Stanęła mi dziś przed oczami scena z „Misa” w której w kawiarnianej szatni dwóch szatniarzy próbowało wcisnąć głównemu bohaterowi jakiś płaszcz. On protestował, ale oni swoje wmawiając mu, że to nie chodzi, że to nie jego i że ten jego zaginął. Niech bierze co mu dają i spada. Gdy Ochódzki zaczął protestować jeszcze bardziej jeden z szatniarzy powiedział, że on jest tu kierownikiem tej szatni czyli instytucją odwoławczą dla wszelkich roszczeń i „co pan nam zrobi”?
Jak o żywo cała scena przypomina mi wybory w Polsce. Wiadomo, że ustawka. To tak jakby przed ważnym piłkarskim meczem ktoś poprzetrącał jednej z drużyn nogi w szatni, więc tylko trzech jej graczy było zdolnych do wejścia na boisko. Mecz może być prowadzony przez arbitra najbardziej uczciwie z zachowaniem wszelkich piłkarskich reguł. Ale i tak wiadomo kto wygra. Wiadomo, że szatniarze z PKW łamią prawo celowo na czyjeś polecenie i przy pełnym zapewnieniu bezkarności. „I co pan im zrobi?” Nic. Tak ma być i już. Widocznie już nawet demokratyczna fasada przestaje być ważna wobec nadchodzących rychło wydarzeń. Być może to ostatni akt fasadowej władzy, której głównym zadaniem jest wymyślanie pretekstów dla których będzie można jeszcze bardziej zadłużyć obywateli generując dług publiczny. Każdy pretekst jest dobry.
Tym czasem jakiś Wielki Wajchowy wydał rozkaz zmiany kierunku, który nie koniecznie musi się podobać wszelkim figurantom. Teraz po zadłużeniu będziemy bankrutować, ale broń Boże nie dewaluować, bo wtedy dług okazałby się także mniejszy. Ale to także okres przejściowy. Nowi właściciele nie mają już najwyraźniej zamiaru wysługiwać się drogim, demokratycznym systemem namiestników. Wolą profesjonalnych oddanych nadzorców i managerów ślepo wykonujących polecenia.
Bo co się dzieje po bankructwie kraju? Pojawia się jakaś masa upadłościowa, którą wierzyciele za pośrednictwem wynajętego do tego celu syndyka usiłują sprzedać. Czasami nawet syndyk przekonuje wierzyciel do tego, że opłaca się bardziej kontynuować produkcję, niż wyprzedać nieruchomości i maszyny. Ale co tam syndyk. Nowy właściciele wiedzą najlepiej.
Być może działania PKW to próba dopasowania się do nowego trendu i pokazania Wajchowym, że w roli nadzorców i syndyków Nasi Umiłowani Przywódcy także potrafią sprawdzić się doskonale? Naiwniacy. Tylko idiota przecież nie czyni syndykiem kogoś, kto dany zakład doprowadził do ruiny. A o Wielkich wWajchowych można powiedzieć wszystko tylko nie to, że są idiotami.
Tym czasem wajcha została już przełożona. Pociąg i tak pojedzie w jedynie słuszną stronę. A to jakiego wybierzemy maszynistę nie ma w tej kwestii żadnego znaczenia. Był czas, że można było zatrzymać pędzący skład przed rozjazdem. Wtedy maszyniści mieli jeszcze ewentualnie coś do powiedzenia. Ale pociąg zatrzymać jest trudno. Po przejechaniu odpowiedniego dystansu jest to wręcz niemożliwe. W tej chwili całej obsłudze pociągu nie pozostaje nic innego jak tylko wesoło się uśmiechać i podawać pasażerom drinki. Na pytania gdzie właściwie jedziemy i dlaczego tak szybko konduktor z maszynistą mogą jedynie rozłożyć ręce, coś pobełkotać i zaproponować dolewkę.
p.s.
Dlaczego załoga naszego pociągu widno nic nie wie? Znalazłem nie tak dawno temu w Internecie interesującą myśl:
„Są dwie zasady osiągnięcia sukcesu:
1. Nigdy nie mów wszystkiego co wiesz.”
Dlatego być może żadnemu, nawet najbardziej zaufanemu maszyniście Wielki Wajchowy nie powie dokąd zmierza prowadzony przez niego pociąg?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak masz ochotę to skomentuj