem, ale w sensie postpolitycznym wydaje się słusznym nabijającym głosy zabiegiem. Co zatem nas czeka za cztery lata? Może z bilbordów lub coraz powszechniej wykorzystywanych telebimów spoglądać na nas będą gołe biusty? Ot taka postdemokracja! 

P.S.
Pewien znany polityk po czternastu latach włóczenia się po sądach wygrał w końcu proces z Agorą o zniesławienie. Media jakoś o tym specjalnie nie wspomniały. Jak widać można dopiąć swego, tylko że 14 lat to nie co za długo dla wielu zniesławionych. I tak do postdemokracji można dołączyć postetykę. Tę medialną oczywiście. 

1 komentarz:

  1. Ja również zwróciłam uwagę na przeuroczą piękność,bo pierwsze skojarzenie jakie mi się nasunęło: O mamo! Jola Rutowicz startuje w wyborach?S.Sz.

    OdpowiedzUsuń

Jak masz ochotę to skomentuj