niedziela, 14 listopada 2010

Mapa do mądrości

Ostatnio media obiegła informacja, że oddział armii nikaraguańskiej zaatakowały niewielki fragment Kostaryki. Wszystkiemu ponoć zawinił błąd na mapach googla, które tenże skrawek ziemi wskazywały jako terytorium Kostaryki. Potem była medialna wrzawa i – jak znam życie – usilne poszukiwanie sposobu na taktowne „wyprostowanie” sprawy. W świecie GPSów mierzących ziemię co do milimetra aż trudno uwierzyć, że ktoś posługuje się googlem do podjęcia decyzji o wojnie. 
Oczywiście podejrzewam, że media zrobiły z igły widły. Obszar pewnie jest nie zamieszkany, człowiek pojawia się tam raz na parę miesięcy, a żołnierze byli nieświadomi, że tworzą wojskowy konflikt. Ale fakt jest faktem. Żeby jeszcze nie tłumaczyli się, że mapę wzięli z googla, to pewnie świat o całej sprawie dawno by zapomniał. A tak mamy pierwszy w historii konflikt militarny, który ze świata wirtualnego przeniósł się na rzeczywisty. Oczywiście prawdziwe konflikty militarne  zaczynają się od filozofów, którzy mają inny sposób patrzenia na świat. Gdyby nie marksistowskie urojenia wielu milionom ludzi zaoszczędzono by cierpień.
Czym jest prawda? To zgodność myśli z rzeczywistością? A jeśli rzeczywistość jest wirtualna? Wtedy nie tylko zniekształca „prawdziwą” rzeczywistość ale też kształtuje myśli milionów ludzi błędny sposób. Mamy wtedy wiele rzeczywistości wiele prawd, a tak na prawdę wszelkie wywołane nimi konflikty dokonują się wyłącznie w zniewolonych umysłach zatrutych przez media. Ideologia zwalnia z myślenia tak jak google zwolniło dowódcę oddziału armii nikaraguańskiej z obserwacji słupów granicznych (których pewnie tam nie ma). Opieka społeczna zwalnia nas z odpowiedzialności za najbliższych i sąsiadów. Uśmiechnięty premier, który jest równie wirtualny jak granice w amazońskiej dżungli zwalnia nas z troski o kraj lub to co po nim zostało. 
Jakiś czas temu czytałem historię człowiek, który miał martwicę w obu odmrożonych nogach. Niezbędna była natychmiastowa operacja dla ratowania mu życia. Pacjent nie udzielił na to zgody. Opieka społeczna w trybie pilnym skierowała sprawę do sądu. Sąd wydał wyrok: "Obcinać". I pewnie tak by się stało, gdyby nie lekarze, którzy odmówili wykonania operacji wbrew woli umierającego pacjenta. I wtedy okazało się, że SĄD SIĘ POMYLIŁ. Nikt – nadal – nie ma prawa decydować o tym czy komuś ratować życie czy nie. Nikt nie jest w stanie podjąć – puki co – decyzji o operacji za świadomego i poczytalnego pacjenta. Oczywiście sądzę, że jeszcze dekada dwie postępu w posępnie i runie ten ostatni bastion naszej wolności. Wszak jest tak w programie Huxleya, więc czemu ma się stać inaczej. Człowiek oczywiście umarł. Ale umarł jak chciał – z nogami, które traktował jak fragment siebie samego. Gdzie tkwi istota tej sprawy? Sąd uznał a priori, że najwyższą wartością jest życie człowieka. Nie biorąc pod uwagę, że mogą być jakieś inne wartości. Tak samo myśleli pewnie ze piętnaście lat temu żołnierze holenderscy w Bośni, których wzięła do niewoli garstka wyrostów. Wszak nie po to szli na wojnę aby stracić własne życie. 
Przejrzałem zgromadzone przez ostatnie dni ulotki wyborcze wszelkich kandydatów w samorządowych wyborach. Ileż tu różnych prawd! Ileż tu wirtualnych światów! Ileż tu głupoty! To już chyba ostatni garnitur figurantów, bo większość nie potrafi nawet sklecić zdania. Jakaś staruszka przekonuje mnie, że przeprowadzi inwestycje godne Szanghaju, gdy tymczasem największym dla niej wyznaniem będzie dożycie do końca kadencji po ewentualnym wyborze. Inna młódka przekonuje mnie, że zna doskonale problemy mieszkańców bo skończyła studia politologiczne. Ale to wszystko matrix. Prawdziwa polityka jest poza polityką, prawdziwa władza jest poza systemem. A to co obserwujemy to zasłona dymna legitymizująca tylko podejmowane poza tą zasłoną decyzje. Tak wygląda świat post-demokracji. Ja to wiem. A ona nie. Nawet gdyby wiedziały wszczepiona polityczna poprawność nie poswawoliłaby powiedzieć im prawy. Do tego trzeba być odważnym.   One kandydatki wraz z hordą innych potencjalnych funkcjonariuszy systemu politycznej prestidigitacji zakładają za mnie mierząc świat swoją miarą, że gdy powstanie system odprowadzania gówien z naszych chałup osiągniemy niemalże nirwanę. To że pracownicy socjalni pracujący w gminie za chwilę będą mieli prawo inwigilowania mojej rodziny nie jest już przedmiotem ich zainteresowania. Tymczasem dla mnie najważniejsze jest, żeby nikt nie narzucał mi swojej wizji świata i nie wchodził z butami w moje życie. 
Do określenia co jest dobre a co złe wystarczy dekalog. Do poznania prawdy wystarczy poznanie rzeczywistości takie jaka ona jest. A do tego niezbędna jest suma zmysłowych doznań, rozum i doświadczenie – także to które przekazali nam nasi przodkowie. To wszystko razem Einstein nazwał kiedyś mądrością.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak masz ochotę to skomentuj