Wczoraj wieczorem przez otwarte okno w kuchni zaczęły dobiegać mnie jakieś dziwne dźwięki. Poprosiłem dzieci aby na chwilę zaprzestały hałaśliwej zabawy, przez co dźwięk stał się jeszcze lepiej słyszalny.
- To dzikie kaczki odlatują! - krzyknąłem i już po chwili cała nasza familia stała na pogrążonym w ciemnościach podwórzu nasłuchując wzajemnych ptasich nawoływań.
Ptaki wrzeszczały oddalając się coraz bardziej.
- Co one tak właściwie mówią? - zapytał starszy syn.
- Jak to co? - odparłem i zacząłem improwizować.– Kazik jesteś z lewej? Jestem! Heniek jesteś z prawej? Jestem! Władek, a ty gdzie? No na miejscy drugi z lewej. Przesuń się trochę w prawo bo psujesz szyk!
- Jaki szyk? - zapytał młodszy
Potem jeszcze przez kilka minut symulowaliśmy w ludzkim języku rozmowy przelatujących kaczek. Następnie musiałem zacząć opowieść o zasadach latania w kluczu. Najpierw leci szef stada, najsilniejszy z ptaków. Za nim wykorzystując zawirowania powietrza na kocach skrzydeł lecą dwa kolejne po obu jego stronach. Wykorzystują on w ten sposób część jego siły nośnej. Za nimi podążają następne, które mają jeszcze łatwiej, więc dlatego na końcu lecą z reguły ptaki słabsze. Podobno ptaki na przedzie zmieniają się aby odpocząć. Co ciekawe, linie lotnicze rozważały kiedyś pomysł lotów w kluczach na długich trasach. Zużycie paliwa w maszynach leczących z tyłu było podobno sporo mniejsze. Pomysł upadł jednak z nieznanych mi przyczyn. Pewnie pokłócili się o to, kto i na jakich warunkach ma lecieć z tyłu.
Nadeszła więc jesień. Cóż począć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak masz ochotę to skomentuj