Dokładnie 10 lat temu samoloty uderzyły w wieże WTC. Pamiętam ten dzień doskonale, bo tego właśnie dnia miał przyjść na świat mój syn. Wytrzymał jednak u mojej połowicy jeszcze brzuszku i przyszedł na świat cztery dni później, gdy już emocje na świecie nieco opadły. Siedzieliśmy tego dnia w domu. Nagle przyszła babcia mojej żony i powiedziała, że w Ameryce jest jakaś wojna, bo samoloty spadają. Włączyliśmy telewizor i ujrzeliśmy, płonące budynki. Chwyciłem za telefon i zadzwoniłem do mojego nowojorskiego przyjaciela, który był od jakiegoś czasu znów przebywał w Polsce. Siedział akurat w restauracji. Opowiedziałem mu co się dzieje.
- To bardzo ciekawe co opowiadasz. Ale czy mógłbyś zadzwonić potem? - powiedział.
Potem tłumaczył, że wziął to wszystko za jakiś głupi kawał lub scenariusz równie głupowatego filmu.
Media wbiły nam do głowy, że stało się coś istotnego. Mimo, że codziennie giną na świecie tysiące ludzi, to było wydarzenie istotne, bo stworzyło pretekst do ograniczenie wolności obywatelskich nie tylko w USA, ale i na całym zachodzie. Poza tym, zwykle jest tak, że tego typu „atak na Amerykę” staje się zwiastunem rychłego zaangażowania USA w jakiś militarny konflikt. Stało się tak przed I i II Światową Wojną, więc dlaczego miało nie stać się i w tym przypadku? Co prawda wybuchła wojna w Afganistanie w której – jak twierdzą złośliwi – chodziło bardziej o przejęcie kontroli nad produkcją heroiny, niż walkę z terrorystami, ale to inna historia. W tym przypadku agresor był „wirtualny”, nieuchwytny, więc rozpętano walkę z amerykańskim społeczeństwem karmiąc je strachem i propagandą.
Na drugi dzień, gdy spotkałem mojego amerykańskiego przyjaciela stwierdził, że świat już nie będzie taki sam. Miał rację. Widać to doskonale z perspektywy ostatnich dziesięciu lat. Przez ten czas wszelkim wolnościowcom udało się wybić z ręki argument o potrzebie obywatelskiej wolności zmieniając zachodnie demokracje w jeszcze większym stopniu w pewną formę miękkich dyktatur, w których system może z człowiekiem zrobić więcej niż wczesnej.
Pamiętam także koncert zorganizowany ku czci ofiar. Pamiętam występ Paula McCartneya, który jak na geniusza przystało, wykonał napisany na kolanie doskonały numer. Genialność tego utworu polega także na jego ponadczasowości i dwuznaczności. Teraz nastąpił czas na „walkę do prawa życia w wolności”. Wolności tej którą nam odebrano po 11 września.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak masz ochotę to skomentuj