wtorek, 15 czerwca 2010

Problem empatii i retorycznych pytań

Dawno, dawno temu pracowałem z pewnym jegomościem. Był to mężczyzna w wieku około lat pięćdziesięciu, dzielący niewielkie mieszkanko wraz ze swoją siostrą. Dla obojga się jakoś nie poszczęściło, a ponieważ każdy sposób na samotności jest dobry więc w pewnym momencie uznali, że lepiej będzie gdy zamieszkają razem. Nie brakowało im ani przyjaciół ani zajęć. Ona oddana w sprawy edukacji młodego pokolenia całe dnie spędzała na harcerskich zbiórkach lub wyjazdach, on z kolei każdą wolną chwilę poświęcał wędkowaniu.
Kiedyś rozważał następujący problem:
- Co kupić mojej siostrze na imieniny? Spławik? - odpowiedział sam sobie.
Jak uczynił tak też zrobił. Oczywiście spławik był dla niego a siostra ucieszyła się z bukietu polnych kwiatów niewspółmiernie bardziej niż ze spławika.

Przypominam sobie tę historię zawsze, gdy spotykam się z ukochanym uściskiem naszej władzy próbującej wmówić mi, że wszystko co robi to dla naszego dobra. Dla naszego dobra przecież kupiono F-16 i podpisano umowę z Rosją na dostawy gazu na najbliższe 3 dekady. Dla naszego dobra także zmieniono w ten sposób prawo aby od nowa zacząć odkrywać dawno odkryte złoża. Bo w świetle nowych przepisów odrywając prawo do eksploatacji.
Najgorsze jest to, że owe „suweniry” są kupowane nam dla naszego dobra za nasze pieniądze jeśli nie bezpośrednio wyciągnięte z naszej kieszeni to niezarobione. Fajnie jest mieć paciorki – myśleli pewnie Indianie – po czym okazało się, że Manhattan nie jest już ich.
Dawniej mówiono: "nasz suweren ponieważ idzie na wojnę chce od nas złota i rekruta". Dziś mówi się: "musimy wypełnić sojusznicze zobowiązania". Efekt jest ten sam. Jak można było zobowiązać się w imieniu obywateli do wydania z naszej zadłużonej kasy 28 miliardów Euro na ratowanie europejskich bankrutów, gdy sami jesteśmy Europejskim bankrutem? Była jakiś debata polityczna na ten temat? A o becikowym czy zamykaniu sklepów w niedzielę trąbiono do znudzenia. Bo nie jest ważne to o czym się mówi ważne jest to o czym się nie mówi mówiąc o wszystkim pozostałym.

Ostatnio zakazano propagowania faszyzmu i komunizmu oraz antysemityzmu. Rozumiem, że oba zbrodnicze systemy miały swe źródło w socjalizmie, który niestety zakazany nie jest, ale antysemityzm? A dlaczego tylko antysemityzm? Czy nie można było zakazać także popularnego w Turcji antyormianizmu? A dlaczego nie zakazano na terenie Polski głoszenia ideologii antypolskich? Płaszczyzn dyskryminacji jest bardzo wiele. Na przykład mój syn jest dyslektykiem i z tego powodu ma przechlapane w szkole. Przypadłość tę odziedziczył po mnie i ja także miałem przechlapane, ale jakoś potrafiłem otrzepać spodnie i iść dalej. Ciągłe zmaganie się z „okolicznościami przyrody” wyrobiło we mnie określane cech charakteru. Powinienem więc być wdzięczny Panu za dar dysleksji.
W tym aspekcie ustawowy (i tak już zresztą prawnie usankcjonowany zakres krzewienia ideologii komunistycznej i faszystowskiej) wydaje się być tylko listkiem figowym mającym na celu przysłonić zaostrzenie przepisów antysemickich. A co to takiego ten antysemityzm? Bo może jestem antysemitą i nawet o tym nie wiem? Antysemityzm to puste słowo. Wprowadzenie tych przepisów w dziwny sposób zbiega się z oświadczeniem pewnej sędziwej dziennikarki. Być może prawo wyprzedza przyszłe fakty?


Ciekawe co?

1 komentarz:

Jak masz ochotę to skomentuj