... czyli wyższy poziom abstrakcji.
Staram się pisać o rzeczach ważnych i fundamentalnych (przynajmniej dla mnie) ale także o tych, które ze względu na swą ulotność mogą przepaść w odmętach zapomnienia.
piątek, 30 września 2011
Słowo cyberprzestrzeń
oni myślą co termin ten znaczy.
Aby świat gonić bezpardonowo,
do ustaw najprzód wpisują słowo.
Hipokryzja systemu
Każdy system społeczny, każda instytucja zakłada pewien poziom hipokryzji w swym funkcjonowaniu. Sadzę, że w ostatnim czasie granica owej hipokryzji została znacznie przekroczona.
Kilka lat temu jeden wybitny technologiczny spec z akademickim rodowodem opowiadał mi jak, jak to w pewnym publiczny szpitalu kupiono pewne niezwykle drogie urządzenie do sprawozdania co człowiek ma w środku. Po kilku tygodniach okazało się, że materiały eksploatacyjne niezbędne do sprawdzenia co czek ma w środku zużywają się nad podziw szybko. Zainstalowano więc w tajemnicy, przed załogą dyrekcji, mały program zwany gustem, monitorujący proces eksploatacji owego cudu techniki. Po kolejnych kilku tygodniach przeanalizowano wyniki zapisów. Okazało się, że największa aktywność sprzętu przypada na czas między 23.00, a 04.00 oraz w czasie weekendów. Gdy o owym monitoringu dowiedziały się osoby obsługujące sprzęt, poprzecinały on kable prowadzące do monitorującego komputera. I po kłopocie. Jednym słowem nocne „eksperyment diagnostyczne” mogły funkcjonować nadal.
Opowiadający mi o tym znajomy był dość zbulwersowany tym faktem, a najbardziej tym, że dyrekcja nie reagowała na ewidentne wykorzystywanie publicznego mienia dla prywatnych celów. Muszę przyznać, że na mnie ta historia nie zrobiła specjalnego wrażenia. Przytaczam ją tylko dlatego, że jest ona doskonałym przykładem połączenia dobrych politycznych intencji z naturą człowieka i że podobny schemat można znaleźć w wielu innych miejscach, gdzie społeczne jest nie wydolne, a ludzka natura szuka i tak znalezienia rozwiązań.
A więc jak to działa? Bardzo prosto. Ponieważ urządzenie jest drogie, a jego zalety diagnostyczne powszechnie znane, politycy postanawiają wyposażyć w ten sprzęt jeden oddziałów podległej im placówki. Następuje szumne otwarcie, przecinanie wstęg i tym podobne towarzysko - celebrystyczne fajerwerki pozwalające wszystkim poczuć się lepiej. Potem przychodzi szara rzeczywistość. Ponieważ w ramach kontraktu z NFZ można przeprowadzić tylko określoną liczbę diagnoz, nikogo nie powinno dziwić, że do skorzystania z tej medycznej usługi ustawia się długa kolejka chętnych. Czasami jednak występuje nagła potrzeba dokonania diagnozy, a wtedy można zrobić to tylko w nocy, poza systemem wciskając w kieszeń określanym ludziom określaną liczbę banknotów. Rzeczywiście jedynym wskaźnikiem tego zjawiska jest znacznie szybsze zużywanie się drogich materiałów eksploatacyjnych, za które płaci szpital. Zupełnie inną kwestią jest konieczna organizacja w szpitalu „drugiego obiegi”. Bo przecież o wszystkim muszą wiedzieć stróże i dyrekcja. Ale to zupełnie inna historia.
Z biznesowego punktu widzenia, uprawiający ten proceder osiągają zatem maksymalny zysk przy praktycznie zerowych kosztach własnych i minimalnym ryzyku. Zaspokoją przy okazji rynkową potrzebę. A co stałoby się, gdyby politycy powiedzieli, że na pewno nie kupią za publiczne pieniądze drogiego sprzętu? Oczywiście nie zniknęłaby potrzeba jego stosowania. Wtedy być może ci sami lekarze, którzy pokątnie realizują badania lub ich koledzy po fachu zauważyliby świetny interes, otworzyli prywatną klinikę i kupili do niej drogi sprzęt. Wszystko byłoby proste i uczciwe. Ludzie zamiast pokątnie wykonywać badania czyniliby zgodnie z prawem i sumieniem. Dlaczego jednak tak się nie stanie? Odpowiedź jest banalnie prosta. Tego typu polityczna decyzja nie nastąpi, bo odsłoniłaby ona całą hipokryzję panującego obecnie systemu, w którym państwo udaje, że leczy za darmo. Gdyby tak nastąpiło, za chwilę ktoś zacząłby zadawać trudne pytania o potrzebie utrzymywania obowiązkowych składek zdrowotnych. A tak z punktu widzenia systemu jest optymalnie. Skalski i tak trafią na zakup lamp do urządzenia i na prąd potrzebny do jego funkcjonowania, a pacjent dopłaca z własnej kieszeni do przeprowadzenia badań. Czyli wydaje znacznie więcej niż powinien.
Można oczywiście opowiadać moralitety na temat złodziejstwa, korupcji i wyklinać tego typu model. Jednak to tylko pozór. Tak naprawdę źródło problemu tkwi w niewydolności zbiurokratyzowanych systemów i w postępującym procesie przejmowania przez organy publiczne kolejnych obszarów. Wynikła z tego powodu „nieprzystawalność” dwóch systemów organizacji tworzy układy spontaniczne. To wszystko. Panaceum jest jedno: jak najmniej socjalizmu.
Ponieważ czysty socjalizm, podobnie jak czysty spirytus jest możliwy do uzyskania jedynie w warunkach laboratoryjnych, a i sami laboranci nie tratują go poważnie, postanowiono wykombinować pewnego rodzaju mutację, która także nie wytrzymuje próby czasu. Mutacja polega na tym, że towarzysze różnych krajów zdali sobie sprawę, że skoro nie da się wykombinować nic lepszego niż wolna gospodarka, trzeba tylko zmniejszyć jej „krwiożerczość”, pozwolić jej funkcjonować, ale tylko do pewnego stopnia, tak aby wytworzony przez nią dochód można było spokojnie ukraść kapitalistom i przeznaczyć na wdrażanie drogich towarzyszom ideałów.
Problem jednak polega na tym, że owa mutacja właśnie także nie wytrzymuje próby czasu. Żyjemy jak za PRLu, gdzie drugi obieg gospodarczy zastępował ten pierwszy i ludzie widzieli gołym okiem, że to farsa. Obecny system różni się od tego pierwszego medialno polityczna zasłoną hipokryzji, której rolą jest udowodnienie wszystkim, że wszystko jest cacy. To jedyna różnica, a więc postęp w budowie socjalizmu został osiągnięty.
Wśród krajów, które słynął z niewielkiego poziomu korupcji od lat króluje Nowa Zelandia. Zjawisko to polega jednak nie na tym, że mieszkający tam ludzie są krystalicznie moralni, lecz na tym, że obszary aktywności państwa są w porównaniu z europejskimi standardami minimalne.
poniedziałek, 26 września 2011
Za prawdę
niedziela, 25 września 2011
Poznawcze skutki oglądania telewizji w niedzielę
Najszczęśliwszy człowiek w Polsce
Uczmy się jednak od dzieci: zapomnijmy o niektórych z nich. Niczego to nie zmieni, a będzie nam wtedy po prostu lepiej.
Wielki Wajchowy
sobota, 24 września 2011
Małe apokalipsy
„Ludzie, w których może jeszcze tkwi iskierka ludzkości, uczuć ludzkich, opamiętajcie się! Usłyszcie mój krzyk, krzyk szarego, zwyczajnego człowieka, syna narodu, który własną i cudzą wolność ukochał ponad wszystko, ponad własne życie, opamiętajcie się! Jeszcze nie jest za późno!”
czwartek, 22 września 2011
Mutacje
Wiara, nadzieja i miłość to nie tylko fundamenty chrześcijańskiej wiary. Można zaryzykować stwierdzenie, że to trzy filary na których opiera się nasza chrześcijańska cywilizacja którą możemy rozumieć za F. Koniecznym jako metodę organizacji życia zbiorowego. Na wierze, nadziei i miłości, a nie na instytucjach i prawnych stosunkach opierają się przecież ludzkie relacje i sposób pojmowania świata. Nasza cywilizacja przezywa w tej chwili kryzys. Z jednej strony socjalistyczna demagogia przerodzona w nie dający się utrzymać poziom zadłużenia doprowadzi niedługo do krachu gospodarczego, z drugiej strony demograficzną przestrzeń wykorzysta Islam, który ma gdzieś nasze cywilizacyjne podstawy. Poza tym jak wszystko w ostatnich dekadach pojęcie wiary nadziei i miłości ulegają stopniowemu czy też całkowitemu wypaczeniu.
Wiara
Czy wierzysz? Pytanie to w dzisiejszych czasach spętania polityczną poprawnością staje się nie tylko nie zręczne, ale wręcz kłopotliwe. Jednak nawet jeśli nie wierzymy w Boga, to z pewnością wierzymy w to, że nasze pieniądze mają jakąś wartość. Cały przecież współczesny system pieniądza opiera się tylko i wyłącznie na wierze, że nasze pieniądze są coś warte. Poza wiarą nie mamy nic. Czy zatem światowy kryzys finansowy jest kryzysem wiary? Oczywiście! Znaczna część finansjery przestała wierzyć w to, że posiadane przez nich elektroniczne impulsy są czymś ponad to, czym są rzeczywiście – zapisanymi na twardych dyskach systemu bankowego zerami. Ten kryzys wiary podsycany przez produkcje nowych zer i impulsów spowodował, że fala niewiary w pieniądz zaczyna zataczać coraz szersze kręgi. Wysokie ceny złota, a nawet bawełny na światowych rynkach to dowód ucieczki przed czymś co wirtualne w to co realne. Gdy fala niewiary w pieniądz podsycana kolejnym transzami Dolarów i Euro produkowanymi przez banki centralne dotrze do przeciętnego mieszkańca USA czy Europy okaże się być może, że znów naprawdę zamożni to ci, którzy posiadają nawet znikome środki produkcji zapieniające im przeżycie.
Nadzieja
Już dawno ludzie zdali sobie sprawę, że życie „na tym łez padole” jest dalekie od ideału. Dlatego filarem chrześcijaństwa jest nadzieja na zmartwychwstanie i życie wieczne. Ziemia to czas swoistej próby. Od ponad stu lat panuje pogląd, że raj można zbudować tu na ziemi. Do poglądu tego przekonują zarówno lewicowi ideologowie, ale i lepsze niż wcześniej warunki życia. Tym czasem pogląd ten jest z zasady fałszywy, gdyż tak samo szczęście jak i cierpienie definiują nasze człowieczeństwo. Jednym z przejawów tej nowej wypaczonej nadziei jest fakt wyparcia zjawiska śmierci z życia publicznego. Starość, śmierć i cierpienie to we współczesnym świecie tematy tabu. Za bardzo oddalają nas od utopijnej wizji raju na ziemi. Jak w „Nowym wspaniałym świecie” ludzie mają być szczęśliwi, ale po przeżyciu przeznaczonego dla nich czasu mają odejść. Tak więc jak przystało na cywilizacyjną mutację, nadzieja także zmienia się w ludzkiej świadomości w potwora nieodpowiadającego swej istocie.
Miłość
Czym jest miłość? Dobrem ofiarowywanym drugiemu człowiekowi? W przypadku tego pojęcia mamy chyba do czynienia z największa deformacją. Czucie dobra i empatii zostaje zredukowane przez kulturę masową wyłącznie do zwierzęcych instynktów lub pożądania. We współczesnym świecie staje się coraz mniej miejsca na empatię, gdyż stworzyliśmy instytucje odpowiedzialne za pomoc bliźnim, co uwalnia nas ze świadczenia dobra.
Poprzez mutacje po woli zapominamy czym jest w istocie jest człowieczeństwo. Rogaci zacierają kopyta wesoło kręcąc ogonami.
Klucz dzikich kaczek
czwartek, 15 września 2011
Platforma Oligoceńska
Będąc w platformianym szoku, napisałem haiku. Oto ono:
Demokracja Kalego
środa, 14 września 2011
Operacja się udała, ale pacjent nie wytrzymał
wtorek, 13 września 2011
Już dłużej nie dało się ukryć
Faktem jest, że ostatnio stałem się monotematyczny.
niedziela, 11 września 2011
Freedom
- To bardzo ciekawe co opowiadasz. Ale czy mógłbyś zadzwonić potem? - powiedział.
sobota, 10 września 2011
Skąd się biorą posty?
Ad vocem
czwartek, 8 września 2011
Drużyna pierścienia
środa, 7 września 2011
Krawat - 10 Euro, słuchaweczki - 5 Euro, widok głupiej miny Donia - bezcenny
Sprawa Nowego Ekranu
- PKW odmawia rejestracji komitetu wyborczego Nowego Ekranu.
- Nowy Ekran zaskarża decyzję PKW do Sadu Najwyższego.
- Sąd Najwyższy wydaje wyrok na korzyść Nowego Ekranu.
- PKW musi zarejestrować komitet i wyznacza mu dodatkowy przedłużony termin na zebranie podpisów pod listami poparcia.
- Nowy Ekran składa doniesienie do Prokuratora Generalnego oskarżając PKW o przekroczenie uprawnień, gdyż wyznaczyć taki termin może tylko Prezydent. Więcej tu.