środa, 14 lipca 2010

W drogę


Zamykam od dzisiaj bloga na jakiś tydzień, może dwa. Jadę na cygańskie wakacje z połowicą i dzieciakami. Cygańskie to znaczy pod namiot i to na zasadzie takiej, gdzie nam się znudzi, pakujemy się i jedziemy dalej. Istny koczowniczy tryb życia. Zaczynamy od wizyty na polach Grunwaldu, aby swą obecnością wzmocnić klęskę wszelkiego europejskiego postępowego tałatajstwa. W końcu minęło 600 lat! 
Tera się historia powtarza: 
Nie będą nam tu postępu szerzyć w chrześcijańskim ludzie psubraty! My już i tak pono jako jedyny chrześcijański kraj ostali i pedalstwa szerzyć u nas nie pozwolimy. Jak będzie? Nie wiem. Może polegnę gdzieś na grunwaldzkim polu, albo pojmają mnie unijni komisarze ludowi i katu oddać rozkażą? Wtedy moja żona nałęczką mnie nakryje, bo jakąż my dziesięć wiosen po zaślubinach i pacholęta nam rosną na potęgę, ale unijne komisarze niegramotne.  Powiedzieliby: „chrześcijański kraj chrześcijańskie zwyczaje” i czempińskiej wrócili do centrali. 

Gdy wrócę zacznę znowu notować. Kto będzie bardzo stęskniony moich postów może sięgnąć do archiwum. Jest co poczytać. 
A więc w drogę. Od bloga też trzeba odpocząć.

1 komentarz:

  1. Udanych wakacji. tez myślałem o podobnej formie wakacji. Moze twój przykład mnie zainspiruje!;)

    OdpowiedzUsuń

Jak masz ochotę to skomentuj