„Podwładny powinien przed obliczem przełożonego mieć wygląd lichy i durnowaty tak, by swoim pojmowaniem istoty sprawy nie peszył przełożonego” – głosi rzekomy Carski ukaz. W każdym razie w wielu biurach i urzędach, w miejscach ukrytych przed petentami widnieją tego typu instrukcje. Niby dla żartu, podniesienia samooceny. Ale tak naprawdę w tym lapidarnym stwierdzeniu kryje się olbrzymia mądrość ludowa: Lepiej przypalić głupa.
Kapuściński w „Cesarzu” opisuje ceremonię nominacji: Do pałacu cesarskiego wchodzą urzędnicy. Nie wiedzą czy po awans czy degradację. Natychmiast po otrzymaniu decyzji ludzie ci zmieniają się fizycznie. Jedni „rosną”, inni „maleją”
Będąc kiedyś w jednym z gminnych urzędów, widziałem tubylca, który skręcał w rekach czapkę stojąc przed wójtem. Mało ważne , że Wójt pochodzi z wyboru. On tu jest panem, a zachowanie miejscowego to naturalny kod kulturowy. Płaszczy się, ale i tak wie swoje.
Geniuszem w tej kwestii był Szwejk. Niby, że idiota, głupek ale nie dał się zabić w jatce jaką była I Wojna Światowa. Więc osiągnął to, co nie udało się wielu milionom mądrzejszych.
Kiedy mamy do czynienia z biurokracją? Kiedy dla funkcjonowania danej struktury petent, obywatel czy społeczeństwo nie jest jej już do niczego potrzebne. Taki oddzielny ekosystem. Co robi biurokracja? No nic, poza udowadnianiem wkoło potrzeby swego istnienia.
Jednostka ma przewagę intelektualną nad instytucją. Instytucja z kolei ma cały szereg atutów w rękawach: nie je, nie śpi, nie ma emocji, nie musi stosować się więc do zasad uznanych wśród ludzi za oczywiste. Na przykład nie stosuje zasad moralnych.
Tenże Kapuściński w „Lapidariach” podaje przykład emeryta jeżdżącego zdezelowanym samochodem bez przeglądu. Gdy zatrzymuje go policja, która chce zabrać mu dowód rejestracyjny on mówi, że nie stać go na dokonanie opłat i remont samochodu, a bez pojazdu nie może się poruszać, bo ma chore nogi. Tak więc zabranie samochodu oznacza dla niego śmierć. Policjanci nie mając wyjścia puszczają staruszka. Człowiek ten z premedytacją życie poza systemem, na jego krawędzi, świadomie wykorzystując jego wadę.
Być może udawanie głupa, to właściwa strategia pozostawienia sobie odrobiny wolności. Być może to naturalna i jedyna ochrona przed mackami hydry?
Doskonale ten mechanizm od tysięcy lat wykorzystują Cyganie. Niby tkwiąc na społecznym marginesie, przez tysiące lat zachowali swoją kulturową odrębność. Istnieją. Czy zatem my jako naród roboczych nomadów tułających się po wielu miejscach świata, jedynie w ten sposób mamy szansę na przetrwanie?
Kapuściński w „Cesarzu” opisuje ceremonię nominacji: Do pałacu cesarskiego wchodzą urzędnicy. Nie wiedzą czy po awans czy degradację. Natychmiast po otrzymaniu decyzji ludzie ci zmieniają się fizycznie. Jedni „rosną”, inni „maleją”
Będąc kiedyś w jednym z gminnych urzędów, widziałem tubylca, który skręcał w rekach czapkę stojąc przed wójtem. Mało ważne , że Wójt pochodzi z wyboru. On tu jest panem, a zachowanie miejscowego to naturalny kod kulturowy. Płaszczy się, ale i tak wie swoje.
Geniuszem w tej kwestii był Szwejk. Niby, że idiota, głupek ale nie dał się zabić w jatce jaką była I Wojna Światowa. Więc osiągnął to, co nie udało się wielu milionom mądrzejszych.
Kiedy mamy do czynienia z biurokracją? Kiedy dla funkcjonowania danej struktury petent, obywatel czy społeczeństwo nie jest jej już do niczego potrzebne. Taki oddzielny ekosystem. Co robi biurokracja? No nic, poza udowadnianiem wkoło potrzeby swego istnienia.
Jednostka ma przewagę intelektualną nad instytucją. Instytucja z kolei ma cały szereg atutów w rękawach: nie je, nie śpi, nie ma emocji, nie musi stosować się więc do zasad uznanych wśród ludzi za oczywiste. Na przykład nie stosuje zasad moralnych.
Tenże Kapuściński w „Lapidariach” podaje przykład emeryta jeżdżącego zdezelowanym samochodem bez przeglądu. Gdy zatrzymuje go policja, która chce zabrać mu dowód rejestracyjny on mówi, że nie stać go na dokonanie opłat i remont samochodu, a bez pojazdu nie może się poruszać, bo ma chore nogi. Tak więc zabranie samochodu oznacza dla niego śmierć. Policjanci nie mając wyjścia puszczają staruszka. Człowiek ten z premedytacją życie poza systemem, na jego krawędzi, świadomie wykorzystując jego wadę.
Być może udawanie głupa, to właściwa strategia pozostawienia sobie odrobiny wolności. Być może to naturalna i jedyna ochrona przed mackami hydry?
Doskonale ten mechanizm od tysięcy lat wykorzystują Cyganie. Niby tkwiąc na społecznym marginesie, przez tysiące lat zachowali swoją kulturową odrębność. Istnieją. Czy zatem my jako naród roboczych nomadów tułających się po wielu miejscach świata, jedynie w ten sposób mamy szansę na przetrwanie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak masz ochotę to skomentuj