niedziela, 4 października 2009

Kamień polityczny

O kamieniu filozoficznym słyszeli chyba wszyscy. Legendarna substancja zmieniająca np. ołów w złoto. Kto ją posiadał dysponował możliwością pomnożenia swego bogactwa i zdobycia władzy. Teraz pewnie nazywałby się FED, ale to inna historia.
Ale kamień polityczny? Wydaje mi się, że musi to być coś w rodzaju tajemnej wiedzy, którą umownie można tak nazwać. Poprzez odpowiedzialnie połączenie propagandy, zmiany znaczenia terminów i pojęć, lansowanie określonego stylu życia oraz przez edukację nie uczącą samodzielnego, krytycznego myślenia można ze społeczeństwem zrobić co się podoba. Taka wiedza tajemna w rękach rządzących to istny skarb! Gdzie uczą tych sztuczek?
Myślę, że ów kamień polityczny to nic innego jak nadal rozwijana i doskonalona cybernetyka społeczna. Dziedzina u nas zapomina i celowo spychana na margines. Poza polskimi jej przedstawicielami: Marianem Mazurem, Józefem Koseckim i kilku innymi, nie doczekaliśmy się jej cywilnych wybitnych przedstawicieli. Jest pewnie nadal rozwiana na licznych akademiach wojskowych całego świata. Przez chwilę w „bałaganie” 1980 pozwolono nawet prowadzić J.K. seminarium doktoracie z tej dziedziny. Szybko jednak się z tego pomysłu wycofano. (Polecam lekturę autonom.edu.pl, gdzie pracowicie zgromadzono sporą część odrobku polskich cybernetyków społecznych – tę jawną oczywiście. Polecam także film o Marianie Mazurze autorstwa Grzegorza Królikiewicza, jest do pobrania na tejże stronie. 1988 rok. Teraz taki film pewnie by nie powstał.)
Tak więc kamień polityczny to nic innego jak czysta naukowa metoda wpływania na masy, sterowania nimi i osiągania swych celów. A że szeroko nie znana? Czym by była, gdyby byle chłystek potrafił rozszyfrować prawdziwe cele polityczne rządzących? A tak jest kilku „oszołomów”. Nawet warto ich czasami pokazać, aby wydrwić całkowicie.

Bawmy się dalej. Udawajmy, że jest demokracja, że każdy głos się liczy, że nie ma tajnych służb i że liczą się tylko wypisane na sztandarach ideały. Tak jak wczoraj poddane praniu mózgu społeczeństwo irlandzkie nie mogło zagłosować inaczej. Kwestia zaangażowanych fachowców. Pewnie tych samych, którzy pięć lat temu zrobili to samo z Polakami przed unijnym referendum. Demokracja? Proszę bardzo, ale tylko w sytuacji, gdy zakaże się jakiejkolwiek agitacji wyborczej, gdy na 2 miesiące przed wyborami prasa przestanie publikować artykuły propagandowe, gdy ludzie na miesiąc wyłączą telewizory i zaczną patrzeć przez okno, zaczną myśleć i się organizować. Tylko kto będzie rządził? Decyzję w tak ważnej sprawie oddać w ręce jakiejś tłuszczy? Przecież to już nie demokracja!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak masz ochotę to skomentuj