Stanisław Bareja - moim skromnym zdaniem - nasz wieszcz narodowy, w swym arcydziele pt. „Miś” zawarł wysoce proroczą scenę kręcenia filmu pod tytułem: "Ostatnia paróweczka hrabiego Barry Kenta". Jako nasza wielokrotnie sprawdzona Wernyhora Bareja pozostawił w scenie wiele znaków dzięki analizie której można rozszyfrować przyszły bieg wydarzeń. Ale po kolei.
Inicjały tytułowego hrabiego B.K. jak ulał pasują do jednego z kandydatów na najwyższy urząd – co najciekawsze posiadającego także (legalnie bądź nie) tytuł hrabiowski.
Oczywiście scena polowania uwiarygadnia tylko o kogo chodzi, bo myśliwskie zamiłowania Hrabiego – Marszałka są powszechnie znane. Jak pamiętamy w scenie tej pojawia się Wawrzyniec Pruski – Polski dziedzic ale w mundurze prusaka – oczywiście „doskonale wiemy z kim oni wtedy trzymali” i z kim trzymają ci dzisiejsi.
Okazuje się, że dzieci z nagonki to tak naprawdę poprzebierani dorośli. Jeden się nie dał ogolić bo nosił zarost od przedwojnia. Oczywiście wiadomo, o którego członka honorowego komitetu chodzi... Pada wtedy pomysł, że należy obwiązać twarze szmatami, bo dzieci nie mały opieki dentystycznej. Czyli wychodzi debata o służbie zdrowia. Jednak bunt statystów można także zinterpretować jako przyszły bunt sztabowców Komorowskiego, którzy domagają się stołków. Jeden z nich podpisał już nawet umowę na gajowego z wąsami, czyli miał obiecaną pracę w kancelarii przyszłego prezydenta. Gdy jednak widzi, że ze zwycięstwa nici podbija stawkę za robienie z siebie durnia. Reszta nagonki – jak zresztą sama nazwa wskazuje – to media zachęcające do głosowania na jedynie słusznego kandydata.
Gdy waśnie przygasają dochodzi do kręcenia sceny polowania. Myśliwi przygotowani i nagonka też. Rozpoczyna się pogoń za kotem przebranym za zajęczą ofiarę. To psy z PO ścigają biednego miłośnika kotów, który uczynił niespodziankę i uciekł na drzewo. Znaczy się uciekł wyżej – ponad groźne ścigające do psy. Proroctwo? Dla mnie znaczy to tyle, że Jarosław zostanie Prezydentem. Sztabowcy chcą ściąć drzewo - znieść urząd Prezydenta, lub powtórzyć głosowanie - jak z irlandzkim referendum. Taka jest ich koncepcja. Oczywiście pokłócą się między sobą, kto jest od koncepcji.
„Prasłowiańska grusza ukrywa w swych konarach plebejskiego uciekiniera” - to prorocze słowa reżysera. Potem każe zmienić kota na psa – aby się odszczekiwał. To już trochę niepokojące. Ale co tam.
Ale na tym nie koniec. Myśliwi i nagonka wracają z nieudanego polowania. Sięgają do kotła, a tu ktoś ukradł parówki! Czyli będzie jeszcze gorzej, bo dla myśliwych i nagonki zostaną odebrane wszystkie profity i apanaże. Zmęczeni, głodni i bez myśliwskich trofeów zwolennicy hrabiego Komorowskiego wrócą do swych domostw. Potem w obawie przed represjami kaczystów wyjadą z kraju. Szkoda, że to tylko lepiej lub gorzej reżyserowany film...
P.S. Możliwa jest także inna interpretacja. Ostatnią "paróweczką" hrabiego Komorowskiego jest Palikot. Występował przecież kiedyś w koszulce z napisem: "jestem gejem". W końcu parówki były w "baraniej kiszce"... Ale to już obrzydliwe.
A teraz na poważnie. Grający reżysera Janusz Zakrzeński zginął pod Smoleńskiem razem z Lechem Kaczyńskim. Cześć jego pamięci. Jak widać fikcja i rzeczywistość potrafią się ze sobą łączyć w sposób niebywały.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak masz ochotę to skomentuj